Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2022, 09:24   #4
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
John siedział spokojnie na ławce nieopodal parku. Miał ze sobą swój plecak. Cała ławka należała do niego. Miał jedną słuchawkę w uchu słuchając adaptacji czterech pór roku na elektrycznych skrzypcach z podkładem techno. Dłonią w rękawiczce bez trzech palców wystukiwał sobie rytm na kolanie.

Drugą dłonią przeglądał wiadomości w telefonie. Nudy. Trzeci rok wojny na Ukrainie. Niemcy torpedują dwudziesty dziewiąty pakiet sankcji przeciw Rosji. Polska liderem konserwatywnego stronnictwa w PE. Niepowstrzymany napływ imigrantów z afryki zagraża systemowi zdrowia we Francji. Groźba użycia broni atomowej na Tajwanie. COVID19 Cappa-Omicron-D7 zbiera śmiertelne żniwo wśród młodych mężczyzn. Odnotowanym powikłaniem stopniowy zanik jąder. Rząd zamawia kolejny wariant szczepionek, co owocuje protestami antyszczepionkowców. W obliczu kryzysu klimatycznego rząd Francji rozważa pójście w ślad Niemiec i zamknięcie części swoich elektrowni atomowych i zakup węgla z Rosji. PE zapewniła, że nie naruszy to dotychczasowych sankcji, bo w zamian za to ograniczy import z Rosji produktów pierwszej potrzeby. W 29 pakiecie sankcji znalazł się kawior.

- Noż kurwa mać - wyrwało się Johnowi. - Świat jest popierdolony.

Na rogu zatrzymał się czarny Peugeot 3008.

- Oho.

John wstał z ławki. Przerzucił swój plecak przez ramię i ruszył w stronę auta. Nie spieszył się.

Podszedł powoli do auta i zapukał w szybę. Ta powoli odsunęła się i ukazała wyszczerzonego Murzyna w dredach. Z wnętrza auta wydobył się tuman oparów palonej trawki. John uniósł brwi.

- Masz hajs? - zapytał mężczyzna z auta. John zauważył, że na siedzeniu pasażera leży torba z towarem i pistolet.

- Wysiadaj z auta, musimy pogadać - powiedział John najspokojniej jak umiał.
- Kurwa, śmieciu, jak nie masz hajsu, to wypierdalaj. I skasuj mój numer - diler się najwyraźniej zdenerwował. Szyba zaczęła się podnosić, jednak John szybko złapał mężczyznę za dredy i wyrżnął jego głową o kierownicę. Najwyraźniej kierowca się tego nie spodziewał. John otworzył szybko drzwi. W tym czasie diler sięgnął po broń. John odbił ją łokciem i wyszarpnął Murzyna z auta.

Szybki cios w twarz spowodował, że człowiek zalał się krwią. John zawahał się na chwilę. To wystarczyło, żeby tamten dopadł pistoletu. Nawet wystrzelił, ale rozbity nos spowodował, że trudno było mu celować. Wampir doskoczył do niego i wyrwał broń. Trzask łamanego nadgarstka był dużo cichszy niż późniejszy krzyk. Diler dostał jeszcze kilka ciosów, zanim John wbił się kłami w jego szyję.

***

Kilka kwadransów później John siedział na miejscu pasażera. Stukał w klawiaturę swojego laptopa do którego był podpięty telefon dilera. W 2025 nie szło tak sobie wejść do telefonu delikwenta. Przynajmniej nie na ulicy, bez przygotowania. Dlatego teraz kopiował całe urządzenie, żeby móc się tym zająć później.

- yyyy - z miejsca kierowcy rozległ się jęk.
- Jeszcze chwilę kolego - odpowiedział Johny. - Widzisz, chodzi o to, że ktoś władował cię na minę. Bo to teren Ivana. I wyszło mi, że nie masz od niego zgody na handel w tej okolicy.

John mówił spokojnie. Odpiął laptopa, zwinął kable. Odłożył telefon dilera. Spojrzał na mężczyznę. Ten siedział na miejscu kierowcy. Okrwawione dłonie spoczywały na kolanach.

- W zasadzie powinieneś być nieprzytomny. Cholernie twardy z ciebie kutas. - Brujah w akcie gratulacji poklepał mężczyznę po nodze. Ten zawył z bólu.

Nie był związany. Miał złamany nadgarstek. Połamane wszystkie palce u rąk i złamane obydwa piszczele. Poza tym stracił prawie półtorej litra krwi. John wiedział, że tylko dzięki temu opuchlizny nie są tak wielkie jak byłyby w innym wypadku.

- Zgodnie z prawem możesz zgłosić pobicie. Zabieram też to - w trakcie pakowania plecaka John uniósł worek wypełniony białym proszkiem.
- To oczywiście kradzież. Przećwicz mówienie: Panie władzo, zajebali mi czterdzieści deko koksu i pobili. W Paryżu jest bardzo przyjazny aparat policyjny. Dostaniesz ciepły koc i pomoc medyczną. Zdzwonić?

John pomachał telefonem przed twarzą dilera.

- yy yy - ten zaczął machać głową w zaprzeczeniu. Na ekranie pojawił się napis: “nie rozpoznano twarzy”

- Będziesz tak dobry i podasz kod?

***


Dochodziło rano, gdy telefon Johna zdzwonił. Wampir uderzył dwa razy w słuchawkę. Nie znosił, gdy ktoś przerywał mu słuchanie Vanessy Mae. Swoim zwyczajem nie odezwał się, pozwalając wypowiedzieć się dzwoniącemu.

- Masz dwadzieścia minut, żeby być pod Łukiem Triumfalnym z moim towarem dupku.

John sięgnął po telefon. Nie miał szans dotrzeć w dwadzieścia minut na miejsce.
- Cześć Mwebe. Słuchaj mam pełen terminarz na dziś. Co powiesz na spotkanie w drugiej połowie listopada?
- Nie wkurwiaj mnie dupku. Czekam.


No i się rozłączył.
Nadrzędna zasada w nieżyciu brzmiała: “Nie wkurwiaj Brujah”. Trzymanie się jej znacząco poprawiało nie tylko długość, ale i jakość nieżycia. A skoro piesek Hetmana wzywał, to wypadało posłuchać. Wiele można mówić o Johnie, ale jego instynkt samozachowawczy nie był stępiony. Zamówił Ubera i ruszył.

***

Stali tam w czterech. Wszyscy jak jeden czarni jak noc. W długich płaszczach. Różniły ich jedynie fryzury. Mwebe nie był największy, ale jako jedyny był wampirem. Był też jedynym ogolonym na łyso. Jeden miał dredy pofarbowane na biało. Dwaj pozostali mieli irokezy.

- Spóźniłeś się dupku.

Mwebe podszedł od razu do Johna.

- Tak. Trzymaj - John wyciągnął dłoń z workiem strunowym. Wewnątrz było niecałe pół kilo koksu podzielonego na dziesięciogramowe działki w mniejszych woreczkach.
- To wszystko, co miał twój typ. Ivan prosi, żeby więcej nie wjeżdżał na jego teren.
- Jak mogłeś tak nisko upaść, jesteś psem na posyłki Ruskich.

Coś drgnęło w Johnie. I to bardzo mocno. Coś skutego w łańcuchach, co usiłowało się wydostać.
- Każdy jest panem swojego losu Mwebe.Nie ma wojny między nimi, a Tobą. A gdyby była, to Paryż spłynie krwią. Będą walczyć do ostatniego naboju. I ty, i ja i nawet Hetman wiedzą, że to od ruskich kupujecie naboje do swoich pukawek. Więc wszyscy wiemy jak ta wojna się skończy. Dlatego kurwa mamy pokój. Dlatego mamy jebane nienaruszalne granice. Ale spoko, ślij swoich dilerów do Ruskich, żeby się przypodobać Hetmanowi. Obaj wiemy, że ich nienawidzi. Obaj wiemy też, że to na was spadnie odpowiedzialność za zabitych. Masz cały towar. Diler żyje. Jak chcesz, napój go krwią i dołączy do twoich kolorowych fanów Matriksa. Jak nie, to zostaw go w szpitalu. Na fortepianie już nie pogra, ale będzie żyć. Zresztą Mwebe, o takich rzeczach powinieneś gadać z Ivanem, nie ze mną. Ja jestem wolnym strzelcem. Pamiętasz? Pracuje dla tych, którzy płacą.

Mwebe długo milczał. John chciał coś rzucić o czasie potrzebnym na odnalezienie mózgu przez wiadomość, ale zamiast tego w myślach powtarzał: “Nie wkurwiaj Brujah”. W końcu Murzyn się uśmiechnął szeroko odsłaniając białe kły.

- Jutro masz być w Meduzie dupku. Aurora zbiera wolnych strzelców. Teraz spierdalaj.

John odwrócił się bez słowa. W klanie Brujah cenił najbardziej to, że byli filozofami i myślicielami o otwartych umysłach. Siła argumentu niejednokrotnie okazywała się większa niźli argument siły. Dziwił się Mwebe, że ten aż tak angażował się w utrzymanie swojej własnej mafii. Sam nie miał głowy do takich rzeczy. Z drugiej strony Mwebe jakkolwiek nie usiłował gardzić Johnem, to wiedział, że ten naprawdę jest wolnym strzelcem.

***

Klub Meduza


John Black ubrał się elegancko. W zasadzie zawsze nosił się elegancko, jak na swoje własne standardy. Czarny T-Shirt z trzema wilkami wyjącym do księżyca, sportowa marynarka, luźne granatowe dżinsy i sportowe buty. Wszystkiego dopełniał niewielkich rozmiarów plecak. Wskazano mu prywatne pomieszczenie dla VIPów. Był rosłym mężczyzną. Brakowało mu sześciu centymetrów do dwóch metrów, ale o ile nie było w towarzystwie koszykarzy to bywał najwyższy. Poza tym szczegółem był zupełnie normalnym brodaczem jakich pojawiło się wielu w ostatniej dekadzie. Bez znaków szczególnych. Istniał pewien niezerowy zbiór kobiet, którym po odpowiedniej ilości alkoholu mógł wydawać się atrakcyjny. Pod warunkiem, że się nie odzywał. Trudno było spodziewać się po nim wypowiedzi w których kogoś nie obraża, lub nie przeklina. Jeżeli coś mogło przyciągać to jego bardzo wyraźny brytyjski akcent. Trudno było wziąć go za Francuza, mimo bardzo dobrej znajomości języka.

Musiał przyznać, że interesowali go inni wolni strzelcy. Jakoś nigdy dotąd nie angażował się w wampirzą społeczność. Gdy wszedł od razu ruszył do miejsc w pierwszym rzędzie. Chciał mieć dobry widok. Dopiero po zajęciu miejsca spojrzał na nosferatu i kobietę. Zamrugał dwa razy.

- O kurwa. Jesteście parą? - wyciągniętą dłonią wskazywał to na kobietę w fantazyjnej fryzurze i eleganckiej sukni, to na starca w stroju kanalarza. - Ja jebie. Znaczy, tego no, nie oceniam. - Uniósł otwarte dłonie w geście wycofania się. - Bioróżnorodność i takie tam. Spoko. Toleruję. - Uniósł kciuk - tęcza te sprawy, to zawsze na propsie. A dobra, jebać to. Jestem John.

Nie wyciągał dłoni. Nie całował w ręce. Ot powiedział “Jestem John” i zwalił się w fotel czekając aż się zacznie.

Gdy pojawiła się szeryf nadal pół siedział, pół leżał w fotelu. Słuchał z uwagą. Pozwolił się wyrwać arystokratce, przeczekał po czym niczym w podstawówce uniósł dłoń i poczekał aż Aurora udzieli mu głosu.

- Rozumiem mamy go sprzątnąć. Czy tylko przyprowadzić przed oblicze sprawiedliwości? To drugie średnio mi się uśmiecha, bo wygląda na takiego, co to będzie się wyrywał. No i nie mam zamiaru czarować, skoro to krwawe łowy, to liczę na Nagrodę.

John uśmiechnął się prowokująco. W myślach wspominał kiedy ostatnio powiedział tak długie zdanie bez przekleństw.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 16-08-2022 o 11:57.
Mi Raaz jest offline