Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2022, 08:31   #11
obce
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację
Przyszli. Z każdą pojawiającą się w wypożyczalni osobą jej czuła jak z serca unosi się ciężar zmartwienia. Miała nadzieję, że przyjdą. Wierzyła, że przyjdą i przyszli. Patrzyła jak Raul notuje na tablicy wszystko co wiedzieli o zaginięciu Molly, słuchała uważnie przemowy antykwariusza, ale sama nie zabrała publicznie głosu. Zamiast tego krążyła pomiędzy ludźmi i na swój sposób tkała pomiędzy nimi poczucie wspólnoty, Witała każdego z ciepłym uśmiechem, dając im odczuć jak mile widziani są w tym miejscu. Słuchała tego, co mają do powiedzenia - bo przecież każdy miał - próbując wyłowić z morza słów te, które naprawdę miały znaczenie. Uspokajała, gdy widziała, że emocje eskalują nabierając złych i mściwych tonów, kierując myśli ku zemście i karze zamiast ratunku dla dziewczynki. Przytuliła mocno jej babcię, odganiając wirujące dookoła niej ciężkie, ćmy nawiedzających ją koszmarów, upewniając się, że przynajmniej tej nocy czeka ją spokojny sen. „Ona żyje” - powiedziała cicho z całkowitym przekonaniem, patrząc w niebieskie podkrążone oczy, tak bardzo przypominające oczy jej wnuczki. „Znajdziemy ją” - zapewniła. Nie wiedziała skąd bierze się tak pewność, ale czuła gdzieś głęboko w sobie jej obecność w sieci śnienia. Czuła, że gdyby sięgnęła dalej, głębiej niż miała odwagę do tej pory, mogłaby dotknąć małej.

Żyje. Znajdą ją. To przekonanie bijące od Ayo było niemal zaraźliwe.

Nie próbowała tego w tamtym momencie. Zamiast tego uśmiechnęła się szeroko do Dave’a, podeszła do niego, wcisnęła w ręce kubek kawy, cmoknęła w policzek. „Cześć, Łapka” - powiedziała tylko, zdrabniając z sympatią jego uliczną ksywkę i znikając znowu pomiędzy ludźmi. Zawsze łatwo przychodziło jej wyłapanie jego sylwetki w tłumie, instynktownie wiedziała, że się zbliża. Ludzie czasem byli dla niej jak rozedrgane miraże. Niewyraźni. Niemal iluzoryczni. Mniej prawdziwi od swoich snów. Dave zawsze istniał bardziej, mocniej. Wyraźniej. Był jak planeta mająca własną grawitację. Ciało niebieskie przykute do ziemi, myślała czasem, obserwując niezwykle lekkie, szybkie ruchy chłopaka. Zaginał ku sobie świat nawet o tym nie wiedząc. I teraz - wśród zgromadzonych osób - ze zdziwieniem dostrzegła, że to nie był jedynie on. Antykwariusz, mężczyzna o poważnej niemal ponurej twarzy i młoda dziewczyna z mnóstwem białych dredów na głowie. Niemal tak samo prawdziwi jak Rączka. Tak wyraźni, że miała wątpliwość czy kiedykolwiek byłaby w stanie ich obecność pomylić ze snem.

Powitała każde z nich bez skrępowania i nieufności. Z puchatym sercem na dłoni, jak czasem śmiał się z niej Hernandez. Z uśmiechem niemal wciągnęła stojącego w drzwiach Henry’ego do środka, przedstawiając go najbliżej stojącym ludziom, żeby nie był tak osobny i wyobcowany. Uśmiechnęła się szeroko do Aksela, szczerze dziękując mu za to, że porozwieszał plakaty, że zabrał głos że był naprawdę wspaniałym człowiekiem. Bo w jej oczach naprawdę był. A Zuri… Widziała jej prace. Także tą, która przykryła wulgarne napisy na bocznej ścianie kamienicy, w której mieściła się wypożyczalnia. I uważała, że są cudowne.

Byli prawdziwi, myślała z zachwytem. I w ich towarzystwie czuła, że może więcej, że może odważyć się na więcej. Że może pójść śladem snów Molly i nie zagubić się w nich.
 
__________________
"[...] specjalizował się w zaprzepaszczonych sprawach. Najpierw zaprzepaścić coś, a potem uganiać się za tym jak wariat."

Ostatnio edytowane przez obce : 24-07-2022 o 13:33. Powód: matka na babcię
obce jest offline