Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-06-2022, 12:19   #62
Fenrir__
 
Fenrir__'s Avatar
 
Reputacja: 1 Fenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputację
Marine oczekując na posiłki zrobili wszystko co się dało. Odpowiednio zdewastowali i rozczłonkowali ciała Legionu aby uniemożliwić ich ponowne ożywienie. Piechociarzom w stanie krytycznym zaaplikowali stasis, zebrali sprzęt i oczyścili miejsce na kamiennym kręgu dla śmigłowca.

Gdy minęło pół godziny usłyszeli warkot wirnika by kilka minut później Guardian przesłonił niebo i zaczął zniżać pułap aż w końcu siadł na kamiennym podłożu. Gdy trap opadł i oddział lekkiej piechoty w towarzystwie zespołu medycznego wylał się z transportera Marine opuścili broń i wyszli zza osłon terenowych. Dopiero teraz słysząc krótkie ponaglające rozkazy kapitana opadła im adrenalina i przyszło rozluźnienie.

Zajęli miejsca wewnątrz, przypięli się do siedzeń, ubrali słuchawki i w końcu mogli odpocząć dając innym teraz szansę na ogarnięcie bałaganu jaki po nich został. Umiejętność spania w każdych warunkach spowodowała, że nawet nie zauważyli kiedy byli już w powietrzu, a obudzili się dopiero gdy dotknęli lądowiska na Fulcrum.

- Zbierajcie się! - zarządził kapitan piechoty trącając ich i wskazując na wyjście ze śmigłowca, który nie wyłączał wirnika. Była jasne, że tylko podrzucili ich do bazy, a sami wracają na Elewood lub do samego Torkertown.

Ross ze swoimi medykami wszedł na pokład Guardiana i dokonał oględzin Payton i piechociarzy. Pokręcił głową, na co kapitan odpowiedział skinieniem. Na Fulcrum zeszli tylko September, McBride i Doe, a reszta odleciała na wschód.

- To co idziemy złożyć raport i wolne? - rzuciła September w powietrze, jakby nie mówiła do nikogo konkretnego, ale gdy tylko wypowiedziała te słowa zobaczyła Morrisa, który niespiesznym, oszczędnym krokiem szedł w ich kierunku.

- Jak poszło? - zagaił gdy tylko nieco ucichł głos silnika. W jego głosie można było wyczuć coś na kształt troski czy wyrzutów sumienia, a pytanie samo w sobie sugerowało, że od O’Reilego dowiedział się już wszystkiego co zostało przekazane w meldunku.

- Uprzejmie proszę o zgodę na utratę świadomości - odparła Ariel nieudolnie salutując, po czym postąpiła parę chwiejnych kroków w kierunku lazaretu…Wiedziała, że nie idzie na własnych nogach, tylko na pożyczonych i że przyjdzie jej za to drogo zapłacić. Była blada, naćpana i ledwo żywa. Wiedziała, że jak upadnie opatrunki kolegów puszczą i wyleje się z niej resztka życia. Mimo to starała się jeszcze dotrzeć do lazaretu o własnych siłach. Czuła się jak na wpół pusty worek z krwią. Ta myśl ją rozśmieszyła…. Jak przedziurawiony woreczek z krwią, z którego cudowne czerwone źródło życia wycieka przy każdym zachwianiu, zostawiając z tyłu drobne paciorki krwi…Jak tam dojdzie to położy się i uśmie, albo umrze… w sumie to teraz było jej już wszystko jedno… Zastanawiała się tylko czy zdąży jeszcze zapalić i czy z jej klatki piersiowej spomiędzy bandaży uniosą się stróżki dymu… Ale by to było zabawne…

Jak wpółśnie zarejestrowałą jeszcze jak łapią ja jakieś ręce. Twarz była znajoma, ale nie kojarzyła do kogo należy. Oczy miała ciężkie, a nogi jakby zyskały swoją świadomość bo niosły ją niezależnie od decyzji mózgu.
 
Fenrir__ jest offline