Górne poziomy okropnego domiszcza
Heroiczna walka stoczona z ptakostworem wprawiła gnola w prawdziwie euforyczny stan. Zdobyczny buzdygan był w łapach Bhurrka niczym jakiś legendarny oręż z przepastnych zbrojowni samego Katana, każdym kolejnym ciosem miażdżąc coś we wnętrzu słabnącego skrzekota. Przeorana szponami zbroja wisiała na gnolu niczym łachman, a pocięte futro naznaczone było krwawymi szramami, ale ból promieniujący z głębokich ran tylko potęgował wściekłość barbarzyńcy.
Połamane meble rozpadały się na tuziny kawałków, z hukiem pękały rozbite szkło i porcelana. W powietrzu latały połamane pióra i strzępy podartych tkanin dopełniając tego widowiskowego chaosu zmagań na śmierć i życie.
Zadany z potworną siłą cios zgniótł czaszkę potwora niczym skorupkę jajka, zatrzymał w jednej chwili rozpaczliwe ruchy pierzastego cielska. Gnol zawył tryumfalnie kładąc jedną tylną łapę na grzbiecie ptakostwora, wyprężył muskuły, ogon i stercza, odsłonił poplamione krwią i ociekające śliną kły.
Bhurrek wiele dałby za to, aby ujrzała go w chwili tej chwały cała starszyzna plemienia, ale musiała mu na razie wystarczać świadomość tego, że Wielki Wyjec wejrzał łaskawym wzrokiem na swojego wiernego czciciela.
Widok zaszytego w swoim leżu gospodarza ogromnie barbarzyńcę zdenerwował, bo kontemplacja księgi była w opinii Bhurrka ostatnią rzeczą jaką winien był czynić człowiek, który właśnie stracił ulubionego ptakostwora! To wręcz trąciło lekceważeniem, a gnol nie cierpiał, kiedy nieprzyjaciel go lekceważył!
Lecz chociaż krew płonęła w żyłach kudłatego mocarza, usłuchał on przestróg towarzyszy i przywarował za progiem komnaty czekając, aż łaskawie pozwolą mu roztrzaskać czaszkę Viktora.
[spoiler2=Technikalia]Bhurrek nie zna się na magii, więc poczeka aż kompani coś wymyślą - byle szybko, bo go buzdygan świerzbi!/spoiler2]