Czas: 1998.01.21 śr, świt; g 03:00
Miejsce: Grenada, farma Cyrusa
Warunki: jasno, ciepło, cicho, na zewnątrz: noc, cicho, szczekanie psów, zachmurzenie, łag.wiatr, nieprzyjemnie
Wszyscy
Trochę to wszystko trwało. Na zegarkach upłynął jeden kwadrans i kolejny. Ale pora się zasadniczo nie zmieniła. Dalej był środek pochmurnej nocy. Tylko w domu Cyrusa zrobiło się jaśniej gdy światło rozjaśniło nocne ciemności jakie wcześniej tam panowały. Ruch obcych na jego posesji dalej denerwował okoliczne psy bo słychać było jak nie przestają szczekać. W końcu ktoś się tym zainteresował.
- Uważajcie. Któryś z sąsiadów wyjrzał przez okno. Pewnie sprawdza czemu psy tak szczekają. - w krótkofalówkach oddziału szturmowego rozejrzał się spięty głos Ikebany. Japonka ostrzegła ich przed tym czego z wnętrza domu gospodarza nie było widać. Jak to zauważyła Meisner zanim poszła z Voo Doo do stodoły ktoś kto by się zaniepokoił nocną aktywnością u sąsiadów wcale nie musiał tu przychodzić. Mógł zadzwonić na policję. Na to już wiele poradzić nie mogli. Wtedy Niemka i Bośniaczka miały jeszcze okazję kupić nieco im czasu. Jak by im to wyszło to nie było wiadomo. Na razie ani nikt z intruzów w domu Cyrusa, ani czujka na sąsiednim wzgórzu ani obie dziewczyny i Newman rozstawieni na drogach dojazdowych nie meldowali przyjazdu żadnych radiowozów.
Pojmanie śpiącego gospodarza poszło w miarę gładko. Gwałtowne przebudzenie, oślepienie światłem i cios kolbą spacyfikowały go dość skutecznie. Chociaż nie stracił przytomności to uderzenie ogłuszyło go i pozwoliło kolegom Bucka przenieść go na krzesło. Tam Carabinieri skuł go kajdankami. Jego gliniarskie nawyki na coś się przydały bo wcześniej nikt nic nie mówił o kajdankach to mało kto je zabrał.
- Trochę przesadziłeś. Jak nam się tu zakrztusi od krwi to nic nam nie powie. - Włoch mruknął cicho do Bucka bo przez dobrę parę chwil nie było pewne czy Cyrus z kneblem w ustach, workiem na głowie i jeszcze dławiący się własną krwią się nie udusi czy coś. A, że twarz była bardzo ukrwiona i miała mnóstwo zakończeń nerwowych to nawet względnie słaby cios był i bolesny a głupia jucha z nosa nawet jeśli sama w sobie nie groźna potrafiła zachlapać całkiem sporo. No i właśnie chlapała. Na pościel, na dywan, na samego Cyrusa i krzesło na jakim siedział. Worek na głowie też powoli nasiąkał mokrą czerwienią a spod niej słychać było ciężki, charczący oddech. Nie tylko włoski detektyw wyglądał na zaniepokojonego. Jakby poszło coś bardzo źle to facet mógł im tu kipnąć na krześle a wtedy mieliby tu trupa którego nikt przecież nie planował.
- W stodole nie ma ciężarówki. - przez radio Voo Doo zameldowła co znaleźli w sąsiednim, gospodarczym budynku. Zespół wysłany do sprawdzenia reszty domu znalazł ów obrzyn o jakim mówił Bart. To był obrzyn z jakiegoś amerykańskiego Marlina w stylu lever action.
https://www.lampywcentrum.pl/media/c...ix_1095_1_.jpg
Do tego amerykański Garand. Ten legalny wedle tego co mówił im w weekend Bart. Amerykańska, drugowojenna klasyka. Cyrus chyba lubił amerykańską broń bo w świetle lampy okazało się, że ten jeszcze po ciemku wyjęty z szuflady pistolet to Colt 1911. Też klasyka z obu wojen światowych. Albo po prostu taką broń było najłatwiej tu zdobyć, w końcu do USA nie było tak daleko a po powszechnej demobilizacji po II WŚ masowo pozbywali się swojego sprzętu. Poza tym trochę trawki, nieco alku z tych zakupów co zrobił w dzień, sporo pustych puszek i butelek, nieco narzędzi do naprawy samochodów no i właściwie to tylko samochód w Cyrusa co u niektórych mógł wpadać w oko. Bo była to klasyka amerykańskich muscle car. Nieco brudna i zakurzona ale całkiem ładnie utrzymana. Dopiero zdjęcie kaputra i knebla rozjaśniło obu stronom sytuację. Zakrwawiony facet siedzący w samej koszulce i gaciach wreszcie zyskał możliwość wyplucia krwi i złapania oddechu. Chwilę to trwało ale zaczął się w końcu uspokajać na tyle, że mógł coś powiedzieć.
- Kim jesteście? Nie jesteście z policji. - wycharczał zdyszany gospodarz gdy zdążył rozejrzeć się po nieproszonych gościach we własnej sypialni. Chociaż wszyscy byli w kominiarkach i mieli mundury policyjnego i wojskowego sortu to jednak każdy był jak z innej parafii. Nie było tego charakterystycznego jednolitego wyposażenia dla wszelakich służb mundurowych.
- Kolega cię o coś pytał. Chodzą słuchy, że ostatnio zagarnąłeś coś co niekoniecznie należy do ciebie. - Carabinieri skierował uwagę jeńca na swojego rosłego kolegę jaki zaczął z nim rozmowę. Cyrus zmierzył go wzrokiem i nie było trzeba być specem od negocjacji i ludzkiej psychiki aby rozpoznać, że jest nieźle zestrachany tym niespodziewanym, nocnym najściem bandy zamaskowanych, uzbrojonych ludzi.
- Nic nie zgarnąłem… Ktoś wam jakichś głupot nagadał… Nabrał was… Nie wiem o czym mówicie… - Cyrus popatrzył na niego, potem na Bucka ale pokręcił przecząco głową jakby chodziło o jakąś pomyłkę jakiej padł Bogu ducha winny obywatel.
- Posłuchaj kolego. Zapytam cię tylko raz bo może nie ogarniasz sytuacji. Nic do ciebie nie mamy i nie jesteśmy tu po ciebie. Tylko po cysternę paliwa. Oddasz nam ją i sobie pójdziemy. Jak nie chcesz gadać ze mną to nie. Wyjdę sobie na papierosa. I sobie porozmawiasz z moim kolegą. - włoski gliniarz a do tego detektyw mówił spokojnie i klarownie. Jakby chciał aby obie alternatywy dotarły do przesłuchiwanego. Wskazał na otwarte drzwi na korytarz przez jakie był gotów wyjść i na Bucka który miał przejąć przesłuchanie gdyby jemu nie udało się porozumieć z jeńcem. Ten znów popatrzył na nich obu. Jak tak obaj stali obok siebie to Włoch wydawał się drobniutki w porównaniu do umięśnionego Amerykanina. Do Cyrusa chyba też to dotarło. Bo nagle zdecydował się na współpracę bardzo szybko.
- Aaa! Ta cysterna! A to nie, to wszystko jasne. Ale to Bart was nasłał? I po co? No nie mógł przyjść i załatwić sprawę jak dżentelmen? A ta ciężaróka to była za długi. Długi miał u mnie. Nie powiedział wam o tym co? No to sobie odbiłem na tej cysternie. Ale właściwie mi nie potrzebna. Mogę was do niej zaprowadzić. Tu jej nie ma. Zostawiłem ją u kolegi. - powiedział nawet się trochę roześmiał jakby z wielkiej ulgi, że to wszystko się wyjaśniło i znalazło się takie proste rozwiązanie jakie mogło satysfakcjonować obie strony.
- O lalala! Ale mam tu ciekawe rzeczy! To chyba coś więcej niż na własny użytek! - wpięte w kamizelki krótkoalówki rozbrzmiały wesołym i dźwięcznym śmiechem Tweety. Nie wiedziała co się dzieje w domu ale widocznie dalej myszkowali po stodole.
- To koks. Sporo. Musi być dilerem albo ma jakieś z nimi układy. - chwilę później radia zatrzeszczały głosem Voo Doo. Brazylijska policjantka jaka poświęciła swoje dorosłe życie w służbie BOPE która została stworzona głównie z myślą o walce z kartelami narkotykowymi wyraźnie zdradzała niechęć do znaleziska i jego właściciela. W przeciwieństwie do szwajcarskiej koleżanki jaka zdawała się traktować to myszkowanie jak zabawę i wyzwanie a do tego zwieńczone sukcesem. No ale właśnie w tym momencie odezwała się też Ikebana, że ktoś z sąsiadów Cyrusa wyjrzał przez okno aby sprawdzić czemu te psy tak hałasują.