Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2022, 15:33   #20
obce
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację
Przez moment wszyscy śnią o Molly.

Sharon Black śni o jasnych włosach i szczerbatym uśmiechu. Phillip Kern śni o słonecznym dniu, gdy mała bawiła się z jego synem na placu zabaw. Głośny, niepohamowany dziewczęcy śmiech odbija się echem w szarym śnie Elizabeth Novak i na chwilę barwi go kolorami. W niespokojnym śnie babcia Molly przeżywa raz po raz piekielny dzień zniknięcia wnuczki. Ale tym razem nie pozwala małej bawić się na dworze, tym razem idzie z nią, tym razem wybierają się na spacer, tym razem idą do wypożyczalni po jedną z ulubionych bajek Molly. Na błękitnym sklepieniu jej marzeń przez chwilę świeci słońce.

Coś pęka w Ayo i ze środka - jak z kokonu - wydostaje się noc.
Przez moment śnienie drży i wszyscy słyszą dźwięk wielkich skrzydeł.

Szelest piór, rozrywane ich uderzeniami powietrze, błysk opalizujących łusek. Kątem oka łapią ruch, jakby gdzieś na skraju ich widzenia przesuwały się strzępy nocy. Ayo leci, przemyka od snu do snu. Oddycha świeżym powietrzem w śnie babci Molly, pcha huśtawkę pod powiekami Phillipa i jego syn uśmiecha się szeroko, podąża za śmiechem, niemal udaje jej się musnąć palcami różową wstążkę wplecioną we włosy dziewczynki.

Leci szybciej. Szuka.

Na niebach sino-szary wir chmur. Zimny wiatr, mdlący zapach cmentarnego bezruchu, blady ognik palonego papierosa nagle przemnożony, pulsujący jak mrugnięcia rozżarzonych ślepi wielkich bestii. Wygasłe słońce spada bezwładnie za horyzont i śmiech w pół uderzenia serca przechodzi w urywany, cichnący oddech. Ayo-W-Śnie, Ayo-Ze-Snów wyciąga dłoń do zgarbionego przy kierownicy cadillaca mężczyzny. Jest mglisty, niewyraźny, jedną nogą w krainie snów, drugą po stronie jawy. Próbuje chwycić go za ramię, krzyczy głośno, bo dziecięcy oddech rwie się jak melodia szarpana wiatrem i Ayo-Z-Jawy, Ayo-Ze-Snów wie, że niedługo wszystko się skończy. Cenny czas przesypuje się jej przez palce jak suchy, gorący piasek.

Coś w niej ma bolesną pewność, że niedługo będzie za późno.

I gdy podnosi powieki, jej oczy przez moment są czarne, bezkresne, gwiaździste. Przez moment jest jeszcze tu i tam. Przez moment jeszcze jest z Lucą siedzącym w jego beżowym cadillacu i słyszy cichnące echo słabego oddechu. Dopiero potem jest już tylko zwinięta w kłębek na kanapie w piwnicy antykwariatu lecz wciąż czuje pod skórą kłębiące się sny i odpryski nocy. Mruga kilkakrotnie, podnosi głowę z ramienia Aksela. “Musimy się spieszyć” mówi lekko zachrypniętym od snu lub krzyku głosem. “Luca jest w Ultimortum. Chyba. Musimy…” mówi dalej, szukając rozwiązania, szukając sposobu, by nie przegrać życia małej, gdy są już tak blisko.
 

Ostatnio edytowane przez obce : 13-08-2022 o 07:25.
obce jest offline