Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2022, 07:28   #29
obce
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację
Wędrówka przez Ultimortum jest jak kąpiel w oleistej, brudnej wodzie, zanurzenie ręki w misce pełnej wijących się robaków, jest jak dotyk wilgotnej, cmentarnej ziemi na rozgrzanej upałem skórze. Ultimortum jest obrzydliwe i fascynujące jednocześnie. W swojej dzielnicy Ayo w każdym jej zakątku czuje się jak u siebie, każdy zakątek Konvicty zna zresztą jak wnętrze własnej dłoni. Tu? Ta dzielnica ich nie chce. Ta dzielnica nie kocha nikogo i dla nikogo nie jest domem. Oprócz złych snów.

Wszystkie cienie pełne są syków i szelestów, przyczajonej groźby, która może się spełnić w każdej chwili. Cała dzielnica wydaje się złym snem i kobieta po raz pierwszy zastanawia się czy Miasto może śnić. Śnić zasłonę z Mgły, śnić groźbę lub obietnicę, szare ulice malowane złocistym brokatem słonecznych promieni, miejsca radości, smutku i powodującej odrętwienie rutyny. Śnić swoich mieszkańców. Ayo gubi krok, zastyga na moment w miejscu, gdy to proste pytanie osiada na jej sercu zanim zdąży ubrać je w słowa.

Budynki zdają się przesuwać dookoła nich, gdy tylko odwraca od nich spojrzenie; zdają oddychać się niemal jak żywe istoty. Zgrzytać, szeleścić, jęczeć pędzącym pomiędzy niskimi zabudowaniami wiatrem, oddychać szarawym cuchnącym wyziewem wydostający się kratek ściekowych. Im dłużej idą ciemnymi ulicami tym Ayo częściej dotyka ramienia Rączki i pyta się cicho: „widzisz to?”. Nie zawsze widzi a czasem to ona nie potrafi wytłumaczyć, co wzbudziło jej niepokój. Zaułki pełne są krzyków strachu i przemocy. Zniekształcone echa rozwijają się w powietrzu jak postrzępione wstążki. Spod jednego z dachów błyskają wielooczy, klekoczą o siebie szyderczo. Czarne jak smoła kocisko stroszy sierść, syczy ostrzegawczo. W kilku oknach pali się jeszcze światło czerwone jak krew, rozchodzące się w ciemność ostrzami ponurych promieni. Ayo z trudem odrzuca strach i coś pęka w niej ponownie. Stoi przez moment nieruchomo, gdy koszmary zbliżają się do niej. Obrzydliwe i fascynujące jednocześnie, oddycha głęboko, gdy łaszą się do niej jak kapryśne, nieoswojone stwory.


***


Gdy powietrze rozrywa ogłuszający dźwięk wystrzału, Ayo zamyka oczy i ześlizguje się w biel białej kartki. W powidok, w którym Luca kreśli pospieszne słowa, próbując wydostać się z klatki koszmaru, którą sam sobie wykuł. Klatka ma pręty ze złocistych, miękkich włosów a imię Molly wbija się w niego jak nóż i Pastronni krwawi, krwawi, krwawi słowami, krwawi bólem, krwawi z serca, którego myślał, że już nie ma. W tle wciąż słychać płytki, rwący się oddech dziecka. Gdy otwiera oczy zbrukana jasność zostaje: jako zakrwawiony i pocięty strzęp kartki, który Dave ściska w dłoni. Ayo mruga powoli. Luca pisze pospiesznie ostatnie wyznanie. Mruga. Strzępy jego mózgu i czaszki brudzą siedzenie samochodu. Mruga. Cadillac warczy jak żywa istota, koszmar wcielony, błyska ostrzegawczo światłami. Nie podchodź. Podchodzi. Sięga do torby i wyciąga z niej polaroid. Pstryk. Aparat wypluwa kwadracik potwierdzający realność świata i śmierci. Ayo patrzy na niego bez słowa zanim schowa go do kieszeni. Kolejnego dnia zawiśnie w jej mieszkaniu na ścianie pokrytej zdjęciami jej miasta - tuż obok rysunku, który podarowała jej Zuri. Zdjęcie dosłownego koszmar obok szkicu wyobrażonego snu, obydwa pomiędzy wizerunkami ulic miejsca, które nazywa domem.

- Co on jej zrobił? - szepcze chwilę później zdrętwiałymi wargami, wpatrzona w wyrwany z ręki samobójcy list.

…mordowałem ludzi z zimną krwią.
To jednak nic w porównaniu z tym, co zrobiłem tej małej.


- Łapka, co on jej zrobił skoro to gorsze niż śmierć?


***


Długo potem nie może się rozgrzać i nie ma to nic wspólnego zimnem, które ciągnie zza okien i ze ścian piwnicy Aksela. Ściska kubek w palcach z gorącą herbatą, zapatrzona w kontrast błękitu ceramiki i brązu swojej własnej skóry, pod powiekami wciąż mając szarość i źółtawą biel strzępów głowy Pastronniego na beżowej tapicerce. Jest bardziej milcząca niż zwykle, bardziej smutna. I nawet gdy Aksel prezentuje swoje znalezisko, nawet gdy rozkłada na kolanach wyszperaną przez niego książkę, nawet gdy wpatruje się w czarno-złotą ilustrację, nie czuje ekscytacji ze znaleziska, z tego okruchu prawdy, który dzięki niemu wpadł w ich ręce.

Ja chciałem tylko, by te sny zniknęły, bym znowu był sobą.


Nie potrafi odgonić tych kilku słów z listu Luki. Są celne. Są bolesne. Kim byłaby gdyby sny zniknęły z jej życia? Gdyby nie zapadła w śpiączkę? Gdyby nie myliła wiecznie snów i jawy? Majaków i realnego świata? Gdyby Dave nie musiał chronić jej przed zakładem dla psychicznie chorych? Kim byłaby bez tego? Sama w sobie? Sama z siebie? A skoro nie mogła taka być - dlaczego nie zrobiła więcej? Wie dlaczego. Bo dopiero dzięki jej nowym towarzyszom zaczęła pękać skorupa strachu, której skruszyć nie mógł nawet Lapka.

- Powinnam zrobić więcej - wypowiada w końcu na głos tą natrętną myśl. Zaciska bezradnie pieści, krzywi usta, pod niesforną strzechą kręconych włosów jej oczy mienią się wszystkimi odcieniami czerni. Gdzieś na skraju widzenia Luca kolejny raz kończy pisać list i ponownie pociąga za spust. Nie słyszy wystrzału tylko jego ostatni oddech. Jej nowy prywatny koszmar. Maruga. Wciąż tam jest. Odwraca wzrok. - Znaleźć go zamiast niej. Pomóc mu zamiast niej. Żałuję, że nie spotkałam was wcześniej - wyznaje.

Patrzy na zmasakrowaną twarz Włocha i mówi cicho.

- Nigdy więcej - obiecuje na wpół sobie, na wpół Luce-Z-Koszmarów, na wpół innym. Zaciska mocniej palce na kubku, kuli się obejmując kolana ramionami. - Nie chcę jej spotkać. Inaczej - poprawiła się. - Uważam, że nie powinniśmy jej teraz spotykać o ile możemy tego uniknąć. Nie potrzebujemy tego konfliktu. Znajdźmy Molly możliwie cicho - poprosiła. - Konfrontacja z Burrows na jej terenie, w jej domenie… Nic na nią nie mamy.

Nic na nią nie mieli. Śledztwo dotyczące Pastronniego zostanie zamknięte szybciej niż ktokolwiek zdąży wypowiedzieć jego nazwisko. Zabrali jego list, bo prawda była taka, że dla policji niczego by on nie zmienił. Wiedział do Dave, wiedziała to nawet ona. Nic na nią nie mieli, a ona miała wszystko. Także Molly i jej blask.


***


Rzadko pali, ale wypala papierosa z jednym ochroniarzem Dzikiej Orchidei. W żółtawym świetle lamp, w jasnych kłębach wydychanego dymu, na granicy cienia łatwo nawiązać poczucie bliskości. Przyjaciółka wszystkich, śmieje się Hernandez, ale ma trochę racji, bo Ayo przyjaciół potrafi znaleźć i utrzymać w zasadzie wszędzie. Łagodnie uśmiechnięta, szczerze zainteresowania stojącym naprzeciwko niej mężczyzną jest osobą, z którą człowiek chce się zaprzyjaźnić i poprzebywać w jej towarzystwie. Czy na tyle, by wpuścić ją do klubu? Ayo nie kalkuluje tego, nie działa z wyrachowaniem, po prostu cieszy się rozmową.

Z kieszeni jej długiego płaszcza wystaje kawałek wyliniałej, pozbawionej jednego oka główki niebieskiego misia, którego Molly zakochała niemal na śmierć i wciąż nie chciała jeszcze wyrzucić. Ayo co jakiś czas muska go opuszkami palców, ściska delikatnie miękki materiał tyle razy tulony rączkami dziewczynki. Rozgląda się, ciągle szuka małej. Wciąż szuka nici jej snów lub koszmarów. Luca zatrzymuje się pod jednym z drzew, przygląda się jej nieruchomym, pustym spojrzeniem, gdy wsuwa pistolet w usta i pociąga za spust. Znowu. Ale Molly stał się koszmarem Pastronniego i Ayo wykorzystuje to także.
 
__________________
"[...] specjalizował się w zaprzepaszczonych sprawach. Najpierw zaprzepaścić coś, a potem uganiać się za tym jak wariat."
obce jest offline