- Witamy z powrotem - Scott przywitał budzącą się Ariel - Tylko bez gwałtownych ruchów. Nie pozrywaj szwów, uważaj na wenflon i kroplówkę no i na razie nie używaj prawej ręki. Jest usztywniona nie bez powodu.
Ariel czuła że żyła, chyba bardziej niż zwykle, połączenie kaca, zmęczenia, stłumionego bólu i ogólnie wrażenia, że coś cię przeżuło, a później zwymiotowało nie wpływało pozytywnie na jej nastrój. Odburknęła coś cicho i starała się ignorować swędzenie nogi… - Musisz tak chwilę wytrzymać. Rany na was goją się jak na psie, ale musicie mi dać na to szansę - starał się pocieszyć medyczkę widząc jej grymas na twarzy. - Jeszcze mi powiedz, że nie będzie boleć ! - ofuknęła - Wiem, że wyciągnęliście mnie z tamtej strony i swoje muszę odcierpieć… Więc dajcie mi cierpieć w ciszy….. I podrap mnie po lewej nodze bo mnie tu cholera weźmie…. - Gdzie? Tutaj? - zapytał znajdując losowe miejsce na nodze.
Ariel przewróciła oczami z frustracji… Nawet drapać nie umiał… - Nie niżej pod kolanem… ooo tutaj - błogość rozlała się jej po twarzy. Dawno nikt tak jej nie ulżył… - dziękuję odparła już nieco mniej opryskliwym tonem. - Przynajmniej tyle mogę zrobić - zażartował w aspekcie spędzenia sporo czasu na jej łataniu i uzupełnianiu tego co wyciekło z niej na sąsiedniej wyspie. |