Valenae nie wchodziła nikomu w paradę, ani też nikomu nie narzucała się ze swoim towarzystwem. Znała swoją wartość i znała wartość swoich umiejętności. Nie zabiegała o uznanie. Wiedziała jednak, że będzie użyteczna dla każdej drużyny.
Skoro decyzja o wyruszeniu na Czarcie Wzgórze zapadła, postanowiła w pozostałym jej czasie zająć się sobą.
Przeważającą cześć swoich funduszy dorzuciła na wspólne zakupy pod hasłem "dla dobra drużyny". Co z tego wyjdzie i czy cokolwiek w ogóle z tego wyjdzie w przyszłości to dopiero czas pokaże. Póki co to ta zrzutka była jedynym gestem integracyjnym całej drużyny. Poza tym nikt za bardzo nie wykazywał chęci bliższego się poznania, a Valenae nie zamierzała wyrywać się z takimi propozycjami pierwsza.
Podstawowa zasada najemnika, której się w życiu trzymała brzmiała: jedz kiedy możesz i śpij kiedy możesz. Na sen już nie było czasu. Postanowiła więc odpocząć w pozostałym to wymarszu czasu. Starała się jak najwięcej przebywać na świeżym powietrzy. Płuca wciąż były podrażnione przez gryzący dym i często kaszlała. Jednak z godziny na godzinę było co raz lepiej. Do wesela się zagoi jak mawiała jej matka.
Za to postanowiła jeszcze przed wyruszeniem w drogę posilić się. Resztki pieniędzy wydała na obiad. Wiedziała, że nie najlepszym pomysłem jest iść do ewentualnej walki z pełnym brzuchem, ale z jej wyliczeń wynikało, że akurat ten skromny posiłek jaki spożyła powinien się spokojnie przyswoić.
O wyznaczonej porze stawiła się w miejscu zbiórki nasycona, w miarę wypoczęta i gotowa do wymarszu. Z tego co zauważyła to była już prawie cała drużyna.