Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2022, 13:52   #66
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 15 - 2520.03.28; bzt (5/8); przedpołudnie

Miejsce: Góry Środkowe; pd-wsch rejon; trasa Lenkster - Zelbad; górska dolina
Czas: 2520.03.28; Bezahltag (5/8); przedpołudnie
Warunki: ; na zewnątrz: jasno, zimno, pogodnie, d.sil.wiatr



Wszyscy



Podobno na wojnie najwięcej czasu spędza się na czekaniu. Na polowaniu też chociaż przy aktywnym szukaniu zwierzyny pewnie by to było na chodzeniu po lesie. Albo przy łowieniu ryb na podziwianiu spławika i okolicy. A te długie okresy niewielkiej aktywności które jednak były niezbędne w całości sytuacji przeplatały się z tymi krótkotrwałymi gdzie działo się zawsze zbyt wiele, zbyt szybki i nigdy nie dało się w pełni kontrolować tej chaotycznej sytuacji. Tak było przynajmniej i tym razem.

Najpierw był odjazd reszty karawany, potem zakładanie sideł przez tych co zostali i mieli strzelać do wilków. Potem włażenie na te rozkołysane silnym wiatrem drzewa. To było coś! Całkiem inaczej niż gdy się wchodziło na nie przy spokojnej pogodzie. No a potem znów czekanie. Z daleka widać było, że Inez i Petra dotrzymały słowa i jak karawana odjechała dość daleko ale wciąż była widoczna to zatrzymały ją. Też nie mogli odjechać zbyt daleko aby cokolwiek mieli szanse zobaczyć i czas reakcji odsieczy mógł być krótszy. Zwłaszcza, że większość musiałaby dotrzeć pieszo. No ale i niezbyt blisko bo wtedy wilki mogły się nie pokazać na pobojowisku. No a potem czekanie. Czekanie na tych bujających się gałęziach i konarach przy nadziei, że wilki będą uprzejme pokazać się wcześniej niż ten silny wiatr zmiecie kogoś z drzewa. Ten etap był nasycony niepewnością. Tego czy się da radę utrzymać na tym drzewie no i czy to wszystko ma sens i wilki pokażą się w wyznaczonym przez szefowe czasie. Jak nie to trzeba będzie zejść, dołączyć do reszty i znów spróbować po obiedzie albo jutro rano. Ale wilki pokazały się.

I to niepewne, wietrzne i chwiejne oczekiwanie zakończyło się. Teraz też czekali ale było to znacznie bardziej ekscytujące. Wilki jak na złość zachowywały się nieufnie i ostrożnie. Czy wywęszyły kogoś z nich czy nie, nie było pewne. Może dostrzegły, usłyszały a może nie. Jeśli nawet to chyba nie uznały tego za na tyle duże zagrożenie aby pohamować głód. Więc stopniowo wilczym truchtem, zatrzymując się co chwila aby powęszyć i ponasłuchiwać wyszły na otwartą przestrzeń. To było duże stado. Okazało się, że bliższe były te szacunki w okolicach dwóch niż jednego tuzina. Jak na stado dość dużych drapieżników to było spora wataha.

A gdy już wyszły i zaczęły grzebać w resztkach pozostawionych po obozie ktoś z grupy ukrytej na drzewach łuczników wypuścił pierwszą strzałę. A reszta uznała to za sygnał do rozpoczęcia ostrzału. Udało im się zaskoczyć wilki które chyba nie spodziewały się takiej napaści. Bo któryś z trafionych w bok zaskomlał po czym wszystkie jak na komendę odwróciły się i zaczęły gwałtowny odwrót do lasu. Dla łuczników najłatwiejszy pierwszy strzał. Mogli sobie upatrzyć jakiegoś wilka i obrać go za cel. Co obecnie było trudne o tyle, że trzeba było puścić się drzewa aby wyjąć strzałę i napiąć cięciwę. Trudno się to robiło jak wiatr miotał włosami, ubraniem i gałęźmi na jakich się siedziało. A jak zwolnili cięciwę i strzała pomkneła naprzód to też widać było gołym okiem, że ją też ten silny wiatr wyraźnie znosi. W tych warunkach strzelanie i trafianie było mocno utrudnione. Ale mimo to ktoreś ze strzał musiały ugodzić któregoś wilka. Zaraz potem jeszcze wszystko się skomplikowało.

Wilki zaczeły powszechną rejsteradę. Ale do skraju lasu który był względnie dobrą kryjówką przed ostrzałem był nawet dla tych szybkich stworzeń spory kawałek. Mknęły przed siebie co tchu w piersiach i łapach błyskawicznie skracając ten dystans z prędkością jaka dorównywała końskiemu galopowi. Ale wciąż były w zasięgu rażenia ukrytych łuczników. Któryś z wilków zaskomlał i upadł fikołkiem prawie jakby zderzył się z niewidzialną ścianą. A potem podniósł się, zaczął szarpać się i warczeć walcząc z sidłami jakie go złapały i trzymały mocno. Reszta jego kamratów uciekała dalej rażeni po drodze strzałami łuczników. Ale dla nich im dalej były te wilki tym trundiejsze robiło się strzelanie. Dystans szybko rósł, wilki były szybkim, ruchomym celem do tego mieszały się ze sobą przez co nie było co liczyć, że obierze się ktoregoś za cel i będzie ładować tylko w tego aż padnie. Któreś musiały dostać bo słychać było wilczy skowyt i którymś z boków czy grzbietów wystawały “patyczki” oznaczające strzały. Ale żaden nie padł. Chociaż jeden jak już znikał w obrębie lasu musiał być poważnie ranny bo zaczął odstawać od reszty stada ale ostatecznie umknął z niebezpiecznej dla siebie stefy. W tej pozostał tylko ten jeden pechowiec jaki szarpał się z wnykami. I rzucał się na nie swoimi wilczymi kłami zażarcie próbując wyrwać się znów na wolność. Jakby go tak zostawić to pewnie wkrótce by mu się udało przegryzajac wnyki. Lub swoją łapę.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline