Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2022, 23:22   #105
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Bill.

Szorstkie ciepło jego dłoni, kojący zapach, miękki dotyk koca. Foxy grzejąca stopy.

Dom. Bezpieczeństwo. Odpoczynek.

Wszystko na wyciągnięcie ręki. Tak bliskie. Tak kojące. Tak kuszące.

Odpuść. Zapomnij.

Odprężam się, napięte mięsnie powali się rozluźniają. Ból ustępuje, stając się nic nie znaczącym wspomnieniem. Przymykam oczy, opieram głowę na ramieniu Willa.
- Masz racje, kochanie – mówię. – Masz rację. Powinnam iść do lekarza.

Odpuść. Zapomnij.

Wszystko tak blisko, tak realne… może rzeczywiście wariuję? Tyle się działo w moim życiu, tyle nieprzespanych nocy, koszmarów. Za dużo pracy, za mało odpoczynku. Ciało pamięta każda traumę, sama to przecież powtarzam. Za dużo leków łykanych w naprędce, zapijanych alkoholem. Wszystkiego za dużo.

- To jak będzie? – miękki, czuły głos Willa powoduje, że otwieram oczy. Chcę się zgodzić. Zgodziłabym się na wszystko, co by zaproponował, nawet na koncert tej niemieckiej kapeli ludowej w drewniakach, kapelutkach i skórzanych szortach.

I wtedy, zaraz obok moich plakatów z asanami widzę obraz z symbolem płomienia w oku. Zrywam się z kanapy, Foxy skowycze, odtrącam dłonie Willa. Krzyczę, zaciskam powieki.
Już rozumiem. Wdarli mi się do mózgu. Na początku to po prostu zwierzęce wycie. Potem zaczynam rozróżniać słowa.
- Wypierdalać! – wrzeszczę, jak opętana,.

I wtedy to dostrzegam. Zrozumienie uderza we mnie. Wgląd. Positum. Plusy ujemne i plusy dodatnie. Awers i rewers. Jing i Jang Całość.

Positum.

Staram się uspokoić oddech. Mam czas, mam dużo czasu, nieskończoną ilość… Ale potrzebuję też regeneracji. Odpoczynku. Interior.

Nie widzę już ani Willa, ani Foxy. Może zniknęli, a może po prostu tak mocno zaciskam powieki, że nie jestem w stanie ich dostrzec? Nie wiem. Ale jestem wdzięczna , że się pojawiali. Jestem wdzięczna, że cienie ich przywołały.
- Dziękuję - mówię. Przepełnia mnie wdzięczność . I zrozumienie dla ich desperacji. Trzeba to skończyć. Nie walczę z nimi.

- Jestem tu dla was – mówię.

Znów siedzę na moim pomoście. Ściągam buty, pozwalam, żeby woda łaskotała mi stopy. Oddycham głęboko, wciągając żywiczny zapach. Wyciągam się na plecach, podkładając ręce pod głowę. Słońce grzeje mocno, ale od wody bije miły chłód. Skupiam się na oddechu. Pozwalam myślom płynąć wolno, obmywać mój mózg jak płynąca woda obmywa kamienie. Nie walczy. Znajduje swoją drogę. Woda zawsze znajduje swoją drogę. Nie można jej zatrzymać.

Pomost znika, unoszę się na ciemnej toni jeziora. Woda na raz obmywa moje ciało i przenika przez nie. Spajamy się w jedność.

Jestem spokojna, pewna siebie.

Po sekundzie – a może wieczności krótkiej jak mgnienie oka - znów stoję przed szczeliną. Cienie suną wokół mnie, przenikają przez moje ciało, otaczają je. Są na raz wszędzie i nigdzie. Podobnie jak ja. Nic nie może mnie dotknąć. Ból też obmywa moje ciało, jako woda, nie zatrzymując się na dłużej. Czy jeszcze istnieję? Czy istnieje świat na zewnątrz? Co jest prawdziwe, co urojone? To też teraz nie ma znaczenia.

Mam całą wieczność na to, aby zamknąć szczelinę. Jeśli zwątpię – wrócę do mojego interioru, aby tam spędzie kolejne eony na odpoczynku. Potem wrócę. Przede mną cała wieczność. Czyli sekunda. Czas to tylko inny wymiar, można go zagiąć, lub rozciągnąć.

Copy. Paste.

Przede mną cała wieczność.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline