Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2022, 13:01   #68
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Nie minęło pół godziny od przybycia gości z Bractwa kiedy pojawił się Morris z dyspozycją.
- September. McBride. Do namiotu dowództwa. Inkwizytor chce was widzieć.
- Chyba nie odmówimy zaproszeniu - odparła Shania.
Sierżant skinął głową na potwierdzenie ich wymuszonego entuzjazmu.
- Ale wchodźcie pojedynczo - przykazał.
- O nie, i skąd ja będę wiedział co odpowiadać? - sarknął Chris.
- Będziesz musiał coś wymyślić - Morris pospieszył z dobrą radą.
- Miło było pana poznać, moje prochy proszę rozsypać na plaży - zażartował sobie McBride.
- No chyba, że zabierze cię do Volksburga na przesłuchanie na najniższym poziomie katedry. Wtedy będzie już po ptokach - wzruszył bezradnie ramionami.
- Wyślę wtedy panu pocztówkę - zaśmiał się na to Chris i wyszedł.

***

Inkwizytor rozsiadł się w tylnej części namiotu za stołem. Hełm miał odpięty i ułożony po jego prawej stronie. Z przodu stało krzesło sugerując, że zostało przygotowane dla jego rozmówcy.


- Chciał mnie pan widzieć. - powiedziała Shania wchodząc pierwsza do namiotu, Chris jak na gentelmana przystało przepuścił kobietę przodem, po czym został przed namiotem, starając się podsłuchać rozmowę.
- Chciałbym usłyszeć o waszej konfrontacji ze sługami Demnogonisa - rzucił bez najmniejszych ogródek inkwizytor. September czuła jego świdrujące spojrzenie. Miała wrażenie, że coś wdziera się do jej głowy.
- Idąc sladem naszej piechoty, której mieliśmy szukać trafiliśmy na polaną z ruinami. Tam właśnie spotkaliśmy wroga. Ostrzelawszy granatami legionistów, rozpoczęliśmy atak. Najpierw wyłączyliśmy najłatwiejsze cele, czyli legionistów. Potem nefrytę i jego pomagiera, na końcu McBride załatwił takie mackowate bydle. Dla pewności leżącym wroga wpakowałam po magazynku, a w mackowatemu granat. Potem wezwaliśmy kawalerię.
- Z jaką bronią wroga mieliście styczność? Posługiwał się jakimiś mocami? Natknęliście się na jakieś obce artefakty? Jakie ponieśliście straty? - Inkwizytor w pełnym skupieniu zadawał kolejne pytania.
- Ostrzelano nas ze standardowej broni… z wyjątkiem Payton, ona nagle padła i zaczęła krzyczeć. - odparła September. - Legioniści mieli kratachy, a Nefaryta i pomagier pistolety i miecze. Chociaż nie, nefaryta chyba nie miał miecza. Ale to nie ma znaczenia, zginął zanim dotarł na odległość walki wręcz. Co do strat to poza dwójką rannych reszta oddziału wyszła z tego mniej więcej cało.
- Czuję, że nie mówisz mi wszystkiego - mężczyzna podsumował wypowiedź Shani.
- Tak coś czułam, że obcinanie głów to przesada - odparła September - ale zrobiliśmy to. Tak na wszelki wypadek.
Kącik ust inkwizytora nieznacznie drgnął w górę.
- Żadnych obcych artefaktów i innych kontaktów z Mroczną Harmonią? - ponowił pytanie.
- Przynajmniej nic takiego nie używali. Może coś w ruinach mieli schowane.
- Rozumiem - pokiwał głową. - To byłoby na tyle. Możecie odejść i przekażcie kolejnej osobie, że może wejść.
- Tak jest - zrobiła przepisowy tył zwrot i wyszła.

September wyłoniła się z namiotu odpraw i McBride nie czekając na specjalne zaproszenie stawił się przed oblicze Inkwizytora. Wewnątrz rozejrzał się i widząc krzesło podszedł do niego. Usiadł sobie na nim wygodnie i wbił pytające spojrzenie w przesłuchującego.
- Opowiedzcie mi o waszej konfrontacji ze sługami Demnogonisa - Chris usłyszał niemalże identyczne pytanie jakie podsłuchał w przesłuchaniu Shani.
- Znaczy, że tych z wczoraj? - dopytał McBride z pełną powagą. - Bo żeby było jasne, nie przedstawili się nam.
- A mieliście ostatnio kontakt jeszcze z innymi? - Inkwizytor pochylił się do przodu. Łokcie położył na blacie stołu, a brodę oparł na dłoniach, z których jedna była złożona w pięść. Uczucie jakie Chris czuł w głowie przypomniało mu eksperymenty z elektrodami i elektroencefalografami z jakimi miał do czynienia.
Snajper skrzywił się, na te nieprzyjemne skojarzenie. Zaraz mu przyszło do głowy czy to oznacza, że Inkwizytor siedzi mu w głowie i to tylko wzmocniło mentalny dyskomfort.
- Ta, nasza poprzednia misja - Chris nie widział powodu, żeby to zatajać skoro i tak wspomniał. - Ale tam nasi nie ucierpieli i sprzątnęliśmy wszystkich i chyba to był pierwszy przypadek - machnął ręką. - Więc dopiero po wczoraj wezwali kawalerię - spojrzał wymownie na Inkwizytora.
Inkwizytor skinął głową przyjmując wyjaśnienie do wiadomości, ale jednocześnie jakby zapamiętywał sobie coś na przyszłość.
- Z kim zatem mieliście starcie za pierwszym i za drugim razem? - mówił powoli i miarowo.

McBride chciał skrzyżować ręce, ale zabolała go prawa i zrezygnował z tego. W zamian podrapał się po ramieniu, pod bandażem.
- Za pierwszym razem natrafiliśmy na bazę Bauhausu. Była przejęta przez Heretyków, czy tam Legion, którzy nieudolnie udawali żołnierzy Bauhausu - zaczął, pochylając się nieco do przodu. - Mieli nekromaga, razyde, z jakiś tuzin akolitów, drugie tyle typków przejętych przez kontrolę umysłu czy jakoś tak, bo widzieliśmy jak jeńców przemienili pod swoją wolę. W lesie pół godziny od wspomnianej bazy mieli ołtarz i amunicje Bauhausu. Wszystkich wystrzelaliśmy, bazę wysadziliśmy - opowiedział w skrócie. - Za to za drugim razem, czyli wczoraj - podkreślił. - Szukaliśmy naszego oddziału nieopodal ruin, o których pewnie już wiecie - założył, że mogli już je oglądać. - Tam znaleźliśmy swoich. Niestety był i Legion Ciemności: nefaryta, z ośmiu Błogosławionych, paru ożywieńców i kurator.
- Ciekawe - skomentował inkwizytor starając się zachować kamienną twarz, po czym gwałtownym ruchem wstał od stołu. - To wszystko. Możecie odejść - zabrał hełm i energicznym krokiem wyszedł z namiotu. Na zewnątrz skierował się prosto w kierunku siedziby pułkownika Bella.
- Szybko poszło - mruknął pod nosem Chris, sam do siebie. Wstał, zapuścił żurawia na stolik przy którym siedział Inkwizytor, po czym wyszedł z namiotu i chwilę zastanawiał się gdzie iść.
Ostatecznie zdecydował się na stołówkę.
 
Mike jest offline