Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-06-2022, 21:02   #20
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Minęły kolejne dwie noce? A może trzy? Łatwo było zatracić tu się w czasie.
Nowy Jork ciągle zaskakiwał, a Cyril zawsze miał jakieś sprawy do załatwienia… które oczywiście musiała załatwić podległa mu koteria, zastępując go w tym zadaniu. Nie zawsze było to coś ekscytującego. Najczęściej coś trzeba było przywieźć, coś zawieźć, z kimś pogadać. I zwykle od gadania byli Ventrue z jej ekipy, ona miała stać i pilnować okolicy.
Czasami trzeba było po prostu podjechać limuzyną do myjni samochodowej. Ot, duperelki które przerywały rutynę kolejnych nocy. Tu… tego nie było. Cyril nie dzwonił, a od Ann nikt niczego nie wymagał. Była sama i sama musiała decydować czym wypełnić pustkę kolejnych nocy na zadupiu Wielkiego Jabłka.



I wypełniała je nudą, bólem i łomotem. Nudę zapewniała jej praca na stacji benzynowej, resztę otrzymywała podczas treningów u Garry’ego. Tam zresztą też i zakradła się nuda. Obijane co noc ciało zrastało się podczas snu i… z każdym kolejnym biciem ciało Ann robiło się coraz bardziej otępiało. Bolało coraz mniej i każdy raz stawał się coraz mniej zauważalny. Może to ta legendarna wytrzymałość… może po prostu, zbyt długo była na ćpunskiej diecie, że zaćmiony morfiną umysł nie potrafił odczuwać bólu. Niemniej Garry był zadowolony z wyników i według niego, Ann wkrótce zakończy ów trening sukcesem.
Sama caitifka nie była pewna czy powinna się z tego powodu cieszyć, czy smucić. I czy rzeczywiście jest tak twarda jak twierdził hippisowaty Gangrel ?



Była to już trzecia noc i to późna, gdy William i Ann czekali wspólnie na przyjazd limuzyny Fundacji Henry’ego Palafox Lumiere'a. Bo taką siedzibę i nazwę obrali sobie Tremere w Nowym Jorku. Choć wśród wampirów krążyła inna prześmiewcza nazwa tej organizacji… Howard Phillips Lovecraft Foundation. I była równie trafna. Ów tajemniczy Henry, założyciel Fundacji był filozofem i profesorem religii, stworzył jakieś tam teorie na temat rozwoju wyznań starożytnego Egiptu, które nie dały mu nawet długiego wpisu w encyklopedii. Był też założycielem Fundacji, która prowadziła badania dotyczące starożytnych kultów i fundowała stypendia zdolnym studentom kierunków humanistycznych, oraz opłacała praktyki na różnych wykopaliskach.
Na zewnątrz fundacja jakich wiele na świecie, w dodatku o niszowych obecnie zainteresowaniach i tematyce. W środku zbór Tremere i ośrodek rekrutacyjny ghuli. Ann miała okazję zwiedzić go za życia. Wtedy uznała to miejsce za dość szowinistyczne i nudne. Dopiero po śmierci odkryła upiorną prawdę.

Limuzyna powoli nadjeżdżała przed hotel Lukrecji. William i Ann mieli być komitetem powitalnym, gdyż… Joshuę wezwano do wypadku i jako pełniący rolę szeryfa nie mógł się wymigać od swojej śmiertelnej roli. Dlatego też zadania powitania gościa klanu Tremere spadło na Blake’a. A Toreador wziął Ann do pomocy. Sama Ventrue odmówiła bowiem kategorycznie osobistego powitania Tremere. Czekała na niego w swoim biurze i nie zamierzała go opuszczać.
Tak więc… stali obok siebie. Czekali aż ciemna limuzyna ze złotym logo Fundacji zatrzyma się przed nimi.



Najpierw wysiadł z niej kierowca. Rosły murzyn o łysej głowie i krótkiej bródce. Ubrany w czarną skórzaną kurtkę, spod której wystawała lekko rękojeść uzi. Ann znała tego typa.
Raze z klanu Gangrel. Najemnik i to dość drogi. Brutalny w walce i skuteczny w polowaniach. Zabójca, ochroniarz, kurier. Sprawdzał się w każdej roli. Tym razem był szoferem, ochroniarzem i opiekunem. I nie wydawał się szczególnie zadowolony z tego zadania.

Obszedł wóz i otworzył drzwi do limuzyny. Wysiadł z niej blady, stary Tremere o wyjątkowo niebieskich oczach i kościstej twarzy, ubierający się w elegancką czerń. Serce Ann by stanęło w miejscu, gdyby nie to że już od dawna nie było.
Wysłannikiem Palafoxa był… Cyril.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 14-06-2022 o 21:07.
abishai jest offline