Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2022, 17:56   #135
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Daryll & Mark (cz. 2)

Mark uważał słowa staruszki za zwykłe bredzenie, spowodowane demencją, ale zawsze była szansa, że babcia powie coś, co naprowadzi ich na jakiś trop.
- Czy Bill był w masce, gdy przyszedł porozmawiać? - spytał.
- Ta maska to był prezent? Kto mu ją dał panie Macrum? – zainteresował się chłopak zwracając do Antona w czasie gdy Mark ciągnął seniorkę za język.
- Bill to dobry chłopak. Dobry chłopiec. Grzeczny i cichy - odpowiedziała staruszka próbując napełnić łyżkę, ponownie nie tą stroną, co należy. - Bawi się w szopie. Lubi tam się bawić.
David spojrzał na Marka. Jego ciemne oczy pociemniały jeszcze bardziej. Wyraźnie nie podobało mu się ich zachowanie i to, że pytają jego babcię o rzeczy z przeszłości.
- A co ci do tego? - Anton najwyraźniej podzielał poglądy syna, bo ton jego głosu zmienił się z neutralnej uprzejmości do z trudem maskowanej, ale zauważalnej, niechęci. - To było ponad dwadzieścia lat temu. Ja już o tej cholernej masce zapomniałem. Nie wiem czy dał mu ją brat, czy któryś z jego kolegów, a może któraś z dziewuch, co tu wtedy przyłaziły do chłopaków. Wiem, że miastowe gadają, że ktoś w takiej wilczej masce zamordował tę biedną dziewuchę od Mac'Bridgów. I że dziabnął twoją matkę i siostrę. Ale, powiem ci to prosto z mostu, bo mnie denerwują te pytania. Taką cholerną maskę można kupić wszędzie. Guma i inne gówno. W każdym cholernym sklepie przed dniami przebierańców. A teraz, jeśli macie niepokoić moją matkę, to może lepiej będzie poczekać aż zje. Jej umysł nie bardzo wie, który mamy dzisiaj rok. A o tych strasznych wydarzeniach zapomniała. I akurat ich lepiej aby sobie nigdy nie przypomniała. Straciła wtedy dwóch wnuków, a ja, dwóch synów. Na pewno chcecie nas wypytywać o tamte czasy? Co jeszcze? Może powiecie, że Bill wrócił i znów szaleje wokół miasteczka, a my ukrywamy go na naszej farmie lub w lasach obok niej. Uwierz mi, młodzieńcze, już to przerabiałem wtedy, gdy Bill zaginął, a policja nie wierzyła, że nie mamy z tym nic wspólnego. Odpowiem wam to co im wtedy. Nie wierzę, że to zrobił Bill. Myślę, że to był ktoś inny. Ktoś, kto wykorzystał pewne … hmmm…. słabości mojego syna. Posłużył się nim. A Bill mu przeszkadzał, więc się go jakoś pozbył i ukrył ciało. Ten chłopak nie poradziłby sobie w górach. Był jak duże dziecko. Miał swoje wady, ale nie zabiłby nikogo, a już na pewno nie swojego brata i dziewczynę, w której się podkochiwał, jak pół miasteczka jej rówieśników zresztą. Więc przestańcie męczyć moją matkę, jedzcie, cieszcie się obiadem, a pogadajcie ze mną. Davida wtedy nie było w mieście. Służył i bronił ojczyzny.
- Przepraszam panie Macrum – odpowiedział szczerze Daryll, ścisnęło go w gardle – Nie mam pojęcia co się stało tamtej nocy gdy zginął Sam i jego dziewczyna, ale wiem jedno…to przez tą maskę zrobiono z Billego mordercę. Świadkowie widzieli kogoś, kto uciekał w niej z miejsca zbrodni. Ale ma pan rację, to wcale nie musiał być pana syn! Dlatego zapytałem kto mu ją dał. Bo może to był prawdziwy zbrodniarz? Ktoś kto zabrał panu synów, a teraz próbuje dalej szargać imię Billego podszywając się pod niego. Zabił naszą koleżankę ze szkoły i poluje na nas. Gdyby pan sobie to przypomniał, moglibyśmy dorwać tego skurwysyna. Pomścić nasze rodziny. Czy jest jakaś osoba, która przychodzi panu do głowy w pierwszej kolejności? Od kogo mógł dostać tą maskę? Hale? Albo… ktoś od Fallsów?
- Nie wiem. Bill miał kilkanascie dni wcześniej urodziny. Dostał wtedy dużo prezentów. A chłopaki mieli sporo znajomych i przyjaciół, więc i Billa odwiedzało sporo ludzi. Tutaj, kiedyś, w sadzie i na podwórku buszowała kupa małolatów. Aż człowieka czasami złość brała na te wrzaski i popalanie fajek za stodołą.
- Szkoda - powiedział Mark. - Przedtem przyniosła wiele szkody, teraz nie jest lepiej, chociaż nie wiemy, kto za tym stoi. Czy Bill, nosząc maskę, był... - Mark przez moment zastanawiał się nad doborem słów - ...inny? Miał gorszy charakter? Nietypowo się zachowywał? I czy - zmienił temat - może pan coś powiedzieć o Jacku Fallsie?
- Bill? - zamyślił się Anton. - Bill generalnie był specyficzny. Kiedy zakładał maskę to się wygłupiał. Lubił nas straszyć. A my lubiliśmy udawać, że się boimy. Wtedy Bill warczał, udawał zwierzaka. Trochę nieporadnie. A co do szeryfa. To dupek. Ale nasz dupek. Jest w porządku. Cieszę się, że wyszedł na ludzi, bo nie zapowiadał się tak. Jego staruszek. Cóż. Powiedzieć, że pił i miał ciężką rękę to nie powiedzieć nic.
Singelton próbował poukładać sobie w głowie wszystko co usłyszał od Antona i jego matki. Przy stole siedziała, jeszcze jedna osoba, która do tej pory się nie udzielała, rzucając nastolatkom gniewne spojrzenia. Daryll przełamał strach i zwrócił się w końcu do Davida.
- A pan panie Macrum? Co pan myśli o tym wszystkim? Podejrzewa pan kim może być przebieraniec, który lata w masce Billego?
- W masce Billego? - Wtrącił się Anton. - Policja ją wtedy wzioła i nigdy jej nie oddali.
Daryllowi krew odpłynęła z twarzy jakby znów białaczka wróciła z całą swoją niszczycielską siłą, spojrzał najpierw na Marka a potem znow na Antona.
- Czyli…przez te wszystkie lata…była w policyjnym depozycie…?
Czy było to pytanie, czy stwierdzenie? Może jedno i drugie.
- Policja, czyli Falls... - Mark spojrzał na Darylla.
Singelton odpowiedział koledze skinieniem. Myśleli o tym samym. Chłopak brał pod uwagę winę gliniarza, obok Davida był przecież ich głównym podejrzanym, ale informacja o masce go zmroziła. Jack Falls jest Wilkiem. Jack Falls to morderca.. Przypomniał sobie wspólny posiłek, gdy Falls odwiedził rodzeństwo w pensjonacie. Czy poczciwy, uczynny gliniarz podkochujacy się skrycie w Debrze Singelton to kolejna z masek? Wiele wskazywało na to, że tak.
- Masz jeszcze jakieś pytania Mark? - spytał w końcu.
- Tylko o te symbole - odparł zagadnięty. - I o ostatnią wizytę Billy'ego. Ale nie wiem, czy uzyskamy jakąś odpowiedź...
Spojrzał na babkę.
Staruszka memłała niewprawnie łyżką w jedzeniu całkowicie nie zauważając niczego wokół niej.
- Panie Macrum - Mark zwrócił się do najstarszego z mężczyzn - gdyby się pan czegoś dowiedział na temat znaczenia tych symboli, to byśmy byli wdzięczni za informacje.
Stary mężczyzna spojrzał na chłopaka mniej więcej tak, jakby ten był nie do końca sprawny na umyśle. Widać było, że albo doskonale udawał, że znaczki to nie "jego bajka" albo rzeczywiście nic o tym nie wiedział. On zajmował się owcami i hodowlą jagniąt, a nie symbolami. Ale pokiwał głową, jakby przyjął do wiadomości propozycję Marka.*
Singelton nie zdążył uprzedzić Marka, że nie ma co liczyć na wyjaśnienia starego Macruma. Anton wiedział tyle co oni, albo nawet mniej. Gdyby było inaczej, nie prosiłby Darylla o przysługę. Przepytywanie staruszki też okazało bezcelowe, seniorka rodu chyba rzeczywiście cierpiała na demencję, choć chłopaka zastanawiało dlaczego zorganizowała Billemu pośmiertny ołtarzyk, skoro uważa, że wnuk żyje a nawet ją odwiedza. Nie miał siły tego roztrząsać, ponieważ nawiedził go i opętał obraz gliniarza-mordercy. Bynajmniej nie Hale’a a jego podwładnego. Niemal wszedł w skórę Barta i jego oczami widział moment, gdy Jack Falls siedzi w radiowozie i przymierza maskę wilka. Daryll już wiedział co musi zrobić. Ojciec Wi miał rację. Daryll pokonał śmierć, a teraz musi stawić czoło jej posłańcowi. Koniec z przepytywaniem. Czas w końcu zapolować.
Tak na poważnie.
 
Kerm jest offline