Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2022, 20:09   #114
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Angry Brutalna Rozwałka

Emrei wycelował z łatwością pod oknem biblioteki i potężna kula energii wstrząsnęła budynkiem, zewsząd poleciał pył, odłamki kamienia i potłuczone szkło. Egde nieraz robił takie wyłomy, więc odszedł na bezpieczną odległość kryjąc się za wrakiem pojazdu.

Emrei zgodził się na dany przez ex-żołnierza plan i wydał z siebie syntezatorowy śmiech. Droid wszedł pierwszy i skrupulatnie, zaczął kierować się podziemnych cel. Gangusy stawały mu na drodze, ale ten włączył już swoje potężne tarcze energetyczne, które odbijały strzały jak piłeczki. Smoggersi nie mieli nawet czasu na przegrupowanie. Nawet jeśli zbierali się w grupki potężna moc obalająca z Granda-8 odrzucała ich jak szmaciane lalki, poparzonych, z urwanymi kończynami- rozpoczął się chaos.

Egde po prostu poczekał, aż cała uwaga skupi się na olbrzymie, i skierował się patrząc na naramienny persokom do placu, gdzie musiało być lądowisko. Dwójka ubranych w czarne, miejskie luźne odzienie gangsterów biegła z maszynowymi karabinami, kontaktując się przez słuchawki w uchu.

-KTO? CO DO, KURWY, TO VUNDANIE... Masakrują naszych? Już lecimy!- krzyczał jeden, kiedy Allcax przywarł do jednej ściany w ukryciu, wiedząc, że jeśli nie zostanie wykryty ma większe pole działania.

Trzymał swoje IB-94 skupiony do maksimum. Przebiegł, kuląc się kilka korytarzy i w końcu zobaczył lądowisko. Dawne ogrody biblioteczne. Stał tam Kurator, oraz kilka jedno-osobowych lataczy z drobnymi działkami laserowymi. Piloci krzątali się, przekrzykiwali, nie mogli ogarnąć kto odpowiada za atak, skoro Vundanie atakowali zazwyczaj zbitą siłą, wulgarnie i nie było ich przed frontem budynku.

Egde zauważył stanowisko paliwowe. Zbliżył się na odpowiednią odległość, za resztami niskiego murku, gdzie znajdowały się dawniej posadzone kwiaty, teraz pełne coreliańskiej pomarańczowej trawy oraz wysokich chwastów. Rozejrzał się wokół, odbezpieczył detonator termiczny, rzucił na ziemię licząc na ochronę od potężnej eksplozji jaką miał dostarczyć mu murek ogrodu a granat poturlał się prosto do stanowiska paliwowego, dodatkowo otoczonego karnistrami.

Eksplozja i towarzyszący jej potężny wytrysk płomieni sprawiły, że Allcax poczuł pieczenie na odsłoniętej skórze, jak w czasie szczytu południa na jakiejś gorącej planecie. Rozeszła się woń chemicznego dymu, której towarzyszył przerażający się skowyt palących się żywcem ludzi. Żołnierz wstał do przykucnięcia i popatrzył na zniszczenia, których dokonał. Kurator stał z lekko wgniecionym pancerzem, płonąc powierzchownie jak wysmarowany napalmem, ale gruby pancerz tego statku chronił go przed znaczeniem. Zresztą to nie miało znaczenia- zabrakło jakichkolwiek pilotów. Jedyny ocalały wstał ogłuszony wybuchem i wspierał się o ozdobną, gotycką kolumnę lądowiska-ogrodu. Był w całkowitym wstrząsie. Zrozumiał, wreszcie, że to nie Vundanie a jacyś pieprzeni komandosi. I tak rzeczywiście było, ale miał do czynienia z jednym tylko człowiekiem z służb specjalnych.

Emrei był już przed windami, ale wybrał drogę po schodach, właśnie złapał jednego Smoggersa w potężną dłoń, rzucił nim o ścianę aż ta popękała. Trójka małoletnich przestępców zaczęła biec jak szalona przez siebie. Droid wycelował przez przyrządy celownicze ręcznego działka, wymierzył i po trzech sekundach ładowania blast poleciał w niedobitków. Czerwona ognista eksplozja rozerwała spanikowanych ludzi na strzępy, a sufit dobudówki zleciał na ziemię, blokując drogę.

Wtedy zlokalizował granat pod swoimi stopami. Obrócił się - wyratowany na twarzy, umięśniony, łysy jegomość szczerzył się w obłędzie, kiedy ładunek wybuchowy zatrzymał się u spodu Emrei'a. Detonator termiczny wybuchł pośpiesznie a droid poczuł, choć oczywiście nie w znaczeniu bólu, jak jedna z jego kończyn zostaje naderwana, a pancerz u dołu korpusu wgnieciony i lekko poszarpany. Chyba Emrei zdał sobie sprawę, że odczuwa coś co organiki nazywały wściekłością. Sprawca uszkodzeń nie przestawał się szczerzyć i pruł z pistoletu seria za serią. Tarcze za sprawą wybuchu na chwilę padły i trzeba było je od nowa zrestartować. Wiązki energii rykoszetowały od potężnego korpusu droida, zostawiając co najwyżej osmolenia i rozgrzane plamy. Emrei wiedział, że musi naładować Granda-8, co trwało trzy sekundy. Zamiast tego rzucił broń na ziemię i z wyjątkowo ludzką furią kulejąc zbliżył się do łysego. Gdy chwycił go obiema rękami, w końcu Smoggers zrozumiał, że zaraz umrze w naprawdę nieprzyjemny sposób. Emrei złapał mężczyznę za boki czaszki, unosząc go wysoko nad ziemię i zmiażdżył ją bez wysiłku a krew obmyła jego tytastalową "skórę".

-Chyba... odczuwam wściekłość...- powiedział nad wyraz ludzką intonacją Emmy.


***



Dziewczyny już zbierały się do otworzenia celi Alexa Horusa, kartą zabraną z kieszeni martwego Riggiego, kiedy usłyszały ślady potężnej walki na górze, z racji podziemi mocno stłumione.

-Idzie nasza kawaleria. Nie zapomnijmy potem złożyć wizyty naszemu Marvelowi. Chłopaki na pewno sobie poradzą. Jeśli ten pół martwy gość przed Nami niczego nie wie szef szajki na pewno ma wiele do powiedzenia. O ile już nie zwiał...- w tym czasie doszedł do ich uszu potężny wybuch, tak, iż z sufitu poleciały odłamki betonu a ziemia się zatrzęsła.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 13-05-2022 o 20:53.
Pinn jest offline