Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2022, 22:42   #69
Connor
Highlander
 
Connor's Avatar
 
Reputacja: 1 Connor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputację
Zasadzka na szlaku do Zelbadu

Wietrzne warunki nie sprzyjały ani strzelaniu, ani siedzeniu na drzewach, ani tym bardziej samej pułapce. Jednak bardzo często było tak, że po prostu nie było innego wyjścia. To tak jakby bitwę czy wojnę przekładać, bo wieje, pada i w ogóle jakoś tam zimno i nieprzyjemnie.
Davandrell nie marudziła ani nie narzekała. Siedziała na drzewie według sposobu elfów czyli siedziała na gałęzi przodem do drzewa nogami obejmując jego pień z obu stron. Nie było to może zbyt wygodne względem pozycji strzeleckiej, jednak zapewniało stabilizację i małą podatność na porywy wiatru. Reszta zależała od pewnych wyuczonych umiejętności no i przede wszystkim od siły ud. Tej zaś elfka nie musiała się wstydzić. Obejmując pień udami mocno i pewnie mogła się wychylać praktycznie w dowolnym kierunku i strzelać pewnie. Coś jak strzelanie z pędzącego konia czy podnoszenie w pełnym galopie truchła ustrzelonego królika leżącego na ziemi. Liczyły się siła ud i zmysł równowagi.

Zasadzce niestety dużo brakowało do warunków idealnych. Daleko było im nawet do warunków dobrych. Nie było jednak już ani czasu ani możliwości na poprawki czy drugie podejście. Jak zwykł mawiać jej nauczyciel często trzeba pracować z narzędziami jakie udostępnił los.
Komuś nerwy puściły zbyt wcześnie. Gdy tylko pierwsza - zbyt wczesna - strzała przeszyła powietrze rozpętało się piekło. Wszystkie cięciwy zagrały, a powietrze przeszył grad strzał. Niestety efekty były mizerne. Wilki zdążyła się wycofać za krawędź lasu. Znaczna część była ranna, a być może jeden czy dwa nawet mocno ranna. Jednak w ostatecznym rozrachunku zasadzka spełzła na niczym. Poza jednym wilkiem, który pechowo zaplątał się we wnyki.

Davandrell nie zdążyła nawet pomyśleć, że był to idealny cel dla krasnoluda, który dokładnie na taką właśnie okazję został i czekał gdzieś tam przyczajony i dobrze ukryty. Już nawet widziała błysk światła na stalowym ostrzu topora Goliego gdy nagle jak na wyścigi Greta dopadła wilka jako pierwsza i jednym celnym strzałem zakończyła jego żywot.

Tej to się dopiero spieszy. Pomyślała sobie elfka. Zupełnie tak jakby wszędzie i we wszystkim musiała być pierwsza. Najlepsza…
Davandrell w przelocie podchwyciła spojrzenie Goliego. Oczy krasnoluda pałały gniewiem i niespełnieniem. Znali się zbyt dobrze, żeby nie wiedziała, że awantura i to niemała wisiała w powietrzu. Płynnymi ruchami schowała łuk i z gracją wrodzoną elfom ruszyła w kierunku towarzysza, który ze wzrokiem utkwionym w Grecie parł naprzód jak rozjuszony guziec. Zdążyła przechwycić go dosłownie w ostatniej chwili. Nikt nie dosłyszał co mu szepnęła na ucho jednak krasnolud momentalnie skręcił i oddalił się ramię w ramię z elfką.


Tego samego dnia nieco później na trakcie

Zasadzka się nie udała, bo co to za efekt zabić jednego wilka z prawie dwóch tuzinów. Nastroje były ponure tym bardziej, że pogoda nie pomagała i z tyłu gdzieś co jakiś czas słychać było odległe wycie. Davandrell nie miała nawet wątpliwości, że stado zjadło swojego do niedawna współtowarzysza, a teraz już jedynie martwe truchło. Mimo wszystko jednak nie zajęło im to dużo czasu.

Krasnolud nadal wyglądał jak chodząca burza gradowa i to burza z piorunami. Tyle, że już - za namową elfki - nie rzucał iluzorycznych piorunów w kierunku Grety. Widocznie mało kto znał powiedzenie, że krasnoluda lepiej mieć za przyjaciela niż za wroga. Być może było one tak mało znane gdyż zazwyczaj było ostatnią rzeczą jaką dany delikwent uczył się w swoim nagle i niespodziewanie kończącym się życiu.
Davandrell jednak zbyt dobrze znała swoich współtowarzyszy i niestrudzenie zagadywała Goliego w trakcie podróży.
- Daj już spokój. Będą jeszcze inne okazje. Tak jak też będzie i to już pewnie niedługo okazja na “podziękowanie” i to może nawet niekoniecznie słowami. - Powiedziała do Goliego. Ludzie w podobnych przypadkach wykonywali taki ogólnie przyjęty gest oznaczający coś wypowiadanego w przenośni. Elfy natomiast zmieniały w tym miejscu modulację głosu, jednak zamierzony efekt był ten sam.
- To co, na następnym postoju poczęstujesz nas z Magusem tym legendarnym piwem po które tyle czasu zmarn.. na zdobycie którego tyle czasu poświęciłeś czy wolisz świętować sam?

Krasnolud w pierwszym odruchu się spiął w sobie. Jednak wystarczyło jedno spojrzenie na twarz elfki, żeby wiedzieć, że w jej słowach nie było żadnej złej intencji, a jedynie przyjacielska chęć rozluźnienia atmosfery.
- Powiem ci, że to będzie chyba najlepsza rzecz jaka nam może się dziś przydarzyć. - odparł Goli już nieco mniej pochmurny. Davandrell wiedziała już, że kolejny raz zażegnała konflikt choć równie dobrze wiedziała, że gdzieś i jakoś on się jeszcze odbije echem.
 
__________________
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.
Connor jest offline