Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2022, 15:07   #134
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Daryll & Mark cz.I

Daryll siedząc w towarzystwie Macrumów skurczył się w krześle i gapił w talerz. Nie wiedzieć czemu poczuł się jak bohater „Teksańskiej masakry piłą motorową”, zaproszony na kolację przez rodzinę kanibali, co było głupotą, niemniej obecność zdziwaczałego Davida i staruszki przytłaczała. O wiele łatwiej by to zniósł gdyby miał przy sobie Wii, jej ojciec jednak dobitne wytłumaczył chłopakowi, że czas odciąć pępowinę od siostry i samemu stawić czoło światu.

Nie jest to takie proste, gdy obok może siedzieć morderca biegający po Twin Oaks w masce wilka i przebiegła wiedźma udająca starczą demencję. Gdyby nie Mark, chłopak szybko by pewnie podziękował za gościnę i się ulotnił.
Młody Singelton nie tknął mięsa skupiając na ziemniakach i kukurydzy. W końcu wyciągnął z kieszeni zmiętą kartkę, na której wyrysował symbol. Wyprostował papier i położył go przed seniorką. Staruszka bredziła coś o topielcach, ale na razie Singelton nie wnikał w temat.

- Może nam pani powiedzieć co to za symbol? Co on oznacza? – zapytał ostrożnie.
Babcia nawet nie spojrzała na kartkę.

Zanurzyła łyżkę w swojej brei, problem jednak polegał na tym, że zanurzyła ją drugą stroną, tak że nie udało jej się nabrać zawartości do łyżki. Uniosła ja jednak do bezzębnych ust w połowie drogi orientując się, że coś jest nie tak. David Macrum pośpieszył babci z pomocą. Ujął jej dłoń, obrócił łyżkę w palcach i pomógł nabrać gęstej papki. Seniorka rodziny uniosła łyżkę do buzi, ale nim wpakowała sobie ją do ust, połowa zawartości znalazła się na niej i na stole. Nie przejęła się jednak i z zadowoleniem mlaskała i ciamkała, ale nie odpowiedziała na pytanie. Nawet nie spojrzała na kartkę.

Mark miał nadzieję, że nigdy nie znajdzie się w takim stanie umysłowym i był pełen podziwu dla Davida za cierpliwość, z jaką odnosił się do staruszki.
- Co to znaczy? - spytał, po czym namalował symbol na stole, wykorzystując znajdującą się tam papkę.

Starucha spojrzała na niego, a na jej twarzy pojawił się dziwny uśmiech.
- Bill? - zamrugała powiekami a zamglony wzrok zatrzymał się na Marku. - Bill? Ale z ciebie przystojny kawaler.

Daryll czuł, że rozmowa ze staruszką nie ma większego sensu. Skoro pan Anton nie był w stanie wyciągnąć od matki żadnych informacji, dlaczego im miałoby się udać. Bardziej Singeltona interesowało, co kryje się w głowie kobiety. Czy rzeczywiście postradała rozum? A może za tym dość przytomnym, złowrogim spojrzeniem kryło się coś więcej? Żeby to ustalić, musiał ją sprowokować, wybić choć na chwilę z roli.
- Skoro o tym mowa. Ja i Mark widzieliśmy przedwczoraj Billego w górach…
Daryll zrobił wymowną pauzę. Za chwilę zamierzał dokończyć drugą część, zdania, ale przez ten jeden krótki moment trwający kilka sekund uważnie przyglądał się reakcji staruszki szukając odznak zrozumienia, śladów przebiegłej inteligencji.
-…znaczy się, kogoś kto nosił jego maskę wilka – sprostował, by nie narażać siebie i kolegi na gniew rodziny.

Spojrzenie Antona Macruma powędrowało na Darylla. Było twarde i podejrzliwe, jakby ojciec Billa zastanawiał się, w jaką chorą grę przyszli tutaj grać. David za to spojrzał z nienawiścią, tak dziką, że Daryll miał wrażenie, że brat Billa rzuci się zaraz na niego. Wzrok babci pozostał zmącony mgiełką zapomnienia, ale twarz staruszki wykrzywił grymas odrazy.
- Tak. Maska Billa. Paskudny prezent. Paskudny. Bill nie powinien jej nakładać. Mówiłam mu. Tyle razy mu mówiłam. Zawołajcie go do domu.
- Babciu - David przemawiał łagodnie, niemal czule, ale spojrzenie, jakim obdarzył gości było zupełnie inne - złowrogie i ostrzegawcze. - Babciu. Przecież wiesz, że Bill nie żyje. Od wielu, wielu lat.
- Nie żyje? - zdziwiła się staruszka. - Niemożliwe. Przecież wczoraj z nim rozmawiałam. A może przedwczoraj. Pytał mnie o coś.
Chwilę później znów wlepiła wzrok w zawartość talerza.

***

Już po wyjściu z domu Macrumów, gdy szli z Markiem do samochodu, Daryll wciąż bił się z myślami. W końcu zatrzymał się i zwrócił do kolegi.
- Nie chcę cię w to mieszać Mark, ale chyba powinieneś wiedzieć...na wypadek gdyby coś mi się stało. Jutro idę do domu Fallsa. Dość już mam tego prania brudów i tajemnic. Nie umiem gadać z ludźmi. Jeśli to ten skurwiel zaatakował moją mamę i siostrę, dowiem się tego po swojemu.
Singelton uznał, że powinien też o swoich planach powiedzieć Wii. Nie wiedział, czy siostra będzie próbowała go zatrzymać. O ile ją znał, prędzej wymusi na nim, żeby stać się wspólnikiem zbrodni. Już raz złamali prawo, włamując się do pokoju Gunna. Tyle, że użyli zapasowych kluczy i jako pracownicy pensjonatu mieli alibi. Włamanie do domu gliniarza to już nie przelewki, lecz realna groźba spędzenia najbliższych lat w kryminale. Daryll nie wiedział jeszcze jak się do tego zabierze, musiał polegać na własnym instynkcie i wiedzy wyniesionej z filmów i telewizji. Gdzieś duchu czuł, że tego pożałuje, ale nie zamierzał się wycofać.
Kiedy już znalazł się w samochodzie Fizgeralda, poprosił by ten podrzucił go do szpitala. Noc zamierzał spędzić przy siostrze i mamie.
I latarką Barneya włożoną za pasek spodni.
Miał przeczucie, że po zmierzchu Wilk kolejny raz wyjdzie na żer.
 
Arthur Fleck jest offline