Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2022, 18:40   #110
Elenorsar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
Elizabeth po wstępnych ustaleniach grupy rozejrzała się po miasteczku. Mogli zaznać tutaj trochę wygód… tak, ale w pierwszej kolejności obowiązki, później przyjdzie czas na przyjemności.
- To jak? Ktoś idzie ze mną sprzedać te badziewia, aby zarobić na sprzęt, czy nie ma chętnych? - Rzuciła do towarzystwa, po czym pociągnęła swojego wierzchowca, aby po chwili w rękę złapać i za drugą uzdę, konia należącego do denata.
- Wolnego. Konia Gato chcę zatrzymać, aby wiózł skrzynki. Może trzeba będzie szybko uciekać. Sprzedamy jego zbędne graty. Miał nieco broni - James złapał za uzdę konia Gato z drugiej strony. Dodatkowy koń stanowił atut, z którym zamierzał rozstać się dopiero, kiedy nie byłoby innego wyboru.
- A kto tu powiedział, że zamierzam sprzedawać konia? - Zapytała zdziwiona Dixon - Przecież nie będę tego tachała na plecach do sklepu. Nawet nie mam jeszcze pojęcia, gdzie on jest. A koń się przyda, to na pewno, a jak po sprzedajemy to co mamy, powinno nam starczyć na to co potrzebujemy.
- Ale gitary chyba nie sprzedacie? - Wtrąciła się wyjątkowo cichutkim, słodkim głosikiem Melody, robiąc smutną minkę.
- Zobaczymy. Zależy, czy dadzą tutaj normalne ceny za te towary, czy głodowe - Odparła Elizabeth - To skoro tak boisz się o wierzchowca, to chodź z nami - Powiedziała do Jamesa.
- Tak, ty też idziesz - Mrugnęła do Melody, na co ta błysnęła ząbkami - Skoro tak ci zależy na gitarze, to może uda ci się wynegocjować wyższe ceny.
James przytaknął - Przejdę się. Przypilnuję, aby was nie wykiwano przy kupnie. Dwie kobiety kupujące materiały, których używają mężczyźni potrafi podbić cenę - James założył nowy, czarny kapelusz zagrabiony z pociągu i przejął wodze konia Gato z ręki Elisabeth.

Trio(a może i kwartet? Bo Arthur? :PPP) po kilku chwilach odnalazło duży General Store, i weszli do środka…


Było się w jednym, było się w każdym. Towarów taka masa, że aż głowa bolała, no ale właśnie przynajmniej niemal wszystko było tu na miejscu.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - Spytał sprzedawca. A gdzieś tam między regałami kręcił się i jakiś młodzik w fartuchu, chyba jego pomocnik…
- Chcielibyśmy kupić kilka towarów - Powiedziała Elizabeth uśmiechając się do sprzedawcy i wypinając pierś - Oraz kilka sprzedać. Jest taka możliwość?
- Noooo… jest, tak - Facet zerknął w cycki dziewczyny, na jej uśmiech, a potem i uśmiech Melody.
Dzwonek nad drzwiami zabrzęczał, ale tak jakoś inaczej…niepokojąco…gdy za Elizabeth, Melody i Langfordem wszedł Oppenheimer rzucając do środka długi cień. Powolnym krokiem zbliżył się do lady, drewniane deski zajęczały pod naporem okutych żelazem butów. Mężczyzna miał rozpięty kołnierz, bruzda pod gardłem mężczyzny była czerwona, głęboka i straszna. Szubienicznik stanął obok kobiet i rewolwerowca.
- Uznałem, że potowarzyszę paniom w zakupach – rzucił cicho do Melody i Elizabeth, zakładając ręce za plecy – W tym miasteczku nie jest bezpiecznie, podobno zabito szeryfa i jego zastępcę. Nikt nie przyjdzie z pomocą, gdyby doszło do jakichś niefortunnych zdarzeń.
Można było odnieść wrażenie, że druga część wypowiedzi wcale nie była skierowana do kobiet. Mimo to Arthur nie odwracał od nich wzroku.
- Proszę, kontynuujcie.
- W sumie dobrze, że się Arthur zjawiłeś, pomożesz nosić worki i skrzynki - Dixon się uśmiechnęła - A dodatkowa para rąk się przyda. To co? Najpierw sprzedamy co mamy do sprzedania, a później zakupy - Zaproponowała dziewczyna po czym skierowała się do konia, aby znosić zbędne im rzeczy i złapała za pierwsze co miała z brzegu, czyli worek z kawą, który zaniosła na ladę w sklepie.
- Mamy takich pięć - Oznajmiła mężczyźni Elizabeth - No chłopy, nie obijać się, sama mam to wszystko tachać?
- To ja też pomogę… z czymś lekkim - Melody uśmiechnęła się do Elizabeth, spojrzała wymownie na Oppenheimera i Jamesa, po czym ruszyła się do konia na zewnątrz sklepu, obładowanego tobołami…
- Służę pomocą frau – szepnął Oppenheimer po czym zabrał się do dźwigania towarów.
 
Elenorsar jest offline