Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2022, 21:06   #478
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Pościg na lombardzkich bezdrożach

Wilgotne drewno trzaskało w ognisku, strzelało okazjonalnie drobnymi iskierkami, ale jednocześnie roztaczało wokół dym, który czasami gryzł wartowników w gardle i podrażniał nozdrza. Angeline Lea starała się nie wpatrywać zbyt często w płomienie, chociaż jej wzrok instynktownie podążał za tym mesmerycznym widokiem. Szlachcianka obozowała dość często na mokradłach wokół Montpellier, aby obyć się z nocną strażą i znać rzeczy, których wartownik nie powinien był robić. Odzyskanie zdolności widzenia w półmroku po zbyt długim kontemplowaniu płonącego drewna mogło czasami przesądzić o życiu lub śmierci wielu ludzi.

Marco siedział po przeciwnej stronie ogniska, bokiem do źródła światła i wodząc wzrokiem po koronach drzew, z których okazjonalnie spadały krople wody. Pogrążony w głębokim zamyśleniu, czubkami palców pocierał od czasu do czasu metalowy kanisterek wypełniony petrolem. Gdyby nie łatwopalny płyn, Frankowie najpewniej obozowaliby by w ciemności i chłodzie, bo to właśnie kilkanaście kropli petrolu wylanych na mokre drewno pozwoliło rozpalić ogień na dobre.

Sierżant Blanchard tkwił w przysiadzie oparty plecami o pobliskie drzewo, z karabinem przełożonym przez kolana i z przymkniętymi oczami. Ktoś inny niż Angeline mógłby pomyśleć, że Sang zasnął, szlachcianka jednak wiedziała, że mężczyzna zwyczajnie nasłuchiwał próbując wychwycić słuchem cokolwiek, co zagrałoby fałszywą nutą pośród trzasku płomieni, syku wilgotnego drewna i równych oddechów śpiących pod mokrymi kocami towarzyszy podróży.

Podróży, która zaczynała się robić nieco nużąco. Zamiłowanie do przygód nie pozwalało Angeline zamykać się w czterech ścianach rodowej rezydencji, ale nawykła do pewnych standardów życia, szlachcianka nie czuła ukłucia ekscytacji siedząc przy ognisku w mokrym zimnym lesie. Z niemą złością odepchnęła od siebie wyobrażenie Abdela leżącego w miękkiej pościeli i raczącego się kubkiem kupionej jeszcze w Tulonie gorącej czekolady.

W lesie coś cicho trzasnęło, najpewniej złamany kawałek chrustu. Angeline Lea w pierwszej sekundzie zignorowała ten dźwięk, ale drgnęła widząc znienacka otwarte oczy sierżanta Blancharda. Sang zmienił układ dłoni na karabinie, spojrzał pytająco w kierunku Drago, ten zaś skinął ledwie zauważalnie głową, najpierw w stronę Sanga, a potem Angeline.

Trzask powtórzył się chwilę później, niezbyt blisko ogniska, ale dość wyraźnie, by wywołać tum odgłosem ciarki niepokoju. Szlachcianka zesztywniała odnosząc przemożne wrażenie, że ktoś jej się przygląda. Ktoś lub coś - a dopiero teraz uświadomiła sobie, że nie wie praktycznie niczego o temat fauny północnej Purgarii, zwłaszcza jej drapieżnej strony. Złapawszy dyskretnie własną broń Sanglierka wyciągnęła do przodu nogę i trąciła nią najpierw Bartheza, a później Leona.

Alpejczyk obudził się bezgłośnie, czego Angeline Lea w zasadzie się spodziewała po profesjonaliście w dziedzinie ochrony osobistej. Leon Thibaut przyjemnie ją w zamian zaskoczył, bo chociaż wyrwała go z głębokiego snu, zdołał powstrzymać się od głośnych protestów.

- Zmiana warty? - zapytał podciągając koc pod brodę i trąc palcami powieki.

- Ktoś tu jest - odszepnęła Angeline i wtedy do uszu wszystkich dobiegł niski cichy dźwięk, którego nie dało się jednoznacznie sklasyfikować, ale który skojarzył się kobiecie z przeciągłym zwierzęcym sykiem.

Jak tak sobie teraz pomyślę, to nie pamiętam, żeby ktoś w Lucatore wspominał o niedźwiedziach, a Wy coś pamiętacie?

 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem