Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2022, 19:27   #22
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Coś czaiło się w wodzie. Coś lepkiego, oślizgłego, czarnego… potwornego. Coś wyciągało swoje macki ku niej. Coś kryło się w jeziorze rozlewając plamy czerni na powierzchni.
Wiedziała o tym. Ale szła nadal, jakby zahipnotyzowana przez czworo świecących czerwienią oczu. Woda, zimna i lepka objęła już jej kostki, ale szła nadal ku głębi.
Wiedziała co ją czekało, rozrywanie żywcem, pożarcie… niewypowiedziany ból. Ale i tak szła w głąb jeziora nie mogąc wyrwać się woli potwora. Była tylko żywą laleczką podległą jego woli…



Ann obudziła się nagle, wyrywając z tego koszmaru. Była… w dobrym humorze. Wszak nic nie mogło popsuć jej tej nocy. Cyril był w mieście! Więc koszmary nie miały dzisiaj znaczenia. Wszak przywykła do nich, nawet jeśli zazwyczaj śniły jej się inne. Bo ten o wodzie, o potworze w jeziorze zdawał się pojawiać znikąd. W Nowym Jorku takich snów nie miała.
To był jednak detal. Cyril był w Stillwater i ona musiała być przy nim jak najszybciej.

-... mój drogi, fortuna ci sprzyja. Dziewięć monet jest w dobrym towarzystwie, acz widzę burzę na horyzoncie, więc nie przesadzaj z wydawaniem. - jak zwykle słuchali wróżki, gdy jechali do Stillwater. Ta stacja była ustawiona w radiu. - Fortuna to kapryśna pani, wierz mi… Nie należy liczyć na to, że długo będzie ci sprzyjać. Nawet jeśli moje karty.
- A co z miłością? Czy powinienem się teraz oświadczyć?- pytał rozmówca. A Jaine Love odpowiadała.- Możesz spróbować, ale nie pozwól by uczucie cię zaślepiło. - w tle słychać było wykładane karty. - Widzę sekret ukryty pod powierzchnią.
- Hmm… potwór w jeziorze, powiadasz? - zamyślił się William, gdyż podekscytowana ponad miarę Ann przypadkiem wspomniała o swoim koszmarze.
- Nie… nic mi o tym nie wiadomo. - przyznał w końcu. - Może Indianie wiedzą więcej? Możliwe że mają jakieś legendy na temat tego jeziora. Będziesz miała okazję ich spotkać, to możesz zapytać.
Jechali razem, według Ann za wolno ale Blake trzymał się rygorystycznie przepisów drogowych.
- Garry ma się zjawić w hotelu z informacjami na temat robótki dla wilkołaków. - dodał przypominając sobie. - Dzwonił dziś, mówił że są gotowi zapłacić swoimi skarbami. Pewnie jakieś magiczne fetysze. Musi im bardzo zależeć, skoro są tak hojni. Z drugiej strony ich plemię nie należy do bogatych.


Miasto. Hotel. W końcu dojechali. Mimo że droga miała taką samą długość jak co noc, to tym razem wampirzycy droga wyjątkowo się wydłużyła. Niemal wyskoczyła więc z samochodu, gdy już dojechali na miejsce. Po wejściu do “królestwa” miejscowej Ventrue, Ann zobaczyła
znajomą wampirzycę która to śpiewała na scenie, bluesowo-rockowy bardziej energiczny niż ten który Ann słyszała ostatnio. Na sali był też Raze rozmawiający z Patty/Miracellą oraz Clyde’m. Niewątpliwie Gangrel zaimponował obojgu swoją sylwetką i aurą dzikości. Ann nie widziała co prawda jeszcze Cyrila, ale skoro Raze tu był to i stary wampir pewnie też tu był.
- Joshua przyjedzie za godzinę.- poinformował William wchodząc tuż za Ann i chowając komórkę do kieszeni. Musiał zadzwonić do Księcia, gdy Ann pognała do drzwi hotelu.
- Wtedy zajmiemy się za negocjacjami z wysłannikiem Tremere. I… nie będziesz przy tym obecna. Takie negocjacje są delikatną sprawą i nie potrzeba przy tym świadków.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline