Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2022, 07:21   #5
Connor
Highlander
 
Connor's Avatar
 
Reputacja: 1 Connor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputacjęConnor ma wspaniałą reputację
Nazywał się Wolfgang Rothman. Jako złodziej kradł praktycznie na terenie całego Imperium, zahaczając czasem o fragmenty Kislevu czy też nawet Bretonnii. Jako złodziej miał jedną zasadę: nie okradał biednych. Nie, żeby od razu był jakimś tam dobroczyńcą, ale sam pochodził z ubogiej rodziny i taką postawę życiową przyjął. Można być złodziejem, ale można też przy tym pozostać człowiekiem z zasadami. Nie żeby okradał bogatych i dawał biednym, jednak potrafił sobie odjąć od ust niż okraść człowieka w potrzebie. Takie zasady życia wyniósł z rodzinnego domu i trzymał się ich kurczowo. Nie miejsce człowieka lecz człowiek miejsce zdobi. Taką zasadę wpoił mu ojciec i tego starał się w życiu trzymać.

Pomimo podłej profesji jaką wykonywał był człowiek honorowym. Trudno nawiązywał przyjaźnie, jednak te już nawiązane traktował, bardzo poważnie, a wręcz niemalże jak członków rodziny. Poza żelaznymi zasadami z domu rodzinnego wyniósł jeszcze tylko jedną rzecz. Był to sztylet, który jest jedyną rzeczą, którą otrzymał od swojego ojca gdy opuszczał dom rodzinny. Pomijając aspekt sentymentalny, sztylet jest wykonany niemalże mistrzowsko w swojej prostocie. Jest wystarczająco długi, żeby wchodząc tuż pod żebrami przejść przez wątrobę, nerkę i jeszcze kilka innych organów, gwarantujących zgon pewny choć na pewno nie bezbolesny. Poza tym jest idealnie wyważony do rzucania. Jest on dla Wolfganga bardzo ważny i praktycznie się z nim nie rozstaje.


Jako złodziej za pieniądzem wyemigrował do dużego miasta, gdzie łatwiej mu robić “interesy”. Tam dowiedział się, że nie da się być złodziejem nie odprowadzając dziesięciny na "kościół" Ranalda - to organizacja chroniąca złodziei i czerpiąca środki z ich działalności. Wolfgang miał krótki epizod w swoim życiu, gdy unikał płacenia dziesięciny, więc strażnicy byli na niego wybitnie wyczuleni. Wręcz doprowadzili do zrobienia go kozłem ofiarnym w pewnej śliskiej i szytej grubymi nićmi sprawie. Taka była zemsta "kościoła". Jednakże, że kara musi być długa i uciążliwa ale nie terminalna, jeżeli udzielający lekcji pokory - czyli “kościół” - ma zamiar czerpać zyski z nawróconego i pokornego już członka. Wolfgang nigdy już więcej nie pomyślał nawet o nie płaceniu dziesięciny.

Sytuacja, w której znalazł się obecnie nie była kwestią wymuszonej ucieczki czy zejścia na jakiś czas z oczu pewnym ludziom, a jedynie z potrzeby odmiany, a przynajmniej na jakiś czas. Poza tym dwie złote korony dziennie, niezależnie od wyników było honorarium nie do pogardzenia. Nie zamierzał jedynie pozostać na wypłacie minimalnej, gdyż przeczuwał, że prawdopodobnie uda się tu zarobić znacznie więcej.

Drużyna, z którą podróżowali razem już od kilku ładnych dni stanowiła zlepek najdziwniejszych osobowości jakie widział. Choć w sumie nie miał wielkiego porównania, gdyż przez większość swojego dotychczasowego, życia pracował sam. Z tego co słyszał, to na krasnoludach zawsze można polegać choć znacznie lepiej mieć ich za przyjaciół niż a wrogów. Z drugiej strony zastanawiał się co w ekipie takich najemników robiła tak wesoła i żywiołowa kobieta o mocno ponadprzeciętnej urodzie. Zakładał, że każdy z nich miał jakiś własny powód lub przyczynę znalezienia się tu i teraz i nie było co drążyć tematu. Powody te może kiedyś przy piwie wyjdą lub być może na zawsze pozostaną tajemnicami.

Póki co nikt o sobie zbyt dużo nie mówił i z natury dość milczącemu Wolfgangowi to na razie odpowiadało. Wiedział, że prawdopodobnie wkrótce poznają się trochę lepiej, o ile przeżyją wystarczająco długo. Z drugiej strony wystarczająco dobra znajomość wzajemnych mocnych i słabych stron wśród członków jednej drużyny znacząco podnosiło szanse na przeżycie. Przynajmniej z tego co słyszał, gdyż jak dotąd w większości pracował sam.
 
__________________
Miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. A co jest drugim. Biały Wilku?
- Nie ma przeznaczenia - jego własny głos. - Nie ma.
Nie ma. Nie istnieje. Jedynym, co jest przeznaczone wszystkim, jest śmierć.
Connor jest offline