Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2022, 11:49   #133
rudaad
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację

Słabo cedzone słowa Debry Singelton uderzały w wizję świata Wi jak zbierane, na zaporze, kamienie. Młoda Indianka kolejno zderzała się z nimi, wyraz po wyrazie, kolekcjonując coraz dotkliwsze sińce na duszy i zgarniając wciąż nowe rany na wierze we współczesną cywilizację. Słuchając matki z trudem przełykała łzy własnej racji - Bill Macrum nie żył i zabili go zwykli, przestraszeni, mściwi ludzie. "Przyjaciele". Dziewczyna potrzebowała chwili żeby uspokoić głos. Po niej, sama równie cicho i powoli zaczęła mówić dokładnie obserwując każdy gest matki:

- Glen Hale…

- Frank Chase…

- Tom McBride…

- i my… Debra Marshall…

- Carol Bredock…

- David Bianco…

- Nick Spineli ?

- Allison Oubre?

- Jack Falls?

- Kto jeszcze był z wami tamtej nocy na River Top?

Wikvaya mówiła, ale słowa trafiały w pustę, której nie zapełniał nawet żal. Znała imiona i nazwiska ówczesnych rówieśników Debry, którzy wciąż mieszkali w Twin Oaks, bo bycie popularną i rozpoznawalną miało tą zaletę, że nie tylko znano ciebie, ale i ty znałaś bardzo dobrze, bardzo wiele osób.

- Nie pamiętam - odparła w końcu matka. V wiedziała, że nie chce zdradzać nikogo, kogo obecności już nie potwierdziła.

Skoro Debra milczała to jej pierworodna też nie miała dużo do powiedzenia. Ciężka cisza wisiała nad nimi jak burzowe chmury, w ostatnich tygodniach, nad miasteczkiem. Przelewając na nie swoje własne cierpienie Wi odważyła się znów spróbować nawiązać kontakt... Posprzątać chociaż jakiś bałagan w swojej głowie:

- Mamo, ja wiem, że nie chciałaś niczyjej krzywdy. Przepraszam, ale… Muszę zapytać po tych wszystkich latach… Czy Ty… wróciłaś do Twin Oaks i zostawiłaś Hawoi, bo czułaś się odpowiedzialna za to wszystko? Zobowiązana pilnować waszej wspólnie-stworzonej tajemnicy?

- To skomplikowane - wyszeptała mama, a córka straciła nadzieję. Mimo to nie mogła zostawić jej samej. Nie mogła zostawić brata bez rodziny:

- Nic nie jest łatwe, zwłaszcza teraz. Wytrzymaj dla nas. Daryll nie dałby rady stracić kolejnej bliskiej mu osoby, a ja bez Ciebie nie będę miała żadnego powodu by nie powiedzieć prawdy rodzinie Billa. Zasługują na to. Byli dla nas dobrzy, kiedy my potrzebowaliśmy opieki. Anton nas odwiedził, w przeciwieństwie do Fallsa… który był tylko tam gdzie byłaś ty... jakbyśmy my nie mieli dla niego żadnego znaczenia.

Przez chwilę jeszcze patrzyła w twarz rodzicielki mając nadzieję, że zobaczy w niej chociaż tyle, ile widziała w czasie ostatniej rozmowy z nią, Daryllem i Markiem. Nic takiego nie miało miejsca. Matka zamknęła oczy i chyba z wysiłku zasnęła. Wi nie zobaczyła nic i niezrozumiała dlaczego taki wielki ciężar musiał się stać śmiertelną tajemnicą. Ich tajemnicą.

Pocałowała śpiąca kobietę w czoło i ułożyła jej delikatnie włosy na poduszce. Złamana kolejną niesprawiedliwością losu z dużym trudem, bo na drżących z niewykrzyczanych emocji nogach, wróciła do siebie. Liczyła na to, że może Hawoi jeszcze nie śpi. Nie szukała go jednak specjalnie. Słaba, smutna i mała ,krok za krokiem, zmierzała do swojego łóżka by odpocząć zanim będzie musiała podjąć decyzję co robić dalej. Teraz nie umiała niczego. Jej własna matka przywiązała do szyi dziecka ciężar… który mógł z łatwością dorosła osobę wciągnąć w czarną toń rozpaczy i utopić w niepokoju rozszarpaną bezsilnością duszę.

Prawdziwa La Llarona...
*
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
rudaad jest offline