Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-07-2022, 08:24   #9
Pliman
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
Henry odrobinę się spóźnił. Na sam koniec dnia trafiła mu się upierdliwa petentka. Nie dość, że uparła się na rozmowę konkretnie z nim, a nie z jakimś podwładnym – jak określiła Sally, to w dodatku jej żądania były absurdalne. Boznasky próbował na różne sposoby wytłumaczyć tej kobiecie, że zasiłek dla samotnej matki przysługuje tylko ludziom, a nie psom, kotom czy też innym stworzeniom. Sprawa niby oczywista, a jednak przepisy nigdzie tego nie precyzowały. Przecież suczka to też matka, no i ojca brak… Henry był już naprawdę bliski wybuchu złości. Zamilkł i pomyślał: - kobieto, przecież wiesz, że bredzisz, daj już spokój. Ku jego zdziwieniu zwariowana interesantka nagle zmieniła śpiewkę:
- Ma Pan rację i tak nic nie uzyskam, nie wiem skąd wzięłam taki głupi pomysł.
O dziwo w tonie jej głosu nie było śladu focha. Wyglądało na to, że coś wreszcie do niej dotarło. - Dziwne, skąd na nagła zmiana? - pomyślał Henry. Z drugiej strony, czy to ważne? Poszła sobie. Nareszcie! Szedł szybkim krokiem. Mżyło. Norma. Ktoś wracał z torbą zakupów, jakiś dzieciak puszczał w kałuży papierowe łódki. Miejscowy pijak siedział na ławce pod okapem i zaczepiał ludzi o jakiś grosz. Henry nadrobił dodatkowy kawałek obchodząc drugą stroną ulicy miejsce, gdzie czmychnął czarny kot, uciekający przed deszczem do piwnicznego okna. Niby nie był przesądny, ale czarne koty jakoś tak na niego działały. Po co kusić los. To tylko dodatkowa minuta...

Do wypożyczalni wszedł jako jeden z ostatnich. Stanął w kącie przy drzwiach. Po chwili poczuł na sobie czyjś wzrok. Jakiś brodaty facet z drugiego końca sali wpatrywał się w niego. Kto to jest? Zaraz, zaraz… Czy to nie gość z antykwariatu? Henry był tam raz czy dwa. Szukał starszych książek szachowych. Arcymistrzowie sprzed lat najbardziej do niego przemawiali. Obecne szachy nie miały już tej świeżości, tej nieprzewidywalności, tej nutki szaleństwa. Już tak nie zaskakiwały. Schemat, chłodna kalkulacja, mozolne realizowanie niewielkiej przewagi. Nie ważne… Pytanie czemu ten koleś tak się gapi? I pytanie skąd ta dziwna aura wokół niego? Od czasu do czasu Henry widywał takie osoby. Na pozór niczym się nie wyróżniały. Ot, zwykli ludzie. Jednak gdy przyglądał się im dłużej zauważał, że otacza ich taka jakby delikatna poświata? Trudno to wyjaśnić. Kiedyś nawet pytał żonę czy też to widzi. Nie widziała. Dziwne.

Na sali zgromadziło się na prawdę dużo osób. Część z nich Bozansky znał z widzenia, część była mu zupełnie obca. Potwierdzało to tylko, jak bardzo mała Molly była tutaj lubiana. Henry starał się odganiać tą myśl, jednak jego logiczny umysł podpowiadał najbardziej prawdopodobne rozwiązanie – pedofil. Bał się czy dziewczynka jeszcze żyje. Takie sytuacje rzadko, naprawdę bardzo rzadko kończą się happy endem. Z drugiej strony pozostawała nadzieja, że to jednak jej ojciec przypomniał sobie po latach, że ma córkę... Zebrali się tutaj żeby sprawę omówić, może ktoś coś widział? Może ktoś coś wie? Zebranie różnych poszlak do kupy może dać jakiś obraz sytuacji.

Sympatyczny grubas, który zwykle siedział za kontuarem wypożyczalni wypisał na tablicy dotychczasowe ustalenia. Henry czytał i analizował. Próbował wyciągnąć z tego jakieś wnioski. Może coś dodać. Jednak chwilowo nic sensowego nie przychodziło mu do głowy. W milczeniu czekał na dalszy rozwój sytuacji...
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?

Ostatnio edytowane przez Pliman : 22-07-2022 o 15:42.
Pliman jest offline