Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2022, 01:04   #62
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 14 - 2520.03.28; bzt (5/8); przedpołudnie

Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; trasa Lenkster - Zelbad; górska dolina
Czas: 2520.03.28; Bezahltag (5/8); przedpołudnie
Warunki: ; na zewnątrz: jasno, zimno, pogodnie, d.sil.wiatr



Wszyscy



- Nie no jak tak będzie wiało to prędzej pospadacie z tych drzew jak dojrzałe ulęgałki. - coś w ten deseń rano powiedziała Petra jak jeszcze razem siedzieli przy ognisku i śniadaniu. I miała rację. Rano wiało całkiem mocno. Na tyle, że wiatr poruszał koronami krzaków i mniejszych drzew i konarami tych większych. Do tego mżyło co mocno ograniczało zasadność używania łuków. W całości więc cała akcja stanęła pod wielkim znakiem zapytania. Petra i Inez zastanawiały się na głos czy nie odwołać całej akcji i przełożyć ją na obiad albo wieczór czy raczej kolejny poranek. Naradzały się z tropicielkami i rangerami jakie dają prognozy na pogodę. Bo jakby jeszcze się poprawiło jakoś w miarę szybko można by poczekać ale jakby miało sie utrzymać czy pogorszyć z tą aurą to lepiej było ruszać dalej.

To, że wilki gdzieś tu są pomimo niepogody dało się poznać. W nocy znów podeszły pod obóz. Ale tym razem ludzie byli na to lepiej przygotowani niż ostatniej. Bruno i parę innych psów ostrzegły straże o niebezpieczeństwie, ci chwycili za polana z ognisk robiąc z nich pochodnie i krzykami odpędzili napastników. Ale dało się odczuć, że wilki o nich nie zapomniały. Dalej szukały słabego punktu aby urwać jakiś krwawy ochłap. No a rano była ta rozmowa jak się obie szefowe zastanawiały co tu począć dalej.

- To ja nie wiem gdzie dokładnie jest ten Bastion. Ale jak to ma być tyle drogi jeszcze to chyba nie. Nie powinny iść za nami aż tak daleko. Powinny działać na swoim rewirze. Ta dolina, może sąsiednie. A ten Bastion to chyba ma być dalej. - Olga trochę wahała się w swojej opinii bo nie była jeszcze w cywilizowanej stolicy gór więc nie była pewna jak to daleko. Tyle co z opisów obu szefowych. Ale uznała, że do samych bram Bastionu to te wilki chyba nie powinny ich odprowadzać. Co najwyżej do granic swojego rewiru. Tylko jak pierwszy raz je spotkali to nie wiadomo było gdzie jest ta granica.

- A pogoda no mżyć chyba powinno przestać niedługo. Z tamtej strony doliny jakby się przejaśniało, może wiatr przegna chmury. - Uta za to wypowiedziała się w sprawie prognozy pogody. Słysząc to pozostali też popatrzyli w tamtą stronę. No tam, na końcu doliny co było widać to te bure, deszczowe chmury jakby się kończyły. Była szansa, że jakby tendencja się utrzymała to ten silny wiatr zwieje stąd chmury i chociaż problem mżawki odpadnie.

- No dobra to poczekamy ze dwa pacierze i zobaczymy. - zdecydowała w końcu Petra wstrzymując na razie odjazd karawany. Okazało się, że prognozy lokalnej rangerki były dość trafne. Wiatr w końcu przegnał chmury i się rozpogodziło, nawet wyszło słońce. Niestety ten sam wiatr dalej bujał dość mocno konarami. Co nie tylko mogło utrudnić wspinanie i utrzymanie się na tych konarach ale i widoczność z nich oraz strzelanie. W końcu aby napiąć łuk i wypuścić cięciwę trzeba było mieć obie wolne ramiona a co za tym idzie puścić się drzewa i balansować resztą ciała.

- Dobra to kto się czuje na siłach to niech śmiga z łukiem na drzewa. Poczekamy na was z parę pacierzy. Jak nie wyjdzie z tymi wilkami to złaźcie i dawajcie do nas. Spróbujemy wtedy po obiedzie albo jutro rano. - Petra widząc, że w najbliższym czasie nie ma co już liczyć na kolejną poprawę pogody dała znać ochotnikom, że czas spróbować wykonać ten plan z włażeniem na drzewa. Kto chciał mógł spróbować swoich sił.

---

Więc kto chciał to spróbował. Było chwiejnie i zimno. Wiatr na tyle bujał gałęziami, że jak się po nich właziło to cały czas bujały się i trzeszczały a młode i jeszcze drobne listki szumiały. Wejść się jeszcze dało ale utrzymanie się na miejscu też wymagało nieco wprawy i uwagi. Ale jeszcze się dało. Obie łowczynie nagród spróbowały swoich sił. Co prawda tylko Uta miała łuk ale Laura chyba nie chciała się rozdzielać z partnerką więc zasiadła na tym samym drzewie co ona. Oprócz nich było jeszcze dwóch łuczników. I jak ktoś chciał do nich dołączyć to też musiał czy musiała znaleźć swoje drzewo do siedzenia.

Z góry było widać jak obóz zwija manatki. Po czym powoli odjeżdża coraz dalej i dalej. Wozy, woły, piesi i konie robiły się coraz mniejsze i mniejsze. Ale nie znikły ostatecznie tylko zatrzymały się w oddali. Co mogło dawać chociaż moralnie otuchy gdy się siedziało na tych drzewach. No a potem zostało czekanie. Zimne, chwiejne czekanie z jednej strony i zaniepokojone z drugiej. Z wozów bowiem tych co zostali na drzewach w ogóle nie było widać z oddali. Nawet ciężko było się zorientować na których siedzą bo wszystkie zlewały się w jeden pas.

---


Pogoda się przejaśniła ale dalej było zimno i wilgotno. Mżawka jaka spadła rano w tych warunkach słabo parowała i wsiąkała więc i trawa, i liście, kora, wszystko było mokre. Nawet jak nad głowami i prawie nagimi gałęziami świeciło słońce i chmur było już niewiele. Dłonie marzły od tego wszystkiego a na gałęziach siedziało się niezbyt wygodnie jak to szło tak na dłużej. Ale w końcu czekanie się opłaciło. Gdzieś pomiędzy drzewami, pomiędzy pniami i krzakami dało się dostrzec podłużne, szare sylwetki. Najpierw pokazała się jedna potem druga. Węszyły, nasłuchiwały, obserwowały. W końcu tym wilczym truchtem ruszyły w stronę pozostałości obozu. Zatrzymywały się często aby znów powęszyć albo nasłuchiwać. Czy wykryły obcych na drzewach czy nie trudno było powiedzieć. Czasami wydawało się, że zerkają prosto na nich. Ale w końcu ruszyły do przodu w kierunku pobojowiska zwabione nadzieją znalezienia pożywienia. Za tymi dwoma czy trzema zwiadowcami na skraju lasu pojawiła się reszta wilczej watahy.




https://images.csmonitor.com/csm/201...andard_900x600


Wilcze stado zbliżyło się do pozostałości obozu. Węszyło i szukało czegoś do jedzenia. Dla łuczników to nie były zbyt wygodne cele. Rozproszone i do każdego trzeba by strzelać pojedynczo. No i puścić się dłońmi drzewa aby oddać strzał. A wciąż dość mocno wiatr bujał gałęziami. Na tyle mocno, że trzeba było wziąć na to dodatkową poprawkę przy strzelaniu bo musiał wpływać mocno na lot strzały skoro bez trudu machał grubszymi i masywniejszymi od strzał gałęźmi.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline