Myślę, że warto mocno podkreślić to, że ta gra to pastisz.
Moim zdaniem nie można jej traktować na serio, jak to niektórzy ludzie w fandomie mają z dedekami, wodem lub nawet neuroshimą
To zabawa klimatem, złym obskurnym, okultystycznym, gdzie zginąć możesz od jednego ciosu mieczem, a mg co jakiś czas losuje jak szybko umrzemy.
To nie kolejny dedekowy klon, nie jakiś pseudo innowacyjny pathfinder, czy powrót do korzeni rpg i odgrzebywanie modułów przygotowanych przez Gygaxa.
To groteskowa parodia, podlana blackmetalowym i doom metalowym sosem, wypaczona jesienna gawęda, która ma służyć, jako karykaturalna zabawa klimatem podziemi w zdychającym świecie dark fantasy, który w podręczniku nawet nie jest jakoś zbyt wnikliwie opisany.
W końcu to nie ma znaczenia, a liczy się właśnie zanurzenie w tym mroku, grotesce i autoironii i co najważniejsze, czerpaniu z tego niczym nieskrępowanej radości. Postać i tak jest skazana na śmierć, więc kogo obchodzi jej los i skąd się wzięła.
Także jeżeli czujecie duszny i morowy klimat skandynawskich piwnic i lubujecie się w plugawych działach, to Mork Borg jest dla was. Jeśli nie, to cóż... pozostaje otworzyć podręcznik MIstrza Podziemi i stworzyć sobie jakiegoś paladyna lub kapłana Helma.
Ja już zacieram rączki w oczekiwaniu na rekrutację i obiecuję, że nie będę zaglądał do podręcznikowej przygody. |