Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-06-2022, 22:24   #63
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Wszyscy z nas żywi, zgarnęliśmy jeszcze 3 żywych tamtych, więc misje można uznać za udaną - stwierdził Christopher. Rękę miał wstępnie opatrzoną przez sanitariuszy, dostał też środki przeciwbólowe więc trzymał się teraz całkiem dobrze. - Ja cię łapać nie dam rady - odparł do Ariel i pomachał zawiniętą ręką.
- Odprowadzę resztę zdechlaków i mogę zdać raport, sierżancie. - wzięła pod ramię Ariel. - Do uratowanych możemy dorzucić łeb nefaryty, pomagiera i jakiegoś mackowatego gówna, że o legionistach nie wspomnę. Nasza misja na pewno jest udana, ale piechociarze nie mogą tego powiedzieć.
- To już nie nasza wina, że dali się zabić - stwierdził McBride. - Ale my na pewno powinniśmy dostać honorowe członkostwo Bractwa, bo ostro odwalamy ich robotę - sarknął.
- To nie było nic wielkiego skoro zabiłeś ośmiornice jedną ręką - odparła Shania.
- I to lewą - zaznaczył blondyn z rozbawieniem.
- Nie kraczcie, bo wykrakaliście - stwierdził Morrs z kwaśna miną. - Leci do nas wizytacja z Bractwa. Miejmy nadzieję, że skończy się bezboleśnie.
- Myśli pan, że nas rozwalą za to że ich robotę robimy? - zapytała Shania.
- Za to nie. Ale mogą was rozwalić jak stwierdzą, że coś was tam spaczyło - Morris uśmiechnął się złośliwie.
Christopher ożywił się na tą informację i nawet zaciekawił.
- W końcu raczą się wziąć do roboty? - chciał skrzyżować ręce przed sobą, ale zabolała go prawa więc zaniechał tej czynności.
- Możesz mi wierzyć, że nikt nie lubi jak Bractwo zaczyna mu patrzeć na ręce. Kto wie co zobaczą - sierżant potarł podbródek.
- To idziemy wypalić rany ogniem, potem się gorzałą zdezyfekujemy od środka. - rzekła September.
- Byle nie zabrali ze sobą mistyka to będzie dobrze - stwierdził McBride, którego wizyta Bractwa zdawała się nie martwić. - Bo nie chcę skracać urlopu - dodał mając na myśli mistyczne leczenie światłością Bractwa.
- No dobra ogarnijcie się. Porozmawiamy później - Morris zerknął na rękę McBride zdając sobie sprawę, że wstrzymuje go przed wizytą w lazarecie. - Ty też się powinnaś dać obejrzeć - rzucił do September chwile potem.

***

Rany Shani zostały oczyszczone i dostała świeże opatrunki. Zaraz potem zasugerowano jej żeby nie plątała się po lazarecie i nawet jej nie przysługuje nic przeciwbólowego. Chris był potraktowany z nieco większą uwagą. Ręka gruntownie zdiagnozowana, złożona i usztywniona. Okazało się, że nastąpiło przemieszczenie kości, a nie jej pęknięcie. Środki jakimi była nafaszerowana Ariel stopniowo przestawały działać, a dziewczyna od razu została zabrana za parawan części zabiegowej. Chris widział jeszcze jak asysta przygotowuje worki z plazmą, ale zaraz potem sam został poproszony o opuszczenie lazaretu.

Z nowym bandażem na ręce, Christopher wyszedł z namiotu medycznego i uśmiechnął się widząc stojącą na zewnątrz September.
- Nawet dropsów ci nie chcieli dać - zagaił do niej rozbawionym tonem. - Ale bez obaw, odstąpię ci moją część przydziału alkoholu.

- Nie mów, że wszystko ładnie łyknąłeś - odparła Shania. - Coś pewnie zakamuflowałęś.
- To zależy od tego czy ci przeszkadza, że lizane - odparł na to snajper konspiracyjnym szeptem.
- To, że widziałam przez dziury co masz w środku nie znaczy, że jesteśmy aż tak blisko. - też odparła szeptem.
- Ej, wypraszam sobie, żadnych dziur nie miałem - udał, że jest urażony. Zdrowa ręką sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął fiolkę. Rzucił ją September. - Częstuj się - powiedział gdy złapała opakowanie z lekami przeciwbólowymi jakie dostał po nastawieniu kości. - Nielizane - zapewnił z mrugnięciem oka.

- Do tych paru zadrapań? - odparła - Musiałabym być snajperem, żeby się tym przejmować - odrzuciła fiolę. - Prawdziwi żołnierze takich rzeczy nie zauważają.
McBride zaśmiał się gdy wspomniała o prawdziwych żołnierzach.
- Za to ja przy katarze idę od do szpitala, a mając przeziębienie od razu kopie sobie dołek - odparł na to pogodnym tonem i schował leki. - To co? Ogarniemy raport i idziemy wysępić alkohol za dropsy? - zaproponował.
- Idziemy, cholera wie co tu za chwile się będzie wyrabiać, więc lepiej się pospieszmy.

***

W namiocie odpraw znajdowało się pięć osób. Pułkownik Bell, jego adiutant, sierżant Morris oraz September i McBride. Marine zdali dokładniejszy raport ze swojej misji.
- Na wyspie natrafiliśmy na zagrożenie zarówno ze strony fauny jak i flory - zaczął McBride. - Te pierwsze rozstrzelaliśmy, drugie ominęliśmy. Natrafiliśmy przy okazji na ślady zaginionego oddziału, który jednak nie uniknął jednego, ani nie ominął drugiego. Po dotarciu do ruin zastaliśmy Legion Ciemności. Pośród licznych ciał, które mogliśmy po wyposażeniu rozpoznać jako naszych. Jako że zachodziło podejrzenie, że mogą jeszcze żyć, podjęliśmy decyzję o likwidacji wroga. Po ich zneutralizowaniu z September zajęliśmy się rannymi, wpierw stawiając na nogi Doe, która poinstruowała nas jak opatrzyć pozostałych dogorywających. Następnie wezwaliśmy wsparcie i w trakcie oczekiwania na nich, zabezpieczyliśmy ciała martwych, - po tym monologu Chris spojrzał na Shanię pytająco, czy ma coś do dodania.
- W zasadzie to wszytko, co najwyżej można dodać opis taktyczny starcia, jeśli jest taka potrzeba - ta odparła.
- Nie znajduję tutaj żadnych odstępstw proceduralnych - stwierdził pułkownik. - Ty Morris masz jakieś uwagi?
Sierżant wbił spojrzenie w marines.
- Odnośnie samego wykonania misji nie, ale chciałbym usłyszeć waszą opinię na temat dowodzenia i zastosowanej taktyki - podchwycił komentarz Shani.
- Taktykę wymyśliliśmy my z September, także nie mamy do niej zastrzeżeń - McBride na koniec wypowiedzi lekko się uśmiechnął.
- A dlaczego nie Doe? - Padło krótkie i konkretne pytanie Morrisa.
- Doe skorzystała z naszej wiedzy. Wszyscy w oddziale mamy podobne doświadczenia bojowe, ale ułożenie planu wzięłam na siebie ja, a wspomógł mnie McBride ponieważ posiadam odpowiednie przeszkolenie. Doe ma wszelkie szkolenia w kierunku medycznym, co rzecz jasna było niewystarczające w danej sytuacji. Szybko opracowaliśmy plan i wprowadziliśmy go w życie. Zapewne można by to zrobić lepiej z perspektywy czasu i na spokojnie można znaleźć parę luk. Ale plan zadziałał w kontakcie z wrogiem. Tym samym spełnił kryterium “dobrego” planu.
- Szczególnie wszyscy wróciliśmy żywi - dorzucił McBride. - No i pewno na plus dla Doe trzeba zaliczyć to, że jest otwarta na propozycję.
- Hmm - skomentował Morris wpatrując się badawczo w September - W zasadzie mam odpowiedź jakiej chciałem. Z mojej strony to wszystko - odezwał się w końcu kierując słowa do Bell’a.
Pułkownik skinął głową.
- Możecie odejść - polecił dwójce marines.
- Tak jest - Christopher zasalutował lewą ręką, po czym gestem tej samej ręki dał znać September, że przepuszcza ją przodem.
 
Mike jest offline