Bez przeszkód dotarli do Templehofen. Miasto tętniło życiem pomimo późnej pory. Ludzi na ulicach było jeszcze sporo... Czy tylko Zygfryd zauważył, że większość z nich była jakaś taka blada.
- Chyba, że wam ze mną nie po drodze, to wstrzymywał nie będę. Wdzięcznym jestem za udane towarzystwo do tej pory.
Słowa krasnoluda wyrwały go z zadumy. Jemu też towarzystwo póki co nie przeszkadzało. Czasy trudne więc tym bardziej podróżowanie w grupie zawsze jakoś raźniej i bezpieczniej. Fakt faktem, że każdy z nich miał inne cele, swoje cele, a jedynym ich wspólnym celem póki co było dotrzeć dotrzeć tu gdzie własnie dotarli.
Zygrfyd już wiedział, że cel jaki jego tu przygnał był już czasem przeszłym, jednak wciąż liczył być może na jakieś informacje w temacie kolegium magów lub gdzie szukać następnego. Póki co i tak nie miał niczego innego do roboty. Z jednej strony podróżując samotnie nie musiałby być takim ostrożnym na każdym kroku i w każdym czynie. Jednak z drugiej strony podróżowanie w grupie i w całkiem niezłym towarzystwie mogło być warte swojej ceny by zachować ostrożność. W końcu co trzy głowy to nie jedna.
- Mi też nie przeszkadza wasze czy też nasze wspólne towarzystwo. Każdy z nas ma swoje cele i sprawy do załatwienia, ale póki co jestem za tym, żeby trzymać się razem. Oczywiście to tylko moje zdanie i w razie czego dostosuję się, jeżeli macie inne poglądy na ten temat. - Odezwał się Zygfryd obserwując towarzyszy. Widział w ich oczach, że mimo tego, iż sobie nie ufali prawdopodobnie mieli jednak podobne zdanie.