Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2022, 23:15   #27
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Aksel czuł podskórnie, że coś jest nie tak, że rzeczy dzieją się zbyt szybko. Rozumiał pośpiech, bo ratunek dla Molly nie pozwalał na marnotrawstwo czasu. Przywykł jednak do roztropnego spoglądania na rzeczywistość, z chwilą do namysłu i wybrania właściwej drogi spośród plątaniny ścieżek. Wiele bowiem mogło prowadzić nie tyle na manowce, co ku rychłej zgubie…

Dojrzałość i młodość… połączenie wiedzy i śmiałości, elokwencji z młodzieńczym polotem. Brodacz w skórzanej kurcie i szczebiotka olśniewająca słodyczą niewinności. Nawet w tak barwnej dzielnicy jak Verdin wzbudzali zainteresowanie postronnych. Siwy kruk i beztroska jaskółka, mimo wyraźnych różnic złączeni byli jednym celem. Ocalić niewinne dziecię przed kimś kto wyraźnie za nic miał moralność i gotów był do największej podłości. Zerkał w stronę Zuri ciekaw, czy rumieniec objawi się na jej wesołym licu, kiedy wkraczali w miejsce rozpusty, jasno wytyczone kolorem od zawsze znamionującym granice księstwa obietnicy rozkoszy.

- Wiesz, że czerwone latarnie maskowały brzydotę ówczesnych prostytutek? Dawały też czytelny sygnał marynarzom, gdzie mieli szukać… ulgi po trudach rejsu. - próbował rozładować krępującą atmosferę.

Gdy już znaleźli adres i okaleczony budynek przejmujący dziwnym chłodem oraz niemą grozą, zastygł na moment, jakby uderzony posępnością tego miejsca.
- To zła liczba. - Aksel skwitował słowa dziewczyny. – Pamiętam, że gdzieś o tym czytałem… - wyjaśnił naprędce.

Kiedy po wstępnych oględzinach wyglądało na to, że przybycie tu było bezowocne, dostrzegł wykidajłę skrytego w cieniu rudery. Oblicze typa nie zachęcało do pogawędki. Stał jak Cerber przyczajony u wrót piekieł.

- Proponuję wrócić tu z pozostałymi. – szepnął do towarzyszki. – Nie wiemy, w co możemy się wpakować, a sądząc po jego facjacie przybytek ma osobliwą klientelę…

***

Godzinę później w zaciszu piwnicy snuł dalsze plany z resztą nowo poznanych towarzyszy. Antykwariusz z ciekawością badał list pełen rozpaczliwej skruchy. Słowa uderzały go, niczym napastliwe dysharmoniczne dźwięki, smagały jak wiatr huczący w kominie. Krew zdawała się plamić nie tylko papier, sączyła się jak rana w sercu Bragiego i wszystkich, którym nie był obojętny los Molly. Obecni zauważyli jak gospodarz bawi się metalowym kieliszkiem, zwisającym z naszyjnika. Obraca go w dłoniach, w niemalże całkowitym zamyśleniu i zagadkowym grymasem twarzy.

- Złota jabłko.. zatrute… zła czarownica… chaos i ten klub pod numerem 23… – szeptał pod nosem jak mantrę. Podszedł do półek i palcami nerwowo przesuwał po woluminach, jakby szukał tropu, który zmieni postrzeganie całej sprawy. Nagle westchnął i wyjął podniszczoną książkę. Zaczął naprędce kartkować, pośliniwszy palce, by łatwiej przekładać zlepione strony.
- Tak, to ona.. – rzekł tryumfalnie, wyraźnie rad z efektu poszukiwań.

Spojrzał na lśniących i pokazał im obrazek z księgi.


- Dostrzegacie podobieństwo? Wydaje się, że ktoś mocno naśladuje pewną boginię, to nie może być przypadek… Eris - siewczyni niezgody, architekt wojny, zatruwa umysły i nakłania do złego. – rzekł z przejęciem, nie pasującym do jego zazwyczaj spokojnego tonu. – Za kogokolwiek uważa się ta kobieta to wcielenie zła, które posunie się do każdej nikczemności, bez jakichkolwiek skrupułów. Jeśli jej nie powstrzymamy to los dziecka będzie przesądzony…

Mówił to z pewną obawą, bo zdawał sobie sprawę, że owa persona posiada władzę i wpływy w mieście niedostępne ich grupie. Przechytrzyć tę heterę wydawało się obecnie zadaniem niezwykle karkołomnym, lecz bycie obojętnym oznaczało porażkę i przyzwolenie, że zło rozleje się po całym mieście. Na to nie mógł pozwolić i widział po twarzach zgromadzonych, że mimo ryzyka podjęli już identyczną decyzję…

Oby Bogowie mieli nas w swej opiece. – pomyślał.
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 15-08-2022 o 06:22.
Deszatie jest offline