Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2022, 17:20   #265
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
***

Charles siedział na kanapie i przeglądał akta. Widząc Iryę zamknął teczkę i odłożył na stół.
- Jutro już nie ma opcji żebym nie stawił się do sądu - zareagował na spojrzenie blondynki.
Corday zostawiła swoją torbę w korytarzu,
- Nie możesz przełożyć rozprawy? - zapytała, bez pretensji. Zostawiła swoją torbę w korytarzu i podeszła do niego. Położyła torbę z jedzeniem na blacie, tuż obok akt i przysiadła się obok.
- Już raz przełożyłem - rozłożył ręce w geście bezsilności.
- Powiedz, że powodem tamtego przełożenia była, któraś z naszych randek to może ci uwierzę - mrugnęła do niego z rozbawionym uśmiechem. Była wyraźnie w bardzo dobrym nastroju. Sięgnęła do torby z jedzeniem i zaczęła ją rozpakowywać.

- Nie. Powodem był mój opłakany stan, a randki i rozprawy traktuje równie poważnie - puścił jej szelmowski uśmiech.
- Całkiem dobry miałeś powód - pokiwała głową. - Ale mogłeś założyć mniej optymistyczne ramy czasowe na rekonwalescencję.

Rozstawiła każde danie, a żeby zyskać więcej miejsca na stole, to przełożyła akta Charlesa na fotel.








- To na co masz ochotę? - zapytała, gdy w końcu na niego spojrzała, ciekawa jego reakcji.
- A ile z nich mogę wybrać? - przeskakiwał między potrawami i twarzą blondynki.
- Myślę że jest dość do podziału, żeby każde miało okazję spróbować każdego - stwierdziła optymistycznie.
- To ramen? Szparagi też wyglądają dobrze - poprawił się na kanapie z wyraźnym entuzjazmem.
- Tak, wzięłam ramen bo widziałam, że ci ostatnio smakował - uśmiechnęła się z zadowoleniem. - To jakaś biała ryba, ale dobrze pachnie - wskazała palcem talerz z dużą ilością zieleniny. - A w tych łosoś, duszony, a ten w teriyaki - wyjaśniła mu.
- Tą białą to sobie możesz wziąć, ale reszty nie odpuszczę. Szczególnie teriyaki - pochylił się żeby zgodnie z sugestią powąchać potrawy.
- Leki masz brać przed czy po jedzeniu? - przypomniała mu.
- Dawkowanie nie było uzależnione od posiłków. - Odruchowo sięgnął po fiolkę i zerknął na etykietę.

- No nie wiem - popatrzyła na niego z powątpiewaniem. - Zwykle mają napisane "przed jedzenie", "w trakcie jedzenia" albo "po jedzeniu" - wyciągnęła szyję, żeby spojrzeć mu przez ramię na etykietę.
- Raz dziennie - stwierdził odtwarzając zalecenie lekarza. - Widać ten lek nie zależy od posiłków.
- I wziąłeś? - Popatrzyła mu prosto w oczy.
- Zaraz po powrocie - wbił w nią przeszywające spojrzenie z którego nie była w stanie wyczytać czy kłamie.
- Zuch chłopak - uśmiechnęła się do niego. Nie miała powodów mu nie wierzyć, bo jak do tej pory jej nie okłamał w żadnej sprawie. - Smacznego - dodała i pałeczkami sięgnęła po kawałek białej ryby.
- Smacznego - powiedział i sięgnął po ramen. Zanim wyłowił cokolwiek z miski upił spory łyk i przymknął oczy. Nie odezwał się, ale wyraz jego twarzy mówił “jakie to dobre” .
Czuła przyjemność widząc jak bardzo mu smakuje. Sama też w końcu włożyła do ust pierwszy kęs. Chrupka skórka kryła pod sobą soczyste rybne wnętrze.
- Mmmm... Dobre, musisz spróbować - wskazała na to co wzięła.
Charles popatrzył podejrzliwie na potrawę partnerki, ale oderwał fragment mięsa pałeczkami i wpakował sobie do ust.
- Niezłe, ale wolę swoje - stwierdził zanim jeszcze połknął.

W tym momencie Corday cieszyła się, że zamawiała jedzenie będąc głodną. Mieli dzięki temu dużą ucztę, po której nic tylko pójść spać. Zajadali się wspólną pulą dań, co dla Iryi było wygodne, bo zawsze lubiła wszystkiego spróbować, a nie tylko ograniczać się do swojej porcji. Jedynie nie zdążyła z ramenem, który Charles pochłonął bardzo szybko. Niby mogła zamówić wszystkiego podwójnie, ale jakoś tak ciężko przychodziło jej marnowanie jedzenia.
Obojgu potrawy bardzo smakowały, bo skupili się na jedzeniu, wymieniając słowa, a raczej gesty, gdy jedno drugiemu podawało któreś danie.

- Ale się objadłam... - westchnęła ciężko i rozsiadła się leniwie na kanapie, spoglądając jeszcze na ostatniego szparaga, próbując ocenić czy przypadkiem dałaby radę go wcisnąć. Na stole zostały już praktycznie same talerze.
Charles siedział obok. Wsunął ramię za plecy Iryi i pociągnął ją na siebie. Gdy blondynka opadła na niego całym ciężarem przytulił ją do siebie.
- Co u ciebie w pracy? - zagaił na temat jaki najbardziej kojarzył się mu z partnerką.
Uniosła lekko głowę, by spojrzeć na niego.
- Dzisiaj nie byłam w pracy. Ogarnęłam herbatkę u znajomego, zrobiłam zakupy... I tyle - opowiedziała swój dzień. - Ale nikt do mnie dziś nie dzwonił więc mogę wywnioskować że albo było nudno, albo robili coś czego nie chcą żeby córka wiceszefa policji wiedziała - rozłożyła ręce. - A ty co masz za sprawę? Coś ciekawego? - wskazała na akta, które poszły na bok kiedy przyszła.
- Pozew zbiorowy przeciwko Crimeshield oraz osoba prywatna przeciwko firma Capitolska. Roszczenia i odszkodowanie.
- Anderson z kumplami zaskarżają warunki zwolnień grupowych? - spytała żartobliwym tonem.
- Nie. O Andersonie dawno nie słyszałem. A co? - zaciekawił się.
- A nic, po prostu byłoby to zabawne gdyby to oni pozywali. Nim to chyba już nikt się nie interesuje - ziewnęła i przeciągnęła się, jeszcze wygodniej układając się na Charlesie. Oczywiście zachowując ostrożność, żeby nie urazić mu rany.

- Ty i te twoje fantazje - parsknął Charles. - Masz jeszcze jakieś?
- Mam ich trochę, ale musimy z nimi poczekać - mrugnęła do niego, uśmiechając się lubieżnie.
- A jak sobie radzisz do tego czasu? - zapytał z mieszaniną troski i dowcipu.
- Odkrywam, że bez seksu też całkiem fajny z ciebie gość - powiedziała lekkim rozbawieniem. - No i zajmujesz mi czas innymi atrakcjami. Jak zmianą opatrunków, albo wożenie cię do lekarza - zachichotała.
- Wracając do Andersona. To sprawa zamknięta z twojej strony? - wrócił do poprzedniego tematu.
- A co? Chciałbyś go teraz zlikwidować? - popatrzyła na niego z politowaniem. - Mam nadzieję, że sobie to odpuścisz - dodała i sięgnęła ręką z wyciągniętym palcem ku jego ranie z zamiarem dziubnięcia go, ale zatrzymała dłoń na centymetry od niego. - Bo jak nie to znaczy, że niczego się nie nauczyłeś.
- Nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie - upomniał ją z pobłażliwym uśmiechem.
- Irytujące, nieprawdaż? - wytknęła mu, że sam też tak zbywa odpowiedzi.
- Okropnie - pokiwał głową. - Ale masz świadomość, że podstawą dobrych relacji ze swoim prawnikiem jest szczerość i nieukrywanie faktów?
- Zabawny jesteś - zachichotała, z pełną premedytacją ignorując jego pytanie. - Jak jutro chcesz iść to tylko pod warunkiem, że założysz podkoszulkę ochronną - postawiła warunek. - Zastanowię się. Nie wiem czy będzie mi pasować do bokserek - skrzywił się.

- A więc wolisz, żebym zrobiła sobie wolne i osobiście zadbała o twoje bezpieczeństwo - uśmiechnęła się wyzywająco. - Poprowadzę cię za rączkę, usiądę obok na sali rozpraw…
- Hmm… takie wsparcie w postaci córki zastępcy szefa Centralnego Biura Dochodzeń mogłoby się przydać… - potarł brodę próbując powstrzymać śmiech.
- Wątpię że jestem tak rozpoznawalną personą - popatrzyła na niego z powątpiewaniem.
- Możliwe że jeszcze nie, ale jak wprowadzisz mnie za rękę do sali sądowej to zaraz zaczniesz - uśmiechnął się szeroko.
- Aż tak się chcesz obnosić z naszym związkiem? - zaśmiała się.
- Na moją opinię wpłynie to tylko pozytywnie. Nie wiem jak na twoją - wbił w nią konfrontacyjne spojrzenie.
- Tak bez kontraktu… - poszerzyła uśmiech.
- Nawet bez niego - pokiwał kilkakrotnie głową.
- Podpuszczasz mnie, bo chcesz publicznie się pochwalić, że się spotykamy - stwierdziła.
- Tak uważasz? - udał zdziwienie. - A przed kim to według ciebie chciałbym się chwalić?
- Tak uważam - pokiwała głową z powagą. - Bo skoro jestem rozpoznawalna, to na pewno dobrze by ci zrobiło pokazanie się ze mną przy innych prawnikach, a już szczególnie przed prokuratorami - mrugnęła do niego.
- A twoja opinia na tym nie ucierpi? Jesteś śledczym z ramienia policji. Zawodowo po drodze bardziej ci z prokuraturą niż adwokatami.

- W teorii tak, no chyba że wplączesz się w tematy międzykorporacyjne, wtedy nie tylko prokurator patrzy się na ciebie krzywo - stwierdziła z rozbawieniem.
- Może nie międzykorporacyjne, ale w korporacyjne wplatam się dosyć regularnie. Nieraz reprezentowałem freelancerów przeciwko Capitolowi.
- Zdrajca - zachichotała.
- No właśnie - uśmiechnął się kwaśno. - I z kimś takim chcesz wchodzić za rękę do sali sądowej?
- Jeśli mnie pamięć nie myli, to już miałeś okazję reprezentować moją osobę w sądzie - odpowiedziała, jakby to miało wszystko wyjaśniać.
- Reprezentowanie to nie to samo co chodzenie za rękę - tym razem on zachichotał.
- Ale świadczy o tym że wydajesz się w romanse z klientami - wyszczerzyła się.
- Dosyć powszechne jest przyjmowanie zapłaty w naturze - posłał jej dwuznaczny uśmiech.
- Doprawdy? - zrobiła zaskoczoną minę. Było to mocno przerysowane zaskoczenie. - I często korzystasz z tej formy płatności? Jak wpisujesz ją do ksiąg rachunkowych? - była bardzo rozbawiona tą rozmową.
- To przecież oczywiste - zrobił przesadnie zdziwioną minę. - Umieszczam pod odpowiednim tagiem. Wtedy łatwiej je później odnaleźć.
- No tak, wraz ze specjalną zakładką, bo nie koniecznie płatność trzeba odebrać od razu - roześmiała się. - Na którą masz rozprawę?
- Dziewiątą - odparł bez zastanowienia.
- To pewnie chcesz się jeszcze przygotować - stwierdziła i podniosła się z niego. - Obiecuję nie zaglądać ci przez ramię - mrugnęła do niego i zaczęła zbierać naczynia ze stolika.
- Dobre notatki to podstawa - skinął głową na potwierdzenie.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline