Berthold chwile po wyjściu czekał na swych przyszywanych kompanów tuż za drzwiami kwatery kapitana, po czym udał się tuż za nimi.
"Najpierw odzyskamy broń, a potem do Karla" - nagle przystanął, jedną ręką oparł się ściany, drugą złapał się za głowę; nie wyglądało to najlepiej - zakołysało nim jeden raz, a następnie drugi, po czym burknął coś pod nosem i poszedł dalej. "Szalchcicek poszedł już tam.. może spotkamy go po drodze, albo u samego Karla" - szedł dalej.
A wychodząc przez bramę rzekł do stojącego tam strażnika:
- Nie bój się - mówił trochę inaczej niż zawsze: szybko i swobodnie - twój kompan nie poderżnie Ci gardła w nocy... ale uważaj na gosposie. - Patrzał chwilę na strażnika, jak gdyby nigdy nic, dopiero niewyraźna, a raczej zdziwiona mina odbiorcy uzmysłowiła mu, że palnął głupstwo. Nie czekając na reakcje strażnika poszedł w swoją stronę.
__________________ Gdybym nie odpisywał przez 2 dni.. plsss PW:)
-"Na horyzoncie widzisz szyb kopalni"
-"Co to za rasa szybko-palni?"
Czego pragnie eMdżej?! |