- Ktoś nie śpi, żeby ktoś spać mógł.
To była jedyna odpowiedź na jaką mógł liczyć John Taylor, gdy poddał w wątpliwość śmierć zakładników. Doktor musiał w swoim życiu zbłądzić, ale miał w sobie pokłady dobra, których być może sam nie dostrzegał, ale wyraźnie rezonowały w towarzystwie Oppenheimera, Langforda,…Melody. Został stworzony by nieść ukojenie a nie śmierć i rozpacz. McCoy nie najął go by stał się mordercą, lecz by morderców utrzymał przy życiu.
Ze swoich obowiązków jak na razie wywiązywał się doskonale.
A Martha Farrens i maszyniści jeśli usłyszeli coś czego nie powinni usłyszeć, nigdy już nikomu o tym nie opowiedzą. Zapłacili wysoką cenę za spokój jaki towarzyszył szubienicznikowi, w czasie dalszej podróży przez prerię. Sekrety McCoya były na razie bezpieczne i o ile Paluch Berger albo stara wdowa nie zmartwychwstaną tak pozostanie.
Kolejny obóz, który rozbili pozostawiał wiele do życzenia, ale Oppenheimer sypiał w gorszych warunkach i nie zamierzał narzekać. Zasiadł przed ogniskiem by rozgrzać stare kości. Płomienie rosły, z mroku wyłoniła się dwie szare ćmy, jedna ślepo podążała za drugą. Pierwsza zdążyła odlecieć, drugą strawił ogień. Właśnie wtedy usłyszał śmiech Melody. Było coś przerażającego w tej szczebiotliwej radości połączonej z bezrefleksyjnym zabijaniem. Bardziej przerażającej niż głębokie blizny na szyi i martwe oko wypełnione krwiakami. Jak alienista zafascynowany obłędem, w milczeniu obserwował dziewczynę. Widział jak próbuje przymilać się do Elizabeth. Co zrobi jeśli ta odrzuci jej przyjaźń, zrani jej uczucia? Jakie konswekwencje czekają Dixon i do czego jeszcze zdolna jest Melody?
- Jeżeli chcemy mieć jakieś szanse by dobrać się do złota, powinniśmy wykoleić pociąg – odezwał się ochrypłym głosem, gdy dziewczyna wspomniała o planach - Katastrofa kolejowa oznacza ofiary, ofiary oznaczają chaos, chaos oznacza dezorientację w szeregach wroga. To wszystko daje nam przewagę, przynajmniej na początku.