Pobudka nie należała do najmilszych. Poduszka z połamanej belki pod głową sprawiła, że wstał z zesztywniałym karkiem. Rozejrzał się wokoło, był w jakimś pomieszczeniu, na piętrze, bo przez dziury w ścianach widział rynek z góry.
Obok stała skrzynia, na wieku miała kartkę przyciśniętą kamieniami. Rozwinął kartkę przeczytał:
"Coś dla wielkiego chłopa"
Kopniakiem zrzucił wieko ze skrzyni i zagwizdał widząc co tam leży. Wyjął rewolwer, który sprawiał wrażenie, że po strzale może złamać rękę, sprawdził bębenek i schował broń za pas. Po czym sięgnął ponownie do skrzyni.
Akurat wtedy zajechała ciężarówka i wysypali się z niej naganiacze i wielki bydlak z miniganem. Brewer uśmiechnął się paskudnie.
Koleś z miniganem zaczął strzelać i wrzeszczeć:
- No skurwysyny, niedorobione pora na pobudkę… Trzeba rozruszać tych skurwieli chowających się jak szczury w tym szczurzym mieście… ŚMIERĆ PO WAS PRZYSZŁA!!
- Ano śmierć przyszła… i zapytała gdzie was znaleźć.- burknął pod nosem Brewer i oparł wygodnie rakietnicę o parapet okna.