Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2022, 20:25   #6
Fala
 
Reputacja: 1 Fala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwu
Piąta rano zastała Zuri na dachu. Wieczorami był to klub dyskusyjny-imprezownia-miejsce-spotkań-i-kłótni-sąsiadów. O piątej rano był tylko jej i Burgera. Wrodzona przewrotność rodziny Walkerów Samowładców Grilla Z Bożej Łaski Wielkich Mistrzów Patelni Budowniczych Wielkiego Imperium Burgerowego Zrodzonych Pośród Tłuszczu I Kuchennych Oparów kazała im właśnie tym oryginalnym imieniem nazwać ich starego, wiernego psa. Burger właściwie wolałby jeszcze pospać, ale jak typowy pies prowadzony obowiązkiem pilnowania członków stada, zwłaszcza tych bardziej narwanych, podążył za Zuri i teraz leżał rozciągnięty leniwie niedaleko niej i od czasu do czasu machnął ogonem, jakby chciał powiedzieć, że wcale nie śpi i tak, oczywiście, to wszystko jest bardzo ciekawe.

Dla Zuri faktycznie było ciekawe. Mówiło się, że Miasto nigdy nie spało. Mówiło się, że zdarzało mu się, co najwyżej, tracić czasami przytomność. Jednak tutaj nadal jeszcze było spokojniej. Nocna zmiana ciągle miała przed sobą nieco pracy, dzienna pewnie jeszcze spała. Gdzieś ćwierkały wróble. Światło wschodzącego słońca pięknie igrało w oknach mieszkań szarych blokowisk. Odbijało się w chłodnej rosie pokrywającej dachy. Wschody słońca w Mieście musiały konkurować z neonami, które wciąż jeszcze migały wszystkimi kolorami, światłem latarni, które gasły w tak losowy sposób, że można było podejrzewać, że same decydują, kiedy postanawiają się wyłączyć w ramach małego, przemysłowego buntu. Światło rozpraszało się, odbijało od budynków i za każdym razem wyglądało zupełnie inaczej. Zuri nigdy nie widziała dwóch takich samych wschodów słońca. Burger zastrzygł uchem i szczeknął na bezczelnego wróbla, który podszedł za blisko, zaciekawiony dziwnym, nieporuszającym się obiektem na dachu.
- Nie jedz wróbli, nie wiadomo, gdzie się szlajały — mruknęła dziewczyna, doskonale wiedząc, że nawet gdyby Burger bardzo chciał, nie byłby w stanie upolować czegoś, co porusza się tak szybko i jeszcze w dodatku umie latać. Ten wiek miał już dawno za sobą. Teraz też tylko przechylił głowę w odpowiedzi.
- Dobra, dobra, idziemy na spacer — Pies zerwał się na równe łapy w pełni gotowości bojowej. Na pewne rzeczy był już zdecydowanie za stary. Na inne nigdy nie będzie.

Kilka godzin później, gdy Burger już bezpiecznie spał w domu i śnił psie sny o wielkości, Zuri pędziła na rolkach przez zatłoczone ulice Miasta. Podczas spaceru z Burgerem wpadła na pomysł, który natychmiast musiał przejść z etapu luźnej idei do szybkiej realizacji. Dlatego ciągle była jeszcze umazana farbą, co w ogóle jej nie przeszkadzało. Różowe, zielone, niebieskie i czerwone plamy na jej rękach, koszulce i spodniach być może budziłyby czyjś sprzeciw, gdyby tylko miał czas się przyjrzeć tej kolorowej fali energii, która pędziła na rolkach. Dredy majestatycznie powiewały za nią, gdy z radosnym śmiechem złapała się latarni, by wykręcić i wpaść jak burza do Burger Boys, przejeżdżając bezceremonialnie pod na wpół jeszcze zamkniętą kratą
- Yo, Gruby Jose, słuchaj, mam taką myśl, że może… - zaczęła od progu, nawijając głośno i gestykulując energicznie — Jakby ludzie zaczęli przychodzić z własnymi kubkami to byśmy im dawali dziesięć procent zniżki na kawę. Zaoszczędzimy na jednorazówkach i będziemy eko. Poza tym będziemy mogli zrobić galerię śmiesznych kubków, z którymi przychodzą klienci. Spójrz, zrobiłam już plakaty — na blacie wylądował krzykliwy, wymalowany sprayem plakat ogłaszający wielką promocję dla dobra ludzkości i przyszłego Imperium Burgerowego „Nasza Kawa+Twój Kubek=10% mniej. Z nami poczujesz się jak w domu”.
- Myślisz, że będą przynosić? - wujek Malik, tu i teraz, w sytuacji zawodowo-burgerowej zwany po prostu Grubym Jose, wychylił się zza okienka kuchennego — A, co tam — machnął łapą wielką jak bochen chleba — Rozwieś plaka… - urwał i spojrzał na nią badawczo — Już rozwiesiłaś, prawda?
Zuri uśmiechnęła się szeroko — No raczej! Wiedziałam, że się zgodzisz -
Podjechała do okienka i cmoknęła go w policzek — To, co będę, dwa razy latać, nie? Otwieramy? - spojrzała na kratę.
- Buty załóż — Gruby Jose spojrzał krytycznie na neonowo pomarańczowe rolki — Masz buty, prawda?
- No więc nie, zapomniałam z domu. Ale ludzie lubią jak serwuję im na rolkach!
- Ludzie lubią jak dostają jedzenie na stół, a nie na własne kolana!

- Raz mi się zdarzyło, nie bądź taki drobiazgowy! Poza tym, gdyby zrobić ankietę, czy przychodzą tu dla twoich burgerów czy mojej wyśmienitej obsługi to nie postawiłabym na twoje burgery — ze śmiechem uchyliła się przed szmatą, którą zamachnął się wujek i podjechała na rolkach, by otworzyć kratę. Zaczynał się kolejny dzień w Zalążku Burgerowego Imperium.
 
Fala jest offline