Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2022, 12:30   #66
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Emocje ostatnich godzin znacząco opadły, zastąpiło je znużenie i zmęczenie kolejnymi, ciężkimi przeprawami przez podmokłe tereny, gdzie na pierwszy rzut oka płaska powierzchnia niczym się nie różniła od wypełnionego wodą rowu. Dookoła mokre było wszystko, w związku z powstawaniem porannej rosy. Dzięki wskazówkom z dziennika mistrzowie wydostali się z bagien szybciej, niż na nie dotarli, co tchnęło w nich nieco dobrego humoru.

Był poranek, gdy na zalesionym pagórku znaleźli odpowiednie miejsce na odpoczynek. Kępa jeżyn, jeszcze bez liści, zdrewniała po zimie, zapewniała osłonę oraz wieszak na wilgotną odzież. Zabezpieczywszy czarami swoje położenie, wędrowcy w końcu spoczęli na kocach, mając w nogach kilkanaście kilometrów w bardzo trudnym terenie.
Dopiero przed snem Zygfryd odetchnął – udało mu się zdusić niezdrowe zapędy w obecności truchła Atoriusa. Poczuł, że odniósł małe zwycięstwo nad chorobą.


 
NOWY ETAP
Wydarzenia ostatnich dni, choć niezbyt niepokojące, przyniosły inną perspektywę i spojrzenie na wyprawę bohaterów. Zdobyte poszlaki nie rozwiązywały jednak problemów wędrowców.
Los brata Orgofa, Eryastyra, wciąż był nieznany. Przepowiednia, za którą podążał Krugan nie ziściła się w ostatnim czasie. Zapadnięta skóra na twarzy Zygfyda nie nabrała rumieńców ani o krztynę.

Wszyscy: + 200 PD



Dzień później

Mistrzowie magii nie byli jedynymi, którzy ciągnęli do Templehof. Nawet z początku, na wąskich duktach napotykali małe grupy i handlarzy z wózkami. O zachodzie słońca na głównej drodze do południowej bramy zgromadziło się około sto osób.
Ciemność miała nastać nad miasteczkiem niebawem.

Gdy przeszli odprawę u trzech, zarobionych po łokcie strażników w nieświeżych liberiach, wędrowcy znaleźli się w tłumie. Nikt nie reagował na elfa, nikt nie pozdrawiał krasnoluda. Gdzieś na horyzoncie, między masą ludzi, przemknęła grupa niziołków. Wyglądało na to, że myśli osób przybywających do Templehof skupiało coś innego.
Uliczki nie pustoszały mimo wieczornej pory. Wielu przybyszy wciąż nie znalazło lokum na noc. Mijane twarze miały najróżniejsze miny i kształty, a postury ludzi były głównie chude i kościste.
Zygfrydowi nie umknęło, że mieszkańcy miasta byli wyraźnie bladzi. Niemal jak on sam, ale z cieplejszym odcieniem skóry. Człowiek obejrzał się i mimochodem złapał wzrokiem Krugana. ”Czemu się gapi?”, pomyślał.
Orgof, również zamyślony na krótką chwilę, rozważał natomiast, jak znacząco głód wpłynął na tę część kraju ludzi. W trakcie swojej długiej podróży do Stirlandu nigdzie nie widział, by w tłumie było tak wiele wychudzonych postaci.

Nie podążając za tłumem, mistrzowie wspięli się na jedną z pustych strażniczych wieżyczek wzdłuż palisady. Ogarnęli z niej wzrokiem niemal całe miasto z rynkiem wyróżniającym się trzema wysokimi budynkami z kamienia. Spośród nich wyróżniała się monumentalna wieża, zbudowana na planie kilku kwadratów, wzmocnionych łukami przyporowymi. Wielu ludzi potwierdziłoby, że była to najwyższa budowla, jaką w życiu widzieli.
Orgof dostrzegł coś jeszcze, zwracając się dokładnie w przeciwnym kierunku. Elf uświadomił sobie, po co drwale prowadzili w okolicy intensywny wyrąb lasu. Miejscowi budowali trybunę i obóz za rzeką, za zachodnią bramą. W obozie gromadziły się tabory i małe oddziały wojowników w strojach każdego koloru.
 

Ostatnio edytowane przez Avitto : 28-06-2022 o 20:49.
Avitto jest offline