24-06-2022, 22:31
|
#65 |
| Zasadzka na drodze do Zelbadu
Pogoda nie nastrajała optymistycznie. Jakaś cząstka zdrowego rozsądku medyczki, podpowiadała jej, że powinna jednak się wycofać, ale wrodzony upór jej na to nie pozwolił. Nie będzie robiła z gęby cholewy, skoro już powiedziała, że pójdzie. Dlatego teraz siedziała na mokrej gałęzi okrakiem i ściskała mocno udami gałąź by nie spaść w dół. Dla asekuracji obwiązała się liną i przywiązała do pnia, mając nadzieję, że uchroni ją to przed bolesnym upadkiem. Pożyczyła ją od dobrych ludzi, którymi opiekowała się w czasie podróży. Nadal jednak bardzo trudno było balansować, siedząc na drzewie i trzymając jednocześnie łuk.
W końcu pojawiły się wilki. Były piękne i dostojne. Dzikie i wolne. Przez głowę Melissy przeszła myśl, że szkoda zabijać takie wspaniałe zwierzęta. Przypomniała sobie opowieści ojca, kiedy to opowiadał jej przed zaśnięciem różne historie o leśnych zwierzętach, w tym o wilkach. Mówił, że to szlachetne i mądre zwierzęta. Jesteśmy tu intruzami, na ich terenie. Przez chwilę się zawahała, kiedy napinała cięciwę, ale szybko skarciła się w duchu. Musimy to zrobić, dla bezpieczeństwa karawany. Znalezienie dogodnego celu i tak graniczyło z cudem. Ani wiatr, ani ruchomy cel nie pomagał medyczce, mimo to, naprężyła wszystkie mięśnie i wycelowała w najbliższego wilka.
__________________ Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni... |
| |