Wilkosz w nerwach próbował sobie przypomnieć czy faktycznie ma na sumieniu Stęcha i jego sfatygowany anus. Do więzień wsadzał politycznych, nie babrał się w sprawach kryminalnych, ale z jakichś powodów niemal każdy skazany za swoje nieszczęścia obwiniał właśnie jego. Przyjrzał się jeszcze raz konusowi. Przypominał trochę tych dwóch bliźniaków, których razem z ich wspólnikiem, redemptorystą z Torunia wysłał na długie wakacje do Wronek. Ale to nie była chyba żadna rodzina, zgadzał się tylko nikczemny wzrost i paskudny charakter.
- Wypierdalaj stąd smerfie bo będzie powtórka z rozrywki – odpowiedział prokurator w złości zatrzymując dym w płucach. Nie zamierzał uciekać przed dwie głowy niższym karzełkiem. Gdy ten ruszył na niego z nożem, Dunin-Wilkosz dmuchnął mu papierosowym dymem w twarz a potem wyprowadził szybki cios.