Wnętrze stajennej przybudówki
Obecność w dworku obcych ludzi nie była dla nikogo ze służby tajemnicą, wszak pachołkowie widzieli przyjazd barona, a niektórzy z nich nie tylko usługiwali młodej wiedźmie przy spoczynku, ale i na własne oczy widzieli jak srebrzystowłosa branka siała śmierć i zgrozę w sali z kominkiem. Teraz jednak, zamknięci w stajni i napastowani znienacka przez przyjezdną czarodziejkę i jej ubrudzonych świeżą krwią zbrojnych, wszyscy z trudem panowali nad bardzo już nadwyrężonymi nerwami.
Na dźwięk słów wspominających zakazany rytuał większość służących wpadła w nieudawane przerażenie, popłakując, jęcząc lub zakrywając usta rękami. Ktoś zaczął się głośno modlić, ktoś inny mamrotał słowa niedowierzania.
- Jak to rytuał?! - siwowłosy mężczyzna w odzieniu stajennego postąpił krok do przodu zaciskając dłoń na amulecie Młotodzierżcy - Jego miłość baron nigdy nie skalałby honoru rodu takim bluźnierstwem! Gdzie on teraz jest?!
Reszta służących wydała z siebie nieskładne pomruki, chociaż jednocześnie wszyscy wpatrywali się szeroko otwartymi oczami w płomieniste ostrze czarodziejki.
- Pani, nie nam decydować się na takie czyny - powiedział w końcu inny z pachołków, drżącym od lęku głosem - Baron nakazał nam ostać tutaj przez pana Holtmanna, tedy ostaniemy tutaj. Konie naszykujemy, jeślibyście chcieli stąd odjechać, ale sami nie pójdziemy precz, póki sam baron nam tego nie rozkaże. Choć byście tym mieczem nas chcieli porąbać, nie opuścimy tej stajni ani nie będziemy bić się z orężnymi, wszak to nasi pobratymcy.