Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2022, 11:52   #117
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Mając z głowy strażnika, bohaterowie czym prędzej przesadzili płot, zabierając ze sobą wózek Adama, i popędzili w stronę centrum wybiegu. Nie zdążyli skupić się na tym, jakie wrażenia wywołuje w nich to Miejsce Przełomu bo zbliżając się, słyszeli już ten charakterystyczny wysoki jęk, z początku cichy, ale nabierający głośności z każdą sekundą. Byli na czas!
Jak ostatnio, wszystko przyszło nagle, ale byli już przynajmniej nieco na to przygotowani. Wzrost ciśnienia, puknięcia w uszach, przytłumienie zapachów (co w słoniowym wybiegu było akurat miłą odmianą), a potem metaliczny posmak w ustach i rozmywająca się wizja, mroczki przed oczami…
W tym momencie Błażej poczuł wibrację pagera i zdołał odczytać krótką wiadomość:
„Monarch pamięta”
Zanim jakkolwiek zareagował, zrobiło się zupełnie ciemno i cicho, uderzyła w nich fala nicości, tym razem połączona z uczuciem ciągnięcia w górę. Po trwającej wieczność sekundzie wszystko wróciło - a nawet więcej.

Warszawa1

Wybieg dla słoni był ten sam, chociaż odnowiony, posprzątany i lepiej oświetlony, zwłaszcza nocą. Był też zamieszkany. Pierwszą rzeczą, którą bohaterowie usłyszeli po tym, jak w miarę doszli do siebie po ciężkiej podróży, było zdenerwowane trąbienie dobiegające z zadaszonej części wybiegu. Zaraz potem zauważyli mierzącą kilka metrów masę szarej skóry, mięśni, kłów i trąb, zmierzającą powoli w ich stronę. Słoń Leon był wyraźnie zirytowany tym, że ktoś zakłóca mu sen, kręcąc się po jego terenie, i miał zamiar poważnie porozmawiać sobie z intruzami. Bohaterowie, wciąż skołowaniu po przeskoku z Ziemi4, zdecydowali się nie wdawać się w dyskusje z gospodarzem i w ciągu paru sekund przesadzili ogrodzenie wybiegu. Dyszali ciężko, obserwując tryumfującego słonia i zdali sobie sprawę, że nie czują tej samej euforii, której doświadczyli po poprzednim skoku. Wręcz przeciwnie, tym razem cały Pęd ich opuścił, przez co czuli się …puści, tak jakby brakowało im ważnej części samych siebie. Kończyny Adama z każdą sekundą słabły i gratulował sobie w duchu, że jednak zabrał wózek ze sobą.

- Nareszcie, co was tyle zatrzymało? - nagle usłyszeli głos z ciemności. Z głębokiego cienia spowijającego pobliską altanę wyłoniła się kobieta ubrana w elegancki biznesowy strój, niepasujący do tego otoczenia. Czarna garsonka i proste spodnie sugerowały, że korzysta z usług tego samego krawca co Nowak. Miała około czterdziestu lat, a na jej atrakcyjnej, lecz surowej twarzy gościł znudzony wyraz kogoś, kto widział już w życiu zbyt wiele. Zgasiła papierosa o ścianę i spojrzała na bohaterów zdziwiona, widząc przed sobą tylko trzy osoby - Gdzie do cholery jest Nowak?! -

KONIEC PROLOGU
 
Sindarin jest offline