Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-07-2022, 22:17   #7
Nuada
 
Nuada's Avatar
 
Reputacja: 1 Nuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputację

-1.0
Słońce leniwie przedzierało się przez gęste, szare chmury. Przez moment zdawało się nawet, że to może być piękny, pogodny dzień. Jednak nie. Złudne nadzieje i strzaskane marzenia, to specjalność San Perdido. Nim się człowiek obejrzał, po ciepłych, świetlistych snopach nie pozostało nawet wspomnienie. W zamian drobny kapuśniak sączący się wolno, pogrążył całe Miasto i wszystkich jego mieszkańców w melancholii i totalnym marazmie. Klasyka. Wszystko po to, żeby nikt nie miał złudzeń, jaka dzisiaj zakróluje aura.

Jedynie dzieciarni w niczym, to nie przeszkadzało. Jakby ich radosne, niewinne oczy, nie były zdolne dostrzec wypełniającej każdy zaułek i każdy fragment chodnika gorzkiej i obezwładniającej ociężałości bytu i chwytającej za gardło bezsilnej frustracji.
Jakby na przekór osiedlowa dzieciarnia z niezachwianym optymizmem i werwą, od samego rana harcowała w zamkniętej dla ruchu uliczce. Każdy z nas w młodości bawił się tam godzinami. Ty na pewno też. W tym wąskim zaułku w pobliżu Shatter Street zawsze było coś niezwykłego, coś niemal magicznego, bo choć stoją tam stalowe kontenery na śmieci, a piwniczne okienka zioną stęchlizną i zmurszałą cegłą, to w powietrze wypełnia elektryzująca wibracja, która pozwala wierzyć, że tutaj spełni się każde twoje marzenie.

Jak się nad tym wszystkim zastanowić, to w sumie jakiś złośliwy kaprys losu, że Molly Petit zaginęła właśnie w tym miejscu. Słodki, blond aniołek o różowiutkiej buzi i wielkich niebieskich oczach. Do tego grzeczna i miła, nie jak reszta tej osiedlowej hałastry. Wszyscy wiedzieli, że mała marzy, by zostać baletnicą i że uwielbia wróżki. Ściany jej pokoju były niemal wytapetowane plakatami ze skrzydlatymi czarodziejkami, a na półkach i pod sufitem roiło się od przedstawiających je figurek.Starsi chłopcy szydzili z pasji Molly, ale nie ma się czemu dziwić. Ich głowy wypełniały zupełnie inne marzenia. Gdy ganiali się z koślawymi kijami, to pewnie wydawało im się, że są rycerzami króla Artura, albo magami polującymi na straszliwego smoka.

Może gdyby nie byli tak zajęci tropieniem wyimaginowanych potworów, dostrzegliby tego realnego, który zaczaił się na biedną Molly. Nie ma ich jednak co winić, w końcu nawet nikt z nas dorosłych nie zwrócił uwagi na tego beżowego Cadillaca, który kręcił się po osiedlu od kilku dni. Wszystkim wydawał się jednak taki nijaki, pospolity i niegroźny. Tylko stara Betty mówiła, że wiało od niego dziwnym chłodem, a ten typ co siedział za kierownicą nikomu nie patrzył w oczy. Tylko zerkał spod czarnego kapelusza i cały czas obserwował dzieciaki. Po fakcie, to łatwo takie rzeczy mówić, nie?
Zaginięcie Molly, to by coś okropnego… coś co poruszyło całą naszą społecznością. Zazwyczaj obcy i obojętni sobie nawzajem ludzie zaczęli się jednoczyć. Każdy próbował jakoś pomóc. Gdy na latarniach pojawił się odręcznie zrobiony plakat informujący o zebraniu, wszyscy co znali Molly choćby tylko z widzenia, stawili się tłumnie w wyznaczonym miejscu.

____
-2.0
Wypożyczalnia, dosłownie pękała w szwach. Takich tłumów nie było tutaj nawet, gdy Ayo zorganizowała darmowy pokaz najnowszego “Terminatora” Odzew mieszkańców na apel w sprawie Molly Petit, zaskoczył wszystkich i stanowił jasny znak, że nikt z tutejszych nie chce pozostać bierny wobec tego co się stało.

Nadzieja i wiara konały wolno przez te kilka dni, jakie minęły od zniknięcia małej. Nikt nie miał złudzeń, że to nie zaginięcie tylko porwanie. Wciąż powtarzano plotkę o domniemanym ojcu, który przypomniał sobie o swej córce, ale coraz głośniej wybrzmiewały domysły, że ulicami Konvicty swobodnie przechadzał się jakiś podły zboczeniec.

Pomiędzy regałami zebrało się całe spektrum mieszkańców dzielnicy. Niedomagająca pani Kim stała tuż obok dwóch wyrośniętych nastolatków, którzy jeszcze rok temu sami bawili się w feralnym zaułku. Ich dorosłość definiowały tylko groźne miny i bandany ich gangu przewiązane na skroniach. Za nimi grupa matek zaniepokojonych bardziej o los swoich pociech niż tym, co stało się z Molly. Pod ścianą pan Moris, znany wszystkim listonosz oraz jego kumple od brydża. Nie zabrakło też Stipe i kilku chłopaków z jego gymu. Sądząc po ich minach, to każdy z nich już w tej chwili był gotowy do linczu potencjalnego podejrzanego.

W szmerze rozmów dominowały dwa główne wątki. Narzekania na obojętność i bezczynność policji oraz lamenty i utyskiwania, że nikt nie zwrócił uwagi na tego cholernego Cadillaca.
- Mówiłam.. Mówiłam wam, ale kto bym tam słuchał starej baby - skrzekliwy głos Betty wybijał się ponad ogólny gwar.

Dzwonek zawieszony nad drzwiami “Full color Paradise” zaczął odzywał się coraz rzadziej. Jasny znak, że nadszedł właściwy czas, aby rozpocząć zebranie. Stojący w kącie Aksel Bragi wiedział, że w tym momencie powinien wejść na scenę i przemówić do zebranych. To w końcu w jego sercu zrodził się pomysł, aby zebrać tu tych wszystkich ludzi. Dopiero jednak teraz zdał sobie sprawę, że tak naprawdę to na tym jego plan się kończył. Działając za głosem serce, nie opracował ani schematu dalszych kroków, ani nawet nie przygotował choćby jednego zdania przemowy. Z kłopotu wybawił go na szczęście, niezawodny Raul Hernandez. Były luchador, występujący pod pseudonimem “Santo Huracan” przyniósł z zaplecza dużą, białą tablicę na trójnogu.

U góry na środku napisał niebieskim flamastrem “Molly Petit” Pod spodem z pomocą magnesu przyczepił zdjęcie dziewczynki. Teraz wszyscy mieli przed oczami uśmiechniętego, blond aniołka, który patrzył na nich z niegasnącą nadzieją i wiara, że dzięki nim uda jej się wrócić do domu.

Tymczasem senior Hernandez nadal coś kreślił na tablicy. Po kilku chwilach stanął obok niej i grzmiącym, basowym głosem oświadczył:
- Tyle wiemy w tym momencie. Gdyby ktoś chciał coś dodać, to śmiało…



Tablica Raula Hernandeza

Molly Petit


- Widziana ostatnio we wtorek ok. Godz. 17
- Ostatni widział ja Derek Coleman, l. 14.
- Molly skakała wtedy na skakance przy jednym z kontenerów.
- Beżowy Cadilac - podejrzany??? Brak numerów
- Dziwny typ w czarnym kapeluszu ???
- Policja przeszukała park, pobliskie piwnice i klatki schodowe - bez rezultatu
- Molly nie ma w żadnym szpitalu, ani kostnicy;




Aksel
Antykwariusz stał na uboczu. Nieprzypadkowo wybrał to miejsce. Zacieniony kąt, nie tylko pozwalał nie rzucać się w oczy, ale też swobodnie obserwować całe pomieszczenie. Szybko okazało się, że dokonał dobrego wyboru. Kątem oka dostrzegł wysokiego mężczyznę w prochowcu. Gość dość nerwowo bawił się kapeluszem i podobnie, jak Aksel czujnie wodził wzrokiem po zebranych. Na dodatek biła od niego, jakaś dziwna aura. Coś czego nie dało się zamknąć, ani ubrać w żadne słowa. To coś było zwiewne, nieokreślone i eteryczne, niczym mgła.

We wszystkich kryminałach mówią, że przestępca wraca na miejsce zbrodni.

Ayo
Sny rzadko się spełniają. Szczególnie trudno jest z tymi, które leżakują tuż obok naszych marzeń. Patrząc na tłum mieszkańców Konvicty stłoczonych ciasno w jej wypożyczalni, serce Ayo szalało z radości.

Oto spełnia się jej sen. Tylko ten gorzki niczym jodyna posmak, który psuł wrażenie niczym niewielka rysa na nowiutkim lakierze.

Molly - dziecino. Biedactwo, ty moje - nie patrz tak na mnie.

Błękitne oczy dziewczynki, jednak uparcie wpatrywały się w siedzącą za kontuarem właścicielkę “Full color Paradise”

Henry
Stanął tuż przy drzwiach. Nie dlatego, że tak chciał, czy też zaplanował. Po prostu przyszedł niemal, jako ostatni i tak jakoś wyszło, że przypadło mu to miejsce. Wiedziony instynktem i rodzicielską troską, zjawił się na tym, jak się zdawało spontanicznym zebraniu.

Niby też należał do tej wspólnoty, ale z racji piastowanego stanowiska, zawsze trzymał bezpieczny dystans. Teraz też, choć wcale nie zrobił tego specjalnie. Jednak i tak przykuł uwagę, jakiegoś gościa czającego się w kącie, niczym jakiś sprytny drapieżnik.

Ich spojrzenia się skrzyżowały. W tym jednym momencie, Bozansky zdał sobie sprawę z dwóch rzeczy. Primo, ten gość widzi w nim opisanego przez Betty, kierowcę Cadillaca. Secundo, to on stoi za zorganizowaniem tego spotkania i tylko z sobie znanych powodów postanowił na razie się nie wychylać.
Fakt, spryciula. W głowie Henry’ego zatańczyły szachowe figury. Czuł po kościach, że właśnie rozpoczęła się batalia o bardzo wysoką stawkę. Lubił takie gry.

Zuri
- Jakim trzeba być bydlakiem, żeby chcieć skrzywdzić takiego aniołka - starsza pani siedząca tuż obok niej, skomentowała zdjęcie przyczepione do tablicy. Zuri w milczeniu przytaknęła głową. Fakt - zniknięcie Molly skruszyło najbardziej zatwardziałe serca. Widać to zresztą było po zebranych. Byli tu wszyscy. Szerokie karki z gymu Stipe, zatroskane matki, drobne cwaniaczki z osiedla, a nawet sam pan kierownik miejskiego urzędu.
- Padalec - syknęła staruszka, łapiąc Zuri za dłonie - Udusiłabym go gołymi rękami.
Kobieta zacisnęła mocno chude, niczym patyki palce, jakby faktycznie oplotły się one wokół szyi porywacza.
W tym momencie dziewczyna zdała sobie sprawę, że wie kto jeździ beżowym Cadillakiem. Przecież Tony Farina, dobry kumpel Grubego Jose, jeździ takim samochodem.

Dave
- Co ja tu robię? - zastanawiał się Dave wodząc wzrokiem po ludziach zebranych w ciasnej wypożyczalni kaset. Wiadomka, sprawa słuszna, ale to przecież ten zaginiony dzieciak, to nie był jego problem.

- Rączka, chodź z nami - nalegał Stipe.

Gdyby chodziło jeszcze o jakiś oklep, to mógłby zrozumieć, ale zebranie osiedlowej starszyzny to nie jego klimaty. Mimo to stał tu z nimi wszystkimi i patrzył, jak spasiony zapaśnik mazal coś na tablicy.
- Pete, słyszałeś o tym typie co oskubał papę Sabiniego?
- Taaa… - żachnął się Pete - Ponoć dziabnął go na dwadzieścia tysi.
- Debil, nie? Użreć rękę, która cię karmi.
- Ponoć za jego głowę wyznaczyli nagrodę.
- Taa…. Sęk w tym, że typ się zapadł pod ziemię.

W niepozornej rozmowie osiedlowych dilerów było coś co zaniepokoiło Malkovicha. W dziwny sposób los zaginionej dziewczynki i złodziejskiej łajzy, w jego głowie sumował się jak dwa plus dwa to cztery.



 
Nuada jest offline