Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2022, 09:51   #67
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
To, co zobaczyłam podczas rytuału badającego Fincha mocno mnie zaniepokoiło i to jeszcze zanim odkryłam, że O’Hara rzeczywiście był celem ataku okultystycznego. Wtedy z kolei poczułam obawę pochodzącą z innego źródła. Odpłynęłam nieco roztrząsając implikacje wynikłe z mojego badania. Zastanawiałam się jak to wszystko ugryźć i rozegrać nadal ślizgając się po aurze O’Hary. Wtedy zetknęłam się z tym kimś kto rzucił urok, ale nie udało mi się namierzyć aury tej osoby, bo połączenie zostało zerwane. Wiedziałam za to, że ta osoba wiedziała już, iż ja wiedziałam. Kiepsko.

Nawoływanie Alicji ściągnęło mnie do tego planu a raczej ściągnęło moje zmysły, które po chwilowym zawieszeniu zaczęły funkcjonować normalnie.

- Gemma chce się z tobą zobaczyć - Powiedziała Alicja spoglądając na Fincha. - Mówi, że to jest związane z tym pacanem. I że to ważne. Idź do niej, czeka przed głównym wejściem do budynku. Ja popilnuję tego dziadygi.

- Ach tak. - Odpowiedziałam jej z przekąsem - Ciekawe od kogo o tym wszystkim się dowiedziała?

Według moich informacji jej wiedza w tym zakresie mogła pochodzić z takiego źródła, które jak dla mnie było mało wiarygodne a raczej może nie mało wiarygodne a bardziej interesowne, gdzie jego interesy niekoniecznie były zbieżne z moimi. Jednak nie mogłam zignorować dostępu do dodatkowej wiedzy, no i na pewno nie mogłam zignorować samej Gemmy.

- Dobra. Popilnuj go. - Podniosłam się z miejsca przy okazji sprawdzając Alę moimi zmysłami, bo najwyraźniej nikomu nie można tu było tak do końca zaufać. - I mogłabyś zrobić coś jeszcze? - Nie czekając na odpowiedź kontynuowałam - Gdyby tutaj zajrzał Aniołek to poproś go, żeby znalazł Morgan i Mandę, a potem się w trójkę tu stawili, bo mamy mały kryzys do rozwiązania.

- Kryzys? - Ala emanowała silnie swoją mocą potwierdzając tym samym swoją tożsamość. - Powiedz prosto, komu nakopać do dupy? A Aniołek jest z Gemmą, bo zajmują się Harrym. Więc sama będziesz mogła go poinstruować.

- W tym cały problem Ala, że jeszcze nie wiem komu trzeba nakopać, ale jak się dowiem to od razu dam ci znać.

Skierowałam się do swojego plecaka rozciągając przy tym nieco zdrętwiałe mięśnie. Wydobyłam moje sztylety i przymocowałam jeden do łydki a drugi do lewego przedramienia rzucając spojrzenie Alicji dające jej do zrozumienia, że nawet w środku naszej małej enklawy mogło nie być do końca bezpiecznie. Potem udałam się tam, gdzie według słów Kopaczki miała znajdować się Gemma z Aniołkiem.

Przy wejściu kręciło się mnóstwo uchodźców w tym całkiem sporo dzieciaków, ale udało mi się odnaleźć poszukiwane przeze mnie osoby. Na mój widok Gemma od razu ruszyła w moją stronę. Próbowała zachować kamienną twarz, ale widziałam, że coś ją mocno trapiło.

- Bardzo się bałam - Powiedziała, na tyle cicho, że tylko ja mogłam usłyszeć jej słowa we wszechobecnym hałasie. - Miałam znów swoje wizje. Czułam… nie wiem, jak to powiedzieć…

Rozejrzała się trwożliwie. Aniołek niedaleko nas bawił się w "łapki" ze śmiejącym się dzieckiem - staruszkiem. Widać było, że Harry był przeszczęśliwy. Gdzieś kawałek dalej wybuchła nagła sprzeczka pomiędzy jakimś mężczyzną i jakąś kobietą.

- Chodźmy do środka. - Zaproponowałam dziewczynce. - Porozmawiamy na spokojnie. - Po czym ruszyłam z powrotem do środka budynku, a Gemma podreptała za mną.

- Widziałam umierających ludzi. Mnóstwo ludzi. I byłaś tam ty, ale nie umierająca. Szłaś przez jakieś korytarze, jakby katakumby. Nie możesz pójść w lewo. Wiem to. Nie możesz. - Wyrzuciła z siebie Gemma, kiedy już zostałyśmy same.

Spojrzałam z troską na dziewczynkę.

- Dobrze Gemmo. Postaram się nie wybierać ścieżki po lewej stronie, ale jak na razie nie zmierzam do żadnych katakumb, więc spokojnie możesz odetchnąć i nie martwić się tak bardzo.

Powiedziałam postaram się a nie, że to zrobię, bo wiadomo mało wiarygodne czy też interesowne źródło mogło bronić mi zrobienia tego co nie było mu na rękę. To wszystko wymagało głębszego przemyślenia.

- Wszystko w porządku? - Zapytałam dziewczynkę chcąc upewnić się co do jej stanu.

- Tak, nie, nie wiem - Gemma miała bladą twarz. - To było takie realne doznanie. Ta dziwna więź, jaką miałyśmy, ona wróciła. I jest tutaj ten, co chciał mnie dopaść. Co chciał dopaść ciebie. Nie wiem czemu, ale wyczuwam go od momentu, kiedy straciłaś przytomność.

- Nie będę cię okłamywała. - Przyznałam - Przy takiej ilości ludzi, którzy tutaj się dostali i braku nadzoru nad nimi jest spora szansa, że pośród nich mogą się znajdować marionetki demona, bądź demonów. Dlatego chyba lepiej by było gdybyś nie biegała tak swobodnie po okolicy. Lepiej żebyś trzymała się pawilonu i ludzi, których już znasz i którym ufasz.

Zaczerpnęłam tchu.

- Alicja powiedziała mi, że chciałaś też porozmawiać ze mną o Finchu O’Harze. No wiesz tym facecie, z którym ruszyliśmy do miasta po Harry’ego. To prawda?

- Tak. To prawda. Wiem, że on jeszcze nie odzyskał przytomności. Widziałam go… widziałam w pułapce… jakby w jakiejś sieci. Takiej jakby ciemnej, mazistej i gąbczastej sieci, która go więzi i trzyma jak jakąś rybę, czy coś. To też straszna wizja. I pomyślałam sobie, że to może wiązać się z tym jego stanem nieprzytomności. Że może ktoś mu zrobił krzywdę. A wiem też, że ty go lubisz. I że chyba byłabyś smutna, gdyby coś się mu stało. I w sumie on był dla mnie uprzejmy. Więc chciałam ci to powiedzieć.

- Ok. Dzięki za te informacje. – Chociaż wszystkie one poza wiedzą o ewentualnej obecności demona były dla mnie średnio przydatne - I proszę cię trzymaj się pawilonu i zaufanych ludzi. Jakbyś zauważyła coś podejrzanego to od razu daj mi albo Ali znać. Dobrze?

- Jasne - zgodziła się zdecydowanie. - Możesz mi coś powiedzieć?

- Co takiego? - Zainteresowałam się.

- Jak jest na zewnątrz? Co tam się tak naprawdę dzieje?

- A jesteś gotowa na to? Na całą prawdę? – Zawahałam się.

- Może? - Odpowiedziała niepewnie dziewczynka. - Nie wiem. Widziałam już wiele rzeczy, jakbym widziała je twoimi oczami. Ale… nie wiem… w sumie jestem tylko dzieckiem, prawda? Bo jestem, prawda?

- Jesteś, chociaż bywasz podłączona do osoby dorosłej i widzisz różne rzeczy z jej perspektywy. Więc zastanów się czy rzeczywiście chcesz to wiedzieć.

Spojrzałam na nią z troską.

- A może lepiej zapytaj o konkrety, o coś co wydaje ci się, że tak jest a ja to ci albo potwierdzę albo nie. - Zasugerowałam.

- Dobrze - Pokiwała głową wyraźnie przejęta i wzruszona moją troską. - Czy wszyscy umarli?

- Nie, nie wszyscy. Są grupy jak nasza, które kryją się w podziemiach czy budynkach. I są tacy, którzy się nie kryją, ale nadal żyją. Nie jesteśmy jedynymi żyjącymi ludźmi w tej okolicy. - Odpowiedziałam na jej pytanie mało dokładnie pomijając nieprzyjemne szczegóły, jak na przykład stan owych żyjących nadal ludzi.

- I robią to wszystko upadłe anioły, tak?

- Co robią? - Zapytałam chcąc się upewnić o co dokładnie jej chodziło.

- No… zabijają ludzi? Jak, jak to… co zaatakowało sierociniec. Czym się więc różnią od tych wszystkich Fenomenów? Myślałam, że są… no nie wiem… dobre. Po naszej stronie. Nie rozumiem tego, ale to pewnie dlatego, że nie jestem jeszcze dorosła.

Pokręciło jej się nieco to wszystko, więc podjęłam się próby wyjaśnienia jej tego.

- To, co zaatakowało sierociniec to był demon. A to, co się dzieje teraz zostało zorganizowane przez anioły. Nie upadłe, a normalne, że tak powiem anioły. Uznały, że nadszedł czas rozpocząć apokalipsę i osądzić gatunek ludzki. I to właśnie robią. Osądzają ludzi. A ja uważam, że się pogubiły, zabrnęły w ślepą uliczkę, drogę bez wyjścia, z której ich zdaniem jedynym wyjściem jest biblijny koniec świata, tak jak to kiedyś im przepowiedziano. I nie chcą przyjąć do wiadomości tego, że mogą się mylić.

Przyjrzałam się Gemmie, żeby sprawdzić, jak ta zareagowała na te rewelacje.

- A anioły mogą się mylić? - Wyraziła zdziwienie. - Zawsze myślałam, bo zakonnice tak mówiły, że one po prostu robią to, co im się każe. Że są posłuszne ich stwórcy. No a czy Bóg mógł zabrnąć w ślepą uliczkę?

Zaimponowała mi, bo nie zarzuciła mi kłamstwa ani nie próbowała przeinaczyć moich słów pomimo tego, że były dość kontrowersyjne.

- Dokładnie. Robią to co im się każe, więc jak dostały rozkaz rozpoczęcia apokalipsy to bezrefleksyjnie ją zaczęły. Dlatego uważam, że się pogubiły.

- Aha - pokiwała głową z poważną miną. - Teraz rozumiem.

- Naprawdę? To jesteś lepsza niż ja, bo ja nie do końca się w tym wszystkim orientuję. - Uśmiechnęłam się do Gemmy.

- Nie jestem lepsza. Tylko młodsza. A dzieci patrzą na świat inaczej.

- To prawda. - Westchnęłam - Kiedy byłam w twoim wieku…- Zaczęłam i urwałam - Ale to zabrzmiało. Jakbym miała gdzieś tak około stu lat. W każdym razie, kiedy byłam w twoim wieku żyliśmy jeszcze w czasach sprzed Fenomenu. Ciekawe co bym sobie o tym wszystkim myślała gdybym urodziła się już w świecie postfenomenowym? - Zamyśliłam się na chwilę.

Czy wtedy byłabym dokładnie taka jak Gemma? Czy myślałabym o tym wszystkim w taki sam sposób jak Gemma? Ciężko było mi powiedzieć. Na pewno podchodziłabym do pewnych spraw inaczej, gdyby ten świat był wszystkim co bym znała. A tak to miałam porównanie do tego co było kiedyś i do tego co było teraz. Uznałam, że tak było lepiej. Miałam wiedzę o dwóch kompletnie różnych światach a ta różnorodność sprawiała, że mój umysł był otwarty na różne koncepty a nie zamknięty tylko na tej jednej rzeczywistości.

- Dobra, koniec sentymentalnych powrotów do przeszłości. Chodź, zabierzemy Aniołka i Harry’ego do środka i zajmiemy się bieżącymi sprawami. Poproszę kogoś, żeby miał oko na ciebie i chłopca, a wy też się musicie pilnować, póki nie rozwiążemy tej kwestii z obecnością, którą wyczuwasz. Dobrze?

- Tak - ucieszyła się dziewczynka.

Po zabraniu całej trójki do środka i zapewnieniu Gemmie oraz Harry’emu ochrony razem z Aniołkiem udaliśmy się na poszukiwanie Morgan i Mandy. W końcu udało mi się zebrać wszystkich obecnych podczas naszego rytuału, który miał taki nieco tragiczny finał. Oczywiście wszystkich poza Finchem, który leżał sobie pod opieką Alicji.

Zabrałam ich do innego pomieszczenia. Nie chciałam patrzeć na Fincha podczas rozmowy z nimi, bo obawiałam się, iż widok O’Hary wpłynie na mnie w taki sposób, że rozegram sprawę z nimi zbyt emocjonalnie a za mało rozsądnie. Musiałam dowiedzieć się, na spokojnie, kto i w jaki sposób sprawdzał Fincha po ataku na niego i do jakich wniosków doszedł, bo ich niefrasobliwość w tej kwestii, która wcześniej była dla mnie tylko irytująca nagle zdała mi się podejrzana.

Spojrzałam na nich poważnie starając się podczas tej rozmowy na bieżąco czytać ich twarze i ich emocje.

- Chciałabym się dowiedzieć jak dokładnie sprawdzaliście to dziwne “coś”, co wykryliście w organizmie O’Hary, to znaczy jakimi metodami się posługiwaliście i jakie były wasze wnioski? - Zaczęłam starając się, aby mój głos, a przede wszystkim jego ton brzmiał jak najbardziej profesjonalnie kładąc przy tym nacisk na słowo “dokładnie”.

- Zmysł śmierci. Użyłam zmysłu śmierci i rytuału wahadełka. - Odparła Manda.

Były to dokładnie te same sposoby którymi i ja sprawdzałam Fincha, tyle że ten rytuał nazywałam inaczej. Nie rytuałem wahadełka a rytuałem wyczucia lub magicznej analizy.

- I jakie były rezultaty tego sprawdzania? Co wyczytałaś? - Skierowałam te słowa już bezpośrednio do Wiedźmy.

- Nic wielkiego. Zaburzenia w Pieczęci, ale związane pewnie z tym, co się dzieje wokół.

- Hmm.

Teraz zaczęłam bardzo dokładnie przyglądać się Mandzie próbując ustalić, czy mówiła ona prawdę i rzeczywiście wyszedł jej taki wynik, czy też wyszedł jej inny i zwyczajnie kłamała czy też może kłamała o tym, że coś sprawdzała, a tak naprawdę nawet nie zadała sobie trudu, żeby w ogóle coś sprawdzać.

Niestety Manda wydawała się mówić szczerze i nie wiedziałam czy dlatego, że była szczera czy dlatego, że ja nie potrafiłam jej przejrzeć. Dlaczego w taki razie wyszedł jej kompletnie inny wynik? Miałam dwie możliwości albo ściemniała, bo nas zdradziła albo mówiła prawdę i wtedy wynikałoby z tego, że była niekompetentna. Która z tych opcji była tą prawdziwą? Do Towarzystwa zapraszano tylko osoby kompetentne w swoich dziedzinach, więc ja bym bardziej stawiała na zdradę. Chyba, że jeszcze czegoś nie wzięłam pod uwagę.

- A gdybym się chciała tego pozbyć, tak na wszelki wypadek, to pomożecie mi w rytuale? - Kolejne pytanie zawisło w powietrzu a ja uważnie przyglądałam się moim rozmówcom sprawdzając ich reakcje.

- Jasne - powiedział Aniołek.

- Co tylko w mojej mocy - zapewniła Manda.

- No pewnie - poparła ich Morgan.

- Tylko musisz nam powiedzieć, co i jak mamy robić - doprecyzował Ojczulek.

Zawahałam się. Nie chciałam im mówić o tym, że ktoś tak sobie przedarł się przez osłony Fincha i załatwił go na cacy, bo to by podkopało autorytet O’Hary w ich oczach, ale wiedziałam też, że musiałam przeprowadzić ten rytuał, żeby uratować życie Finchowi, no i nie mogłam go zrobić sama. Kurde, byłam w kropce, a potrzebowałam ich pomocy chociaż nie wiedziałam komu mogłam zaufać. Z drugiej strony zaufanym mogłam chyba powiedzieć o stanie Fincha, a jeśli ktoś z nich zdradził to i tak wiedział co się z O’Harą działo, więc zdecydowałam się im powiedzieć o tym co odkryłam. No a przynajmniej o części tego co odkryłam.

- Dobrze, ale czuję, że w takim wypadku powinnam być z wami całkowicie szczera, skoro jesteście gotowi wziąć w tym udział i mi tak mocno zaufać.

Zamilkłam na chwilę starając się dobrać odpowiednie słowa.

- Przed chwilą dosłownie także sama przebadałam owo magiczne “coś” tkwiące w Finchu i otrzymałam zupełnie inne rezultaty niż Manda. - Przyznałam - Według moich badań to nie jest fragment Pieczęci, wręcz przeciwnie to “coś” blokuje uzdrawiające i regenerujące zdolności Pieczęci.

Nabrałam tchu.

- Dodatkowo za tym “czymś” kryje się czyjaś wola, którą wyczułam, ale nie zdołałam zbadać lepiej, bo ten ktoś zorientował się co robię i wycofał się sprawiając, że straciłam jego trop. Zaklęcie jednak nadal pozostaje aktywne i wydaje mi się, że jeśli go nie usuniemy to zdolności leczące Pieczęci nie ruszą.

Umilkłam ponownie czekając na ich reakcje. Pominęłam na razie kwestię tego, że zaklęcie również zabijało Fincha. W sumie mogli sobie z moich słów sami wyciągnąć taki wniosek, ale postanowiłam nie podawać im go na tacy.

- Masz podejrzenia, kto mógłby za tym stać? - Zapytał Aniołek.

- Ależ skąd! – Wybuchłam może trochę zbyt przesadnie - Kiedy badałam Fincha brałam pod uwagę różne ewentualności i możliwości, ale nie przypuszczałam, że znajdę coś takiego. Wiem tylko tyle, że ten ktoś kto rzucił to zaklęcie musi być wirtuozem sztuki, prawdziwym mistrzem w tej dziedzinie. Zaklęcie nie atakuje z pełną siłą, bo wtedy zapewne Pieczęć albo sama moc Fincha by je zablokowała. Jego działanie jest subtelne i prawie niedostrzegalne, ale działa cholernie skutecznie. Mamy tutaj teraz całą masę ludzi i tak naprawdę niewiele o nich wiemy. To w zasadzie może być każdy z nich.

W sumie tak właśnie było.

- Ja wiem, kto to jest - Odezwała się Manda. - Odpadłam z wyczerpania jako pierwsza i wydaje mi się, że wtedy coś poczułam. Jakąś siłę, która podpięła się zamiast mnie pod naszą egregorę. To był ten czarownik, co go tak Nexus nie lubi.

Gdybym do tej pory nie podejrzewała Mandy to po tych słowach zaczęłabym ją podejrzewać. Czy ona sama słyszała co przed chwilą powiedziała? A zatem wiedziała, że coś niespotykanego i niechcianego wydarzyło się podczas rytuału, podczas którego wyczuła czyjąś obcą ingerencję i dopiero teraz o tym wspomniała?! Co to kurde miało być?! Jeśli to nie ściemnianie i zdrada to czy ja pracowałam z dziećmi z podstawówki czy z profesjonalistami. Miałam ochotę wytargać Mandę za uszy. Zamiast tego powiedziałam jednak:

- Zastanawiałam się nad tym, ale czy to nie jest aż zbyt oczywiste. Komuś może być na rękę, jeżeli uznamy tak od razu, że to on, zafiksujemy się na tej myśli i zaczną nam umykać inne istotne rzeczy.

- A kto inny? – Odpowiedziała Manda - Ale możesz mieć rację. Może trzeba zdystansować się do tego i zająć wybudzeniem O'Hary.

- Tak. – Potwierdziłam jej ostatnie słowa pomijając jej pytanie – Przede wszystkim trzeba się zająć wybudzeniem Fincha. I musimy to zrobić sprytnie, tak, aby ten co rzucił ten czar nie domyślił się wcześniej co kombinujemy aż będzie za późno. Chociaż przydałoby się także wyśledzić pochodzenie tej energii, żebyśmy znaleźli tego co to zrobił. Tylko musielibyśmy to zrobić tak, żeby nie narazić przy tym Fincha. No i nikogo z nas. Pomyślcie co by się najlepiej sprawdziło w takiej sytuacji, ja też już nad tym mocno główkuję.

Aniołek bawił się swoimi długimi włosami, kiedy myślał.

- Dobra – powiedział w końcu. – Mam plan. Rytuał zwierciadła Asterii.
 
__________________
"Atak był tak zaskakujący, że mógłby zaskoczyć sam siebie."
Ravanesh jest offline