Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2022, 05:57   #66
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Morris odczekał chwilę i zerknął na snajpera marines w swoim “wakacyjnym” stroju.
- McBride! - tym razem w głosie można było wyczuć coś na kształt radości. - Pokaż nowym gdzie mogą zrzucić sprzęt i oprowadź ich po obozie.
- Ta jest! - "urlopowicz" zasalutował sierżantowi niedbale lewą ręką i spojrzał na nowo przybyłych. Stał w lekkim przygarbieniu przez co nie wyglądał na swoje 186 jakie miał w papierach. - Christopher McBride, wasz nadworny snajper. Zapraszam za mną - przedstawił się i odwrócił na pięcie, kierując się w głąb obozu. Poruszał się lekkim, prawie kocim krokiem.
Kobieta szybko dogoniła mężczyznę.
- Sierżant Anna Purna - przedstawiła się, salutując swobodnie. - Co się stało? Postrzał? - spytała, spoglądając na jego zawieszoną na temblaku rękę.
Chris spojrzał na nią kątem oka, uśmiechnął się i chwilę zastanowił nad odpowiedzią.
- Wdałem się w bójkę na pięści z potworem z mackami - odparł jej snajper poważnym tonem, ale jego rozbawiona mina sprawiała, że można było uznać że sobie żartuje. - Szczęśliwie dla mnie trafiłem do Free Marines za pobicie, więc pomiot ciemności nie miał ze mną szans.

Kobieta także dała sobie chwilę na przyswojenie wiadomości, zanim odpowiedziała.
- Czyli doświadczony z ciebie bokser. To się w życiu przydaje - przyznała z nutą zadowolenia. - Chętnie dowiem się więcej o tym potworze i innych rzeczach których możemy się spodziewać.
- Wyobraź sobie, że coś zeżarło, przeżuło i częściowo strawiło kilku żołnierzy, a następnie to co zostało wyrzygało. Tak wygląda Cairath - Chris skrzywił się gdy wspominał tą istotę i z podobnym obrzydzeniem zareagowała Anna gdy ją sobie wyobraziła. - Jak się na ciebie rzuci to odpuść sobie szukanie gdzie ma głowę i po prostu tnij mieczem gdzie popadnie. No i nie próbuj parować jego ciosów tylko w miarę możliwości rób uniki - podzielił się własnymi spostrzeżeniami. - Jeszcze z ciekawostek przyrodniczych mieliśmy razydę. To góra mięśnia z karabinem maszynowym w ręku. Dosłownie trzeba odstrzelić temu głowę, żeby zneutralizować i lepiej trzymać się od tego bardzo bardzo daleko i poza jego zasięgiem wzroku. A tak to Heretycy i Legion Ciemności. Przynajmniej my od przyjazdu głównie tym się zajmujemy.
- Razyde kiedyś widziałam. Bydle wlazło na minę przeciwpancerną, ale nawet bez nóg się przemieszczał i walił z nazgarotha. Pożarł nam jeszcze pół tuzina granatów i parę magazynków, zanim padł - Purna podzieliła się jedną ze swoich historii.
- Mi wystarczył jeden magazynek i jeden debil, który wystawił razyde na moją linie strzału - wyjaśnił Chris.

Wyglądało jakby Anna miała zamiar jeszcze coś powiedzieć, ale akurat wtedy dotarli na miejsce, wyraźnie najkrótszą trasą.
- Jesteśmy - oznajmił to McBride, odchylając połę brezentu, odsłaniając wejście do namiotu. - Shania! - krzyknął wesoło do kobiety, która tam przebywała. - Ty chyba w Lwach byłaś. Przyprowadziłem ci kolegów z branży - oznajmił jej i spojrzał na nowych. - Tamte prycze są wolne, rozgośćcie się. Później pokaże wam gdzie jest wszystko. W lazarecie przy okazji poznacie naszą medyk.

Shania nie była najszczęśliwsza słysząc, kto przybył. Starała po sobie nie dać poznać niechęci. Szybko złożyła czyszczony pistolet i wstała się przywitać.
- Witamy.

- Cześć. Anna Purna - przywitała się i przedstawiła blondynka, salutując spokojnie.
Rzuciła torbę na jedną z wolnych pryczy i ściągnęła z pleców karabin, aby położyć go obok.

- Jesteście z jednego oddziału, czy tylko przypadkiem oboje jesteście z lwów? - zapytał Chris z zaciekawieniem, ignorując niechęć jaką wykazała jego koleżanka.

John rozlokował się przy dalszej z wolnych prycz i ułożył pieczołowicie swoje M606 zanim odpowiedział. - Nie, przydział z dupy, pewnie się spodziewają, że będzie gorąco i szanse na przeżycie maleją. - Uśmiechnął się kwaśno po udzielonej odpowiedzi. - Zadziwiające jak bardzo czasem próbują człowiekowi załatwić bilet w jedną stronę. A jak z wami wszystkimi? - Odwdzięczył się pytaniem.

- Przypadkiem - wyjaśniła znacznie krócej Anna.

- Mówi się, że co cię nie zabije to wzmocni. Jeszcze ze dwie misje i staniemy się nieśmiertelni - wyszczerzył się McBride spoglądając na Shanię, co tylko potwierdziło założenie jakie poczynił John z tym w jakie bagno wdepnęli z Anną tym przydziałem. - Długo jesteście we Free Marines? - pytał dalej.

- Dwa lata. - Odparł John.
- Dwa dni - odparła nieomal jednocześnie Anna. - A jak z wami? - spytała blondynka, odpinając miecz punisher i kładąc go na swojej pryczy.

- Uuuu świeżynka, czeka ciebie pewien szok kulturowy - McBride uśmiechnął się do Anny z czymś co mogło wyglądać na współczucie albo politowanie. - Ja jestem w tej formacji od 8 lat. To jeszcze pochwalcie się, co zrobiliście, że dostaliście zesłanie od Free Marines. Ja, jak już wspomniałem, jestem tu za spuszczenie wpierdolu typowi, który badał granice mojej cierpliwości - zaczął dla zachęcenia nowych by dali się poznać.
- Żonę majora. - Odpowiedział krótko i cicho John.
- Chociaż powiedz że była tego warta - roześmiał się Chris.
Zaskoczona Anna, z uniesionymi brwiami spojrzała na Johna. Major czy nie, dowództwo nie powinno...
- Przenieśli cię za zwykły romans? - wyrwało jej się z nutą niedowierzania.
- Powiedzmy, że miał plecy i miał problemy ze sobą. - Wzruszył ramionami John. - A czy była tego warta? - Mężczyzna ponownie wzruszył ramionami i zostawił to bez odpowiedzi.
- Ah, znam ten typ - pokiwał ze zrozumieniem McBride. - Mnie taki próbował wywalić do Wolnych Brygad, ale skończyło się "tylko" na Free Marines - sarknął. - Ale teraz sobie chwalę tą formacje - dodał na koniec optymistyczny akcent i spojrzał na Annę. - A pani sierżant co nieregulaminowego zrobiła?
- No więc, co do mnie to, yyy, ale tego nie da się powiedzieć tak w dwóch słowach, to troszkę dłuższa historia - zaczęła Anna, świadoma że większość winowajców miała “swoją historię” którą usprawiedliwiali karygodne poczynania.

- Nie no, nie wstydź się, jesteś pośród swoich - zachęcał McBride by mówiła dalej, wywołując tym u niej delikatny uśmiech.
- Przez kilka godzin patrolowaliśmy z drużyną puste kanały na obrzeżach miasta. Łączność nawalała, a gdy radio zaczęło trzaskać niewyraźne komunikaty, zaminowałam główny tunel i przeszliśmy na wyższe poziomy, aby odzyskać łączność. Legion Ciemności zaatakował miasto. Niestety nasz kapitan zginął a przez chaos w komunikacji nie mogliśmy się połączyć z dowództwem. Więc wyszliśmy z kanałów. - Anna opowiadała w miarę spokojnie. - Wykorzystując element zaskoczenia włączyliśmy się do walki i było dobrze, dopóki wielka podziemna eksplozja nie wstrząsnęła gruntem. Kilka budynków się zawaliło, kilkanaście lub więcej zapaliło, a włazy do kanałów strzelały jak korki od szampana wypchnięte fontannami ognia... No, śledztwo wykazało, że Legion szedł przez kanały aby podrzucić do centrum swoje ładunki, ale te zdetonowały się gdy wpadli w moje miny... Zwolniono mnie z odpowiedzialności za szkody, bo mogło być gorzej, ale skazali za samowolne opuszczenie wyznaczonego rewiru.
- Nieźle - Christopher pokiwał głową z uznaniem dla tak wielkiego rozpierdolu. - Przyfarciłaś, że nie trafiłaś za to do Brygad.
- Miałam dobrego adwokata - odparła z uśmiechem. - A poza tym, to był jednak wypadek - zaznaczyła.
- Raczej średni adwokat. Dobry by cię z tego wyciągnął - ocenił McBride. - Ale nic straconego, możesz składać apelacje. Tyle, że do czasu rozpoczęcia nowej rozprawy to może ci się spodobać we Free Marines - uśmiechnął się szeroko.
- No wiesz. Regulamin obowiązuje wszystkich. Nie chodziło o wyciąganie za wszelką cenę, nie oczekuję specjalnego traktowania... - tłumaczyła się Anna, tym razem już pomijając “tylko ze względu na to kim jest mój ojciec”.
- Obiecano mi powrót do Lwów po najwyżej dwóch latach, więc nie wiem. Na pewno będą to nowe doświadczenia, inna perspektywa i mogę tym podnieść swoje kwalifikacje - starała się dostrzec plusy jej przeniesienia, zapewne już od zapadnięcia wyroku.
Chris otworzył usta, żeby coś powiedzieć, po czym jakby odpuścił, rezygnując z powiedzenia tego co mu ślina na język przyniosła.
- No tak, musisz swoje etapy żałoby po dawnej karierze odbębnić - pokiwał głową jakby ze współczuciem, a może zrozumieniem.
- Ale przecież, yyy, - kobieta trochę się zmieszała - przecież nadal będę robić karierę wojskową, tylko przez jakiś czas w innej formacji - broniła się, spoglądając już nie tylko na Chrisa, ale po wszystkich zgromadzonych.
- Nie no, jasne, wmawiaj sobie cokolwiek co sprawi, że będziesz lepiej spać po nocach - dodał Chris w sceptycznym tonie. - Ale plus jest taki, że najpewniej nie będziesz miała czasu roztrząsać przeszłości, bo z zasady u nas zawsze jest co robić.

- O, to bardzo słusznie. Dobry żołnierz nie siedzi po próżnicy - Anna z zadowoleniem przyjęła zmianę tematu. - Mamy tu grafik zajęć? - spytała zaciekawiona, z wyraźną nutą entuzjazmu.
- Raczej chodziło mi o to, że dowództwo między misjami ledwo daje nam czas na odpoczynek - odparł McBride. - Tacy to my we Free Marines jesteśmy niezastąpieni - wyszczerzył się.
- O, to jesteśmy z górnej półki. Górnej, ale podręcznej. - przyznała z uśmiechem. - Ale do wielu zadań trzeba się najpierw przygotować. Mieć plan działania, a jeśli nie rekonesans, to przynajmniej jakieś zdjęcia i odprawę. Chwila relaksu aby nie zwariować? Nawet najlepsi tego potrzebują. To jakie mamy ratio? Znaczy się, procentowo ile czasu spędzamy na polu walki? - zagadała, świadoma że żaden bar nie wpadł jej w oko, aczkolwiek jeszcze nie widziała bazy.
- Większość to patrole okolicznych wysp i sporadyczne spotkania z Mishimą. Ostatnio dopiero zrobiło się dziwnie - głos dobiegł od strony wejścia do namiotu. - Ross, Harrison - czarnoskóry Marine wskazał najpierw na siebie, a potem na towarzysza. - Scott powiedział, że opatrunki możemy sobie sami zmieniać. - Po przestawieniu się zajęli swoje prycze.
- Anna Purna, a to John. John Silver - kobieta przedstawiła najpierw siebie, potem kolegę. Dwukrotnie odpowiednio skinąwszy przy tym głową.
- Scott to nasz medyk? - spytała od razu.
- Major Scott to medyk, Kapitan Torres kwatermistrz, Porucznik Bailey to mechanik, Podporucznik O’Reiley komunikacja - wyliczył Ross.
Anna przytaknęła głową, w myślach powtarzając sobie listę oficerów pod którymi przyszło jej służyć, aby ją dobrze zapamiętać.
 
Mekow jest offline