Peluquero ocknął się z bólem głowy. Chyba przesadził wczoraj z winem… Strażnik zabrał go ze sobą i zaprowadził w okolicę czegoś co kiedyś było centrum handlowym.
- Słuchaj głupku – powiedział –
el Presidente nic do Ciebie nie ma. Kazał dać ci ostatnią szansę. Jeszcze możesz się wycofać. Jak wejdziesz na pole walki to odwrotu już nie będzie.
-
Człowieku zwariowałeś?! Mam się wycofać?! Przecież ja od trzech lat chciałem tu być! Moje marzenie się spełnia, a ty mi mówisz, że mam się wycofać! Chyba ci odbiło! Ja jestem nieśmiertelny! Zabawę czas zacząć! - Peluquero odpowiedział kolejnymi, entuzjastycznymi okrzykami.
Strażnik wręczył mu broń i wpuścił na plac boju drogą na lewo od parkingu.
Wariat niewiele robiąc sobie z zagrożenia zaczął oglądać sprezentowany mu oręż.
- Łał! Fajne giwery – powiedział sam do siebie. Sztucer z wizerunkiem świętej panienki, był chyba zacięty, a przynajmniej fiksat nie potrafił oddać z niego strzału. Za to sfatygowane miniuzi wydawało się w pełni sprawne.
- Co tu robić? Na filmach w takich sytuacjach zawsze gdzieś się chowają. Ja w sumie nie muszę i tak nic mi nie będzie. No ale to przecież ma wyglądać jak w filmie! - szaleniec gadał sam do siebie.
Zaraz obok miejsca, w którym się znajdował, stał fragment około dwumetrowej ściany, chyba pozostałość po jakimś budyneczku. Może to była kiedyś stróżówka? Nie ważne! Peluquero schował się za nią i z niecierpliwością wypatrywał swojej pierwszej ofiary. Pierwszej z wielu, bo święte łowy przecież wygra. W końcu tylko on jest tutaj nieśmiertelny!
Orientacja: 5 = 2 zatrzymania - ściana, przeszkoda wysoka na 2 metry. Ruch Daniela Luny (chyba, że na plac boju wejdzie doktorek
)
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?