Carter wychylił się i strzelił. Odgłos przechodzącego w naddźwiękową pocisku był bardziej ogłuszający niż sam wystrzał. Pocisk uderzył w burtę ciężarówki, a naganiacz natychmiast otworzył ogień siejąc z karabinu długą serią. Kilka pocisków zagrzechotały o taczki, ale większość poleciała wysoko.
Luna siedział skupiony i cichy… Odgłos wystrzału przeszedł echem po kanałach, zaraz odpowiedziała mu cichsza seria i po chwili cały rynek pokrył się gęstym nakładającym się hukiem wystrzałów.
Cruz wysunął rękę i nacisnął spust. Kosza zafurkotała. Trzy pociski poleciały w tempie karabinu maszynowego. Szarpnęło ramieniem i pociski nie trafiły w cel, uderzając pod stopy i nieco z boku celu. Ale Cruz pierwszy raz korzystał z tej broni. Przeciwnicy jednak się zorientowali, że pojawiła się kolejna ofiara i odpowiedzieli ogniem. Pociski trafiły w skamieniały cement w workach podnosząc tumany pyłu. Cruz zakrztusił się. W powietrzu fruwały szczątki worków… Niemal nic nie widział i jego przeciwnicy pewno też nie widzieli, bo jego osłonę szlak trafił.
Łowca coś krzyknął do jednego z pomagierów, wskazując na budynek na południowej krawędzi placu, a stojący koło niego naganiacz popędził w tamtą stronę, wskakując między gruz, jaki posypał się z dachu budynku.