Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2022, 22:50   #4
Crach
 
Reputacja: 1 Crach nie jest za bardzo znany
Markus'Zach'Wettel
Podróż do celu przez większość czasu mijała bez jakichś większych przeszkód poza jakże typowymi uciążliwościami jak chmary owadów niemiłosiernie kąsajacych zwierzęta pociągowe i podróżnych, ich mniejszych 'kuzynów' próbujacych na stałe zadomowić się w ubraniach i zakamarkach ciała mimo usilnych i często powtarzanych prób ich pozbycia (wysiłek raczej daremny przy wszechobecnym brudzie i braku środków czystości jak choćby balii z gorącą wodą by się wykąpać i wyprać ubrania)
Trudno było uwierzyć że podróżowali owianym złą sławą Szlakiem Kości. I tylko napotykane od czasu do czasu pozostałości innych karawan przypominały im o tym fakcie. Można by rzec miłe złego początki.


Chcąc zabić monotonię podróży obserwował niekiedy pozostałych by coś się o nich wywiedzieć i znaleźć jakieś słabe strony czy dające sposobność do ataku nawyki. Poniekąd 'zboczenie zawodowe' , troche też ostrożność.
Poza tym inni robili to samo mniej lub bardziej otwarcie i z większym lub mniejszym powodzeniem w kryciu się z tym zamiarem , czy sukcesem owych obserwacji.
Zwłaszcza Grupę Barnaby.
Niedziwne. Częste szukanie zwady i niekiedy niemal otwarta wrogość oraz próby zastraszenia pozostałych sprawiły że chyba nawet najbardziej ugodowo nastawieni w duchu zastanawiali się co zrobić jeśli zaczepki przerodzą się w otwarty konflikt. Szczerze chyba tylko to iż wzmacniali oni swoją obecnością obronność karawany sprawił że nie skończyli z poderżniętym gardłem gdzieś wcześniej na szlaku.
Bogowie świadkiem że niejednokrotnie świerzbiły go palce by pozbyć się 'problemu' gdy upijając się do nieprzytomności, często całą bandą, stanowili jakże łatwy cel.


Szlak boleśnie przypomniał o swej ponurej sławie gdy byli zmuszeni odeprzeć atak Uszatych - fakt iż było to tak blisko dotarcia do zapewniających bezpieczeństwo murów miasta , zaledwie dzień lub dwa drogi , tylko podkreślił jak niebezpiecznym miejscem mimo możliwości jakie oferuje jest Marchia Niland.



Treść testamentu była na tyle zaskakująca że chyba wszyscy opuścili nieco gardę.
Efekt - martwy "Rudy"

Propozycję Barnaby traktował dosyć podejrzliwie - istniała spora szansa że stary wyga odwracał tylko ich uwagę dając swoim ludziom czas by zajęli dogodną pozycję.
W końcu mimo , jak to skwitowali znajomi z bandy, fartownego rzutu on i pozostali wciąż przewyższali liczebnie jego bandę.

Fakt iż część okrążanych mogła nie wykazać jednolitej postawy wobec agresji, a może nawet po prostu zawahać się na chwilę licząc że da się może jeszcze rozwiązać problem bez dalszego rozlewu krwii idąc na ustępstwa względem żądań rzezimieszka byłaby mu tylko na rękę.

~Zaślepieni chciwością głupcy. Całe te bogactwa które się według testamentu niby nam należą,mogą nie być warte pergaminu na którym został spisany ~ pomyślał gównie o Barnabie i jego przydupasach.

Oczywiście sam też był zaintrygowany spadkiem ale podejrzewał że może wiązać się z tym niejeden haczyk.

Dla przykładu sama służba zajmująca się posiadłością może niezbyt przychylnie patrzeć na nie mającego ani kropli Rodzinnej krwii 'przybłędę' legitymującego prawa do tytułu i ziemi wątpliwej jakości testamentem.

~Może warto jednak sprawę rozwiazać pertrakcjami. Jeśli zadowolą się tym co było przy Erewardzie zostawiając nam testament , sygnet i może jedną czy dwie rzeczy potwierdzające prawomyślność testamentu oddanie im pozostałych rzeczy nie jest aż tak bolesną stratą~

Odgłosy walki mogły przyciągnąć Uszatych , albo coś jeszcze gorszego, W końcu wciąż byli poza zapewniającymi względne bezpieczeństwo murami miasta.

Rozważania o potencjalnie bezkrwawym rozwiązaniu sprawy (świeżo stygnących zwłok nie licząc) wyparowały na widok rozgorzejacego konfliktu.

Widocznie Fabian i Rodrigo mieli te same podejrzenia co do intencji 'negocjacji' Barnaby i postanowili zacząć działać zanim on i jego banda zajmą dogodne do ataku pozycje.

Tym razem , bacznie obserwujac co się dzieje nie dał się zaskoczyć. Wyćwiczonym przez wielokrotny trening ruchem tak szybkim że niemal nie dało się go zauważyć wyciągnął toporek i sztylet po czym cisnął sztyletem w Judę zgrywając swój rzut z Fabianem tak by rzezimieszek nie miał szans na uchylenie się przed atakiem.

Z toporkiem w ręce ruszył w stronę drugiego przeciwnika ustawiając się tak by zapewnić Sobie i Rodrigo przewagę.

Miał nadzieję że pozostali widząc co się dzieje otrząsną się z zaskoczenia i szybko przyłączą się do walki
_________________
5d20
12, 11, 7, 18, 7

5d100
72, 98, 100, 84, 60
 
Crach jest offline