| Domostowo Victora, ranek 21 shnyk-ranu
Na horyzoncie zamajaczyły monumentalne góry: Ostre, wysokie, chłodne w opozycji do spieczonego piasku. Wiatr potargał liśćmi orientalnych drzew, za nimi uniosła się pisakowa burza. Wystraszone Olifany porzuciły beztroską zabawę i pognały wprost na nachylonego nad sadzawką Elfa, ich więksi kuzyni wdeptaliby go zapewne w piach, ale stworzenia wielkości miejskiego kundla tylko przewróciły czarodzieja. Torba spadła z jego ramienia, tuba otworzyła się, a ostre szarpnięcia wiatru skradły z niej karty jedną po drugiej. Właściciel macał rozbitą głowę z trudem podrywał ciało żeby usiąść.
Widząc mizerne zabiegi gołoskórych w konfrontacji z szaleństwem rzeczywistości, Bhurrek zaszedł widmaka od tyłu i wymierzył potężny cios maczugą. Siła uderzenia nie napotykając spodziewanego oporu obróciła barbarzyńcę wokół własnej osi. Maczuga zerwała czarny płaszcz i nic więcej, ów leżał u stóp Gnolla i zdawał się rozsypywać w pył. Nie uspokoiło to dzikiego wojownika, Węszymorda nadsłuchiwał i wypatrywał wroga, który mógł się ukryć w którymś z cieni.
Sięgający po kolejne stare moce Milcarr, odarł pracownię z miraży, uwolnił umysł od halucynacji. Pokój stał się na powrót pracownią na poddaszu, parawan parawanem, misa miską w której moczył twarz półprzytomny Allen. Księga jednak nie była księgą, a już na pewno nie artefaktem Wielkich Wojaży, Dostępu wszak do wiedzy kuriozum bronił szyfr i każdy kto próbował dotrzeć do jego tajemnic bez słowa klucza, zwodzony był przez czary. Sam Widmak był czarem. Wszystko to tylko w głowie ostragarskiego żebraka, Ślepak wolałby nie widzieć, od tego patrzenia z różnych perspektyw zdawał się już tracić zmysły. Widmak na chwilę zniknął, a Victor spadł z krzesła, wolno się podnosił, dla półorka, a dla Bhurrka, którego umysł wciąż na pustyni z szarym piaskiem, szlachcic wstał stanowczo i godnie.
- Któż Któż, mi w lekturze księgi przeszkadza? mi w lekturze księgi przeszkadza! - mówił dwojako w dwu różnych światach. - Ty Gnollu? Przecie żeśmy się rozliczyli, choć mocz oddałeś kiepskawy! - wracał do wydarzeń sprzed kilku dni. - Strażnik przestrzegał mnie, że mi ktoś zechce przeszkodzić, ale, że ty? Nie masz mocy by spoglądać w to dzieło. Precz!
Wstęgi słów trujących płynęły z ust człowieka, przybierając w oczach Milcarra postać robaków wpełzały w uszy kudłate. Jakiś cień przesłonił szklane sklepienie, półork spostrzegł na powrót widmaka skradającego się w cieniach. Bhurrek, jeśli chcesz podjąć działanie inne niż opuszczenie pomieszczenia poproszę o test sugestii z minusem 20.
Milcarr jakby nie został jeszcze zauważony, może więc robić co chce [pozostały jeszcze dwie rundy trwania kontroli], Co więcej ciekawostka:
Przedmiot nie jest ewidentny, nie posiada charakteru, oraz nie ma nastawienia do was żadnego, więc ani złowrogiego, ani przyjaznego.
Widmak to taka ulepszona wersja mrocznego sługi, wykorzystująca w zestawie trujące słowa, beznadziejność i sugestię.
Wnosząc z zestawu czarów zaklinacz posługiwał się magią iluzji i mroku.
Allen dalej z buzią w zupie. Puszcza bąbelki powietrza. Jego sprzęt leży przy nim.
Oczywiście Ślepak ma tylko mgliste pojęcie jak mogą działać czarnoksięskie czary, które podpowiedziała mu smocza moc. |