Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2022, 17:05   #6
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
"Rewolucja nie będzie nadawana", jakby tak nawiązać do amerykańskiego tytułu z lat siedemdziesiątych. Tyle że rewolucja, jaka marzyła się działaczowi Neosanacji w osobie Kornela Posłusznego, miała nie być ani nadawana, ani przeżywana. Rewolucyjne zapędy chłopaka prędko zostały ukrócone rządową obławą na komórkę paramilitarnych opozycjonistów (by nie powiedzieć terrorystów), w skład której wchodził i której działania organizował; później prędkim procesem (bo Alternatywa nie miała w zwyczaju przeciągać procesów swoich przeciwników politycznych) i w końcu zesłaniem do Czerska, gdzie gnił już trzeci rok. I chociaż takie, a inne karty rozdał los, to nie zdawały się one złamać ducha Posłusznego. Ba!, efekt był pozornie odwrotny, bo już i tak zradykalizowany adorator Marszałka zradykalizował się jeszcze bardziej, utwierdzając w swoich przekonaniach, a nienawiść jaką pałał do Alternatywy tylko zestaliła się jeszcze bardziej.

Łatka “czarnej owcy” zdawała się być permanentnie przyklejona do Kornela od formujących lat młodzieńczych; z tymże statusem krystalizującym się już w rodzinnym gronie (w kwestiach mniej lub bardziej znaczących, jawnych lub ukrytych), nabierającym konkretniejszych kształtów podczas studenckich eskapad (tatuaże, założenie punkowej kapeli, eksperymenty i liberalne poglądy) i wreszcie krzepnącym w szeregach Neosanacji (która siłą rzeczy egzystowała poza głównym nurtem społecznym). W końcu w samym Zakładzie Karnym w Czersku, gdzie Kornel odstawał od skazańców na wiele sposobów, od wyglądu poczynając. Bo gdzież tej wydłużonej i wychudzonej sylwetce, w której próżno było szukać fizycznej siły, było do większości kryminalistów odsiadujących tutaj wyroki. Chyba tylko status działacza Neosanacji - która nota bene garściami czerpała z najświetniejszych pionierów terroryzmu, mogąc czasami zawstydzić nawet Irlandzką Armię Republikańską - działała na jego korzyść i nie skończył jako chłopiec do bicia (i do gorszych rzeczy). Tym, że do krwawych działań sam nigdy nie przyłożył bezpośrednio ręki, nie chwalił się nikomu. Kornel roztropnie pielęgnował taką, a nie inną reputację. Równie roztropnie wkręcił się też prędko do tego gangu, bardziej podpadającego pod “bandę odmieńców”, ale i tak. Lepsi oni, niż neonaziści czy inni szaleńcy.

I tak jak lubił się kryć za dominującą osobowością, jaką była “Zmora”, tak “Wiśnię” darzył szczerą sympatią, a “Królową” należytym szacunkiem. Gdzieś nawiązane zostały z nimi jakieś nici porozumienia, lub chociaż kruche partnerstwo, a już na pewno jako taka kordialność (co z tego, że być może jednostronna?). Sprawy miały się jednak o wiele inaczej z pozostałą dwójką, którą tolerował jedynie z przymusu, początkową otwartą wrogość z czasem zmniejszając “tylko” do otwartej niechęci. Zwłaszcza pod kierunkiem Dunina-Wilkosza, któremu Kornel zawdzięczał wyrok jaki wydał na niego sąd, okraszony nawet niesłuszną karą za szpiegostwo na rzecz Republiki Federalnej Niemiec. “Tumak” czerpał więc nieziemską przyjemność z wbijania byłemu już prawnikowi słownych szpil, sam fakt jego skazania uważając za oznakę kosmicznej sprawiedliwości czy też dowód na istnienie karmy. “Misery acquaints man with strange bedfellows”, cytując Szekspira.

I ich zgraja była tego najlepszym przykładem.


***



Wolność! Wolność i swoboda! Chociaż nie, nie do końca. Zaledwie przedsmak wolności, oportunistycznie wywalczony szaleńczą ucieczką jak najdalej od więziennych murów. Jak najdalej i jak najprędzej, niemal na oślep w egipskich ciemnościach, rozświetlanymi tylko odległymi błyskawicami. I krótki przystanek, wymuszony słabą kondycją większości obecnych, gdy zaskoczyło zasilanie awaryjne więzienia. “Tumakowi” taka pauza też była potrzebna, chociaż obyło się u niego bez zwracania tego, co więzienne kuchty miały czelność nazywać “jedzeniem”. Stał tylko zgięty wpół, z kościstymi dłońmi na kolanach i charczał. Pluł, rzęził i charczał. Płuca paliły. Kręciło mu się w głowie. Po części przez ten peleton, po części z uniesienia, jakie wzbudzała wizja wolności. Nawet cyniczny pesymizm odszedł chwilowo w zapomnienie, wracając jednak nader prędko gdy serce przestało już grozić wyrwaniem się z klatki, a płuca zaczęły wracać do normalnego działania.

- Do-do-dobrze. Najp... Najpie... - Kornel wysapał, ścierając pot z czoła. - Kurwa. Najpierw zmiana stroju, później wszystko inne. Lumpeks na razie musi nam starczyć.

Kornel przeciągnął się prędko z jękiem i, raz-dwa, szarpnął głową wte i wewte, z charakterystycznym dźwiękiem strzelających stawów szyjnych wypełniającym chwilową ciszę. A później, dla poprawki, strzelił każdym z długich palców po kolei, tym swoim irytującym zwyczajem.
 
Aro jest offline