Bharrig założył ręce na piersiach, zastanawiając się nad planem. Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu, Amza nie żyła - los nie oszczędzał Paladyna podczas tej wyprawy, zsyłając na niego kolejne katusze. W istocie - Druid zapytywał siebie - czy po tym wszystkim z orka pozostanie coś więcej, niż cień samego siebie?
- Ambermantle zapewne będzie miała radę na rzecz - rzekł do orka. - Zostawmy jej te sprawy, choć wszakże moglibyśmy także spróbować wskrzesić Deidre… Nie wiem jednak, czy podobna klątwa nie zabije także i jej.
- Nie rozmawiajmy o tym przyjacielu. Będzie jak będzie… ale dziękuję za dobre słowo - odpowiedział paladyn z nuta nihilizmu w głosie i nachylił w dół, by objąć potężny kark Agamemnona ramieniem. Przynajmniej jego brat znów latał. Obietnica została dotrzymana i gryf postanowił zostać z orkiem w jego misji, choć ten dał mu swoje błogosławieństwo aby szukać własnego szczęścia bo droga przed nimi usłana była śmiercią.
- Corm Orp stoi w płomieniach, jego mieszkańcy zapewne zostali wycięci co do jednego. Jeśli chcemy odzyskać łzę i pokonać demony, musimy odpowiednio na nie uderzyć. Dobry zwiad będzie pierwszym, co musimy zrobić. Proponuję tutaj… Siebie! Mógłbym niepostrzeżenie sprawdzić, co dzieje się w Corm Orp.
- Sprawdzaj... - powiedział Gabriel. - Masz większe niż my szanse uniknięcia czyichkolwiek spojrzeń - dodał.
- Czy wszyscy są zgodni? - zapytał Druid, mierząc wzrokiem towarzyszy. - Nie możemy dopuścić, by demony zrealizowały swój plan z łzą… Jestem pewien, że mogę przynajmniej przepatrzeć, gdzie się znajdują.
- Czekaj - paladyn podleciał do druida i wyciągnął do niego rękę - Różdżka Echa. Tę wziąłem dla ciebie. Liczę, w miarę możliwości, na zaklęcia Korowej Skóry dla mnie i Agamemnona.
- Dziękuję - rzekł Bharrig. - To berło na pewno przyda mi się, żeby pomóc wam.
- Leć. Musimy wiedzieć gdzie one są. Bez tego nie możemy nic zrobić.
Bharrig więc skłonił się.
- Geri, strzeż Gabriela - rzekł Druid do tygrysa.
Po czym zmienił się ponownie w swoją postać jastrzębia i odleciał w stronę Corm Orp. Skrzydłami uderzył powietrze i po chwili wzniósł się wysoko - jako odległy ptak nie będzie zwracał na siebie niczyjej uwagi, a i sam będzie mógł ocenić siłę wroga.
- Mam nadzieję że go nie wykryją - skomentował Kargar, mrużąc oczy i spoglądając na odlatującego jastrzębia.
- Ciężko będzie wziąć tę demoniczną sukę z zaskoczenia.
- Na razie lećmy w stronę miasteczka - zaproponował Gabriel. - W razie czego z pewnością szybciej zobaczymy hordę demonów, niż one nas, A może zdołamy jakoś pomóc mieszkańcom.
- Uuuuu… masz takie dobre patrzałki? - Zachichotała cycata Zaklinaczka.
- Zdecydowanie łatwiej wypatrzyć tysiąc demonów, niż naszą małą grupkę - odparł Gabriel na pytanie Mirelindy.
- Latanie nie dla mnie… - Powiedziała troszkę blada Niramour, siedząca przed Kargarem na orle.
- Nie bój się, będę cię trzymał, a jak coś to złapię.. Mam nawet miksturę latania - Wojownik objął uzdrowicielkę w talii.
- Można się przyzwyczaić - zapewnił ją Gabriel. - Ale lepiej pamiętać o zaletach, niż wadach latania - dodał z uśmiechem. |