Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2022, 07:47   #178
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zaklinaczka rzuciła z różdżki zaklęcie niewidzialności, po kolei, wszystkich, łącznie z orłami i z gryfem… no i ruszyli. Mieli jedynie 10 minut, trzeba było się więc spieszyć…

Miasteczko było "rozwalone". Takie określenie pasowało najbardziej. Bramy, wiele domów, wieże… ruiny. Do tego masa trupów na ulicach, wszędzie skrzydlate demony, i agresorzy pod czarną flagą. No i jeńcy, zakuwani w kajdany, i zbierani na placu.

Orły wylądowały na kilku budynkach, w miarę cicho. W samym sercu najazdu na pechowe Com Orp, wśród dymu płonących domostw, spalenizny, i szlochu pokonanych…

Okazja natrafiła się w 5 minut. Kilku facetów przetrząsało pobliski dom, rechocząc wrednie, i rozwalając tam, co się dało. Było ich chyba czterech.

- Czterech na nas to nic - szepnął Bharrig do towarzyszy. - Kargar i Endymion złapią po jednym, Geri i ja pozostałych dwóch.
- No to zaczynajcie - powiedział cicho Gabriel. - W razie konieczności wspomożemy was.

Kargar skinął głową, choć od razu zdał sobie sprawę że ten nie gest nie będzie widoczny dla reszty drużyny.
- Dobrze to działamy - odparł również cicho po czym wyjął młot i przymierzył się do ogłuszenia jednego z łupieżców od tyłu.

- Geri, bierz chama w zęby - zakomenderował Bharrig.

Sam zaś zmienił formę na żywiołaka powietrza i podleciał w powietrzu do pierwszego z zamiarem pochwycenia go.

Paladyn przeszedł do ataku z orczym gniewem który kotłował się w nim i który starał się powstrzymywać i pętać, ale nie było to łatwe…

Kilku towarzyszy ruszyło na drabów, chcąc się z nimi rozprawić, i to w miarę cicho? Trudne zadanie, wręcz bardzo…

Żywiołak powietrza-Druid, pojawił się jako pierwszy przy jednym z nich, ciągle okryty niewidzialnością… i złapał typa w łapsko, tracąc swoją magiczną osłonę. A pojmany, wybałuszył oczy, i zaczął drzeć mordę:
- Potwór!! Aaaaaaa!!

W tym czasie, Paladyn dopadł następnego, lejąc go płazem oręża po łbie. Ten padł momentalnie na podłogę, i był zdecydowanie pozbawiony przytomności. Do kolejnego Endymion miał jednak kilka kroków dalej, a to pech…

Zszokowanego zajściem, i widokiem pojawiającego się znikąd, wściekłego Orka, kładącego pokotem towarzysza, facet wrzasnął… i został dopadnięty przez Geriego. Tygrys wgryzł się w łapsko z mieczem wroga, ale ten i wyszarpnął sztylet zza pasa drugą ręką… Geri więc kontynuował atak, i rozszarpał typka serią ciosów pazurami.

Ostatniego zaś, zdzielił młotem Kargar, kładąc delikwenta również "lulu"

Co się działo wewnątrz budynku, gdzie zniknęli towarzysze, Gabriel i dwie pannice przy nim nie widziały, ale za to było słychać aż dwa razy jakieś wrzaski…no i jeden z nich w sumie nawet nie ustawał. Niedobrze.

- Idziemy im pomóc? - Gabriel spojrzał na towarzyszące mu kobiety. - Czy cierpliwie poczekamy licząc na to, że jednak sobie dadzą radę i będziemy pilnować ich pleców?
- A co ty się nas pytasz?? - Zdziwiła się Zaklinaczka - My nowe, ty ich znasz dłużej…
- Macie może zaklęcie teleportacji? - spytał. Obie zaś pokręciły przecząco głowami. Gabriel tego zobaczyć nie mógł, ale uznał, że brak potwierdzenia oznacza brak zaklęcia.
- Ale niewidzialność możesz jeszcze rzucić? - upewnił się, spoglądając w stronę, skąd przed chwilą dobiegł głos Mirelindy.

Bharrig przykrył twarz wrzeszczącego wielką łapą.
- Zamknij się, bo kark skręcę albo tygrysowi dam na pożarcie - rzekł, w istocie mając zrobić jedną z tych rzeczy, jeśli nie zamierzał się uciszyć.
- Dobrze, mamy już jeńców, zbieramy się? - Kargar schował młot i podniósł ogłuszonego przez siebie żołdaka, przyglądając się czy ten ma na sobie insygnia Zhentarimów. Oczywiście, że miał.
- Może przepytamy ich tutaj? - zapytał Bharrig.
- To mamy teraz ich cucić? - odparł skonfundowany wojownik.
- Ten tutaj jeszcze przytomny - Bharrig wskazał na szamoczącego się i próbującego wrzeszczeć pojmanego, który znajdował się w żelaznym uścisku żywiołaka.
- Zbieramy się stąd póki nie wiedzą co ich trafiło - stwierdził ork ładując się i nieprzytomnego jeńca na Agamemnona - Albo możemy walczyć z całą armią. Mi ta opcja również się podoba - dodał mrocznym tonem wyczekując na innych.
- Chodźmy więc - odparł Bharrig.
- Zamieszanie się robi na zewnątrz - zauważył Endymion i na wpół domyślił się po krzyczącym jeńcu Bharriga - odciągnę ich uwagę. Z Agamemnonem damy radę im uciec.
Paladyn wyleciał z domu na pełnej pompie, z jeńcem przerzuconym przez grzbiet gryfa tak aby możliwie bardzo zwrócić na siebie uwagę.
Kargar skinął głową i kiedy Endymiom wyleciał, wraz ze swoim nieprzytomnym jeńcem pod pachą skierował się ostrożnie w stronę budynku gdzie czekały orły.
- Geri, ze mną - rzekł Bharrig, który wziął tygrysa w swoje potężne łapska i wyleciał za orkiem.
Zamierzał zaczekać jeszcze parę chwil i zobaczyć, jak reszta sobie radzi, a później zrównać się z orkiem i odlecieć.

- Ale wymyślili... Gabriel zdecydowanie nie był zachwycony poczynaniami kompanów, którzy najwyraźniej nic sobie nie robili z tego, że wszyscy ich zobaczą.. - Mirelindo, czy możesz rzucić kolejne zaklęcia? - zwrócił się do zaklinaczki.

~

Na widok tak bezczelnie wznoszącego się ponad miasteczko Paladyna na Gryfie, rozległy się krzyki alarmowe napastników spod czarnych flag… oraz skrzeki demonów. I te poderwały się do lotu, z wielu miejsc Com Orp. Po chwili zaś i nad budynkami był Druid-żywiołak powietrza…, który zabrał ze sobą nie tylko jeńca, ale i tygrysa.

- Mamy jeńców, teraz trzeba stąd zwiewać - stwierdził Kargar, który korzystając z tego, że paladyn odciągnął uwagę, przedostał się do Gabriela, Miralindy i Niramour, z nieprzytomnym żołdakiem przerzuconym przez plecy.

Endymion ryknął triumfalnie by jeszcze bardziej przyciągnąć do siebie uwagę i poleciał na wprost, jak strzała aby odciągnąć możliwie wielu przeciwników i demonów. Patrzył tylko co jakiś czas w tył jednym okiem, aby nie odlecieć zbyt daleko. Musieli mieć nadzieję, że go dorwą jeśli mieli mu uwagę poświęcać.

- Mirelindo, rzuć zaklęcia - poprosił Gabriel.
Jeśli mieli uciec nieniepokojeni, to nie dzięki popisowi druida, a dzięki zaklęciu niewidzialności.
 
Kerm jest offline