Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-08-2022, 17:15   #254
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Z samego rana, tuż po wschodzi słońca, Jace był już na nogach. Poranna rutyna, ćwiczenia ciała i umysłu ogarnął ze zwykłą starannością i nim na głównej izbie rozniósł się zapach świeżo przygotowywanego śniadania, chłopak był już na ulicy. Owinięty szczelniej płaszczem, szedł w kierunku ratusza. Przejmujące zimno prześlizgujące się pomiędzy budynkami razem z porannym wiatrem próbowało się wślizgnąć pod poły magicznego płaszcza. Pogoda była rześka, powietrze czyste pozwalające dostrzec wroga z daleka pomimo wschodzącego leniwie słońca. Mieli jeszcze trochę czasu.

Wszedł do ratusza i skierował się bezpośrednio do więźnia. Z wczorajszego przesłuchania niewiele wynikło i Jace nie był pewien, czy uda mu się cokolwiek osiągnąć. Wiedział jednak, że będzie narażony na próby wpłynięcia na umysł, więc przygotował się zawczasu. Splótł proste zaklęcie ochronne i wszedł przez drzwi do piwnicy gdzie trzymany był więzień. Ruszył małym korytarzem pod magistratem. Po obu stronach mijał puste cele nie zwracając na nie większej uwagi. Jego cel znajdował się dalej w głębim korytarza. To ostatni żyjący szpieg i prawdopodobnie ostatnia szansa na poznanie kolejnych pułapek jakie Kły szykowały w mieście. Psionik nie starał się ukryć swojej obecności, wręcz przeciwnie. Szedł zamaszystym krokiem, ciekawy jakąż to formę przybierze zakładnik.
- Kogo my tu mamy? - spytał dochodząc do krat.
W celi siedziała młoda dziewczyna, która usługiwała im co wieczór w karczmie. Wyglądała źle - jej twarz była opuchnięta, a ubranie zalane krwią. Mimo to na widok Jace'a uśmiechnęła się zmysłowo, przynajmniej jak na taki stan.
- Och, następny… też chcesz się nade mną poznęcać? Jestem cała twoja - powiedziała.
- Wręcz przeciwnie. Nie sprawia mi żadnej satysfakcji patrzenie jak cierpisz. Potrzebuję jednak dowiedzieć się co planujecie i kto jeszcze działa w Longshadow w imieniu Kłów, a ty jesteś ostatnim żyjącym szpiegiem. -
Uśmiech zniknął z twarzy dziewczyny jak zdmuchnięty.
- Dobrze się bawicie, prawda? Sam sobie już na jedno pytanie odpowiedziałeś, a o resztę spytaj kolegów - rzuciła lekceważąco, odzyskując równowagę - Powiedziałam im wszystko, a Mikel chciał więcej i więcej - wymruczała kusząco, odsłaniając nogę z krwawym śladem po kukri.
Jace skrzywił się widząc ranę na ciele więźnia.
- Jak już mówiłem, nie sprawia mi to żadnej przyjemności. - odwrócił wzrok w poszukiwaniu jakiegoś krzesła. Zapowiadało się na dłuższą rozmowę.
- Nie powiedziałaś kim są siostry. Jak mam w ogóle się do ciebie zwracać? Powiedziała? Powiedziałeś? - dodał siadając przed kratami.
- Siostry rozwiązują problemy. Permanentnie - dziewczyna zabrzmiała tak, jakby to miało wszystko wyjaśnić - A mnie możesz nazywać, jak tylko masz ochotę - dodała zmysłowym tonem.
- Nadal mówisz co robią, a nie czym są. - spokojny i można by rzec bezemocjonalny ton głosu maga kontrastował z głosem dziewczyny.
- Nie wiem, czym są - zauważyła to i wydawała się rozczarowana - Nie widziałam ich dobrze, zawsze kryją się w cieniu - lubią je i wydaje się że ze wzajemnością. Są humanoidalne, wysokie i masywne, tyle było widać -
- Biło od nich zimno? Może miały bladą skórę? Może porcelanową? Jak się z nimi komunikujecie? -
- Nic takiego nie czułam. Białą skórę bym w cieniu zauważyła, a one się dobrze kryją. Jeśli jeszcze nie wiecie jak się komunikujemy, to dobrze wam idzie tylko mordowanie - rzuciła drwiąco.
- Pokażesz mi swoją prawdziwą postać? -
Jace zignorował zaczepkę. Przyglądał się dziewczynie przez dłuższą chwilę. Badał ją, sprawdzał przed kolejną serią pytań. Tym razem dużo cięższego kalibru. Wiedział, że pierwsza reakcja zdradzi najwięcej i spodziewał się jej.
Dziewczyna wzdrygnęła się lekko, a przez jej twarz przemknął na moment wyraz bólu. Szybko się jednak opanowała.
- Czyżbyś też chciał coś we mnie wbić? Mikel miał frajdę, ale zostało jeszcze miejsce -
- Masz na myśli obok śladów po wiwisekcji? - spytał psionik i tym razem jego oczy zdradziły drwinę.
- O, tego jeszcze nie próbowaliście… to twój fetysz? - wymruczała, jakby uwaga nie zrobiła na niej wrażenia.
Pudło. Zatem Emi musiała być wyjątkiem… Jace nie dał się jednak zbić z tropu. Odpowiedział niemal natychmiast:
- Nie, to konik Grimwalda Umbry - odpowiedział spokojnie nie odrywając oczu od twarzy dziewczyny. - Poprzednie jego zabawki miały… ach, nie jesteś jego pierwszą…
…milczysz? Nie wiesz o kim mówię? -

Dziewczyna uśmiechnęła się, a w jej oczach Jace dostrzegł błysk szaleństwa, którego wcześniej tam nie było.
- Ciekawe co z tobą zrobi, jak się dowie, że stracił wszystkich troje zmiennokształtnych szpiegów? Zakładając oczywiście, że Longshadow padnie. Bo w to, że cię znajdzie, to chyba nikt nie wątpi.
- I tak mnie zabijecie, co mnie to może obchodzić? - wzruszyła ramionami.
- To nie wiedziałaś, że GU eksperymentuje ze swoimi zabawkami nawet po ich śmierci? - Jace udał niedowierzanie.
- Jakie to ma znaczenie dla trupa? Na pewno nie zaboli bardziej niż wasza gościna. -
Jace prychnął.
- Miałem cię za kogoś inteligentnego. Jest wiele rzeczy jakie można zrobić z duszą po śmierci ciała. Boisz się bólu fizycznego? To nic w porównaniu do tego jaki można zadać duszy. - odpowiedział całkiem poważnie. Musiał znaleźć sposób na dotarcie do niej. Mógł to zrobić magią, ale jeśli zawiedzie nie będzie drugiej szansy. Drugim dość dziwnym tematem był nagły błysk w oczach, chwilowa utrata kontroli, która nie dawała mu spokoju.
- Chciałbym coś sprawdzić - powiedział po chwili. - Rzucę teraz jedno zaklęcie pozwalające mi spojrzeć czy nie jesteś pod wpływem magii. - powiedział składając ręce do ukierunkowania magii.

- To nieszkodliwa diwinacja i mówię co robię, bo chcę żebyś wiedziała co robię. Nie chcę żebyś myślała o nas wszystkich jak o Mikelu. -
Dziewczyna nie oponowała, a na jej twarzy gościł wyzywający uśmiech. Jego powód okazał się szybko jasny gdy tylko oczy maga zalśniły błękitnym światłem. Zaklęcie nie zarejestrowało żadnych aur magicznych poza pozostawionym przez psionika znakiem, wykazując nawet brak jakichkolwiek zdolności magicznych. Jace’owi od razu przypomniał się amulet, który nosiła Emi. Jeniec jednak nie miał nic takiego, sprawdzili. Wzruszył jedynie ramionami.
- Wiem czym się maskujesz i potrzebuję to zdjąć. - powiedział rzucając kolejne zaklęcie.
- Nie krępuj się, zdejmuj co tylko chcesz - mruknęła wyzywająco, ruszając zranionym ramieniem tak, by zsunąć nieco ramiączko sukni.
Jace przełknął ślinę niemal gubiąc skupienie na zaklęciu. W ostatniej niemal chwili utrzymał je. Fala niewidzialnej mocy popłynęła z wyciągniętych dłoni oplatając dziewczynę. W jednej chwili niczym woda zmywająca brud, magia zmyła zaklęcie chroniące zmiennokształtną przed widzeniem magii. Srebrne, pomarańczowe i purpurowe promienie zaczęły przebijać się niczym promienie słoneczne przez szybko znikające chmury, aż wreszcie objawiły się przez magicznie wyczulonymi oczami Jace’a.

- Hmm… - zamyślił się widząc magię spowijającą dziewczynę. - Nie wiem czy dam radę to usunąć… - mruknął. Na pewno będzie potrzebował chwili by przygotować zaklęcie.
Wyjął księgę i zaczął wertować w poszukiwaniu odpowiedniego czaru.
- Jest. Spróbuję zdjąć z ciebie urok, choć może nie wystarczyć mi na to mocy. - powiedział i zaczął skandować kolejne zaklęcie. Tym razem jednak nie udało się. Umbra, który zapewne rzucił zaklęcie był potężniejszym magiem niż Jace, bardziej biegłym w sztuce magicznej, czego w zasadzie powinien się był domyślić.
- Nie uwolnię cię spod wpływu twojego pana. - powiedział z przykrością. Szczerze. Naprawdę miał nadzieję, że uda się zdjąć zaklęcie i uwolnić umysł tej istoty, jednak niewiele mógł zdziałać… chociaż, mógł zajrzeć do umysłu. Nie był pewien czy to zadziała, w gruncie rzeczy było to dość proste zaklęcie. Psionik wpatrywał się w dziewczynę zastanawiając się co zrobić?
Dziewczyna prychnęła z pogardą.
- Nie prosiłam cię o to. Tobie się wydaje, że jestem kontrolowana? - zapytała wręcz z rozbawieniem.
- Tobie wydaje się, że nie? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Wiem co znalazłeś i wiem, co było jego treścią uśmiechnęła się z wyższością - Drobne zabezpieczenie. Pod kontrolą gorzej wykonywałabym swoje zadanie -
Jace uśmiechnął się szczerze wskazując palcem na błyszczące na błękitno oczy.
- Wiesz że po rozproszeniu zaklęcia maskujacego widzę dokładnie twoją aurę i wszystkie zaklęcia jakie masz na sobie? A także wrodzone zdolności psioniczne? - spytał bez złośliwości.
- Dlaczego kłamiesz? - spytał tonem rodzica zawiedzionego tym, że przyłapał swoje dziecko na kłamstwie.
- Co chcesz ugrać? Przestraszyć mnie? Wiemy wszystko o planowanym ataku. Jakie macie siły, gdzie przechowujące bomby, jaki macie stan techniczny waszych maszyn oblężniczych i gdzie stacjonują. Znamy też dokładny plan ataku, dlatego z taką łatwością was znaleźliśmy. W kilka dni całą trójkę, więc powiedz mi, po co ta gra? Przed samą sobą? Czy ci się to podoba, czy nie, jestem twoją jedyną szansą przeżycie. -
~ I wierz mi,że mógłbym wydrzec ci wszystkie sekrety prosto z głowy, gdybym był tak zły za jakiego mnie bierzesz. ~
dodał mentalnie.
- Och, mój wybawco! dziewczyna zadeklamowała omdlewającym głosem - Uratuj mnie z tego lochu, a będę twa po wsze czasy! zaśmiała się - Skoro wiecie już wszystko, to po co te przesłuchania? Chcesz się ponapawać przebiegłością? Może właśnie to cię kręci?-
Jace westchnął z rezygnacją.
- Cóż, dziękuje ci za współpracę. Świadomie czy nie, bardzo nam pomogłaś. Ja z kolei nie mogę pomóc ci na siłę, jeśli tej pomocy nie chcesz, więc cóż… trzymaj się. - powiedział wstając. Odstawił zydelek daleko poza zasięg dziewczyny i omiótł wzrokiem otoczenie, czy jest coś jeszcze w okolicach celi, czego mogłaby użyć do próby ucieczki. Nic takiego nie zobaczył, pomieszczenie było całkiem puste.
- Do zobaczenia, Jace - jej słowa ociekały zmysłowością - To miłe, że poświęciłeś mi tyle czasu. -
Wracając na górę Jace zastanawiał się co by się stało gdyby ją zabił? Czy byłby w stanie? Zabił przecież jej dwóch sojuszników. Co prawda żadnego celowo, ale jednak. Przed oczami stanął mu obraz pierwszego zmiennokształtnego, przerażona twarz jego samego i powoli zmieniające się kształty. Czy byłby w stanie świadomie zrobić to więźniowi?
Przypomniał sobie słowa Emi... prosiła by nie zmieniał się, że nie ma odwrotu...

Psionik wyszedł zamykając za sobą drzwi, zostawiając swoje myśli za sobą. Rozmowa nie dawała mu spokoju. Nie był w stanie przekonać "dziewczyny", nie bez użycia magii. Wczorajsze przesłuchanie był zbyt brutalne. Może za parę dni trzeba będzie spróbować jeszcze raz. Tymczasem Jace rzucił jeszcze jedno zaklęcie podglądając więźnia z daleka. Magia wywróciła oczy do środka pozostawiając upiorne obraz samych białek w oczodołach. Pozwalała jednak zobaczyć co się dzieje w innym miejscu i teraz psionik przyglądał się więźniowi. Wyglądało na to, że nie próbowała uciec. Siedziała spokojnie w swojej celi. Pewnie liczyła na zamieszanie, w którym przybierze inną formę i wtopi się w tłum. Było to bardzo niebezpieczne.
 
psionik jest offline