Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2022, 09:23   #257
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
I dzień miesiąca Kuthona (XII), Longshadow, 123 dni po ucieczce z Phaendar, 50 dni po odbiciu fortu Trevalay

Rufus

Praca z mieszkańcami Longshadow, gotowymi do pracy i biorącymi zagrożenie na poważnie była miłą odmianą po ciężkim przesłuchaniu poprzedniego dnia. Rufus spędził cały ranek, obchodząc miasto i wraz z przeszkolonymi wcześniej przez nich nieoficjalnymi dowódcami ustalając, gdzie tuż przed oblężeniem powstaną barykady, pułapki oraz wąskie gardła, w które będą mogli łapać najeźdźców, o ile ci dostaną się wewnątrz murów. Wszyscy z góry zakładali, że to rozwiązania „na wszelki wypadek”, ale półork czuł w ich głosach obawę i niepewność - po mieście krążyły już plotki o walce, którą Jace stoczył z jakimiś dywersantami dzień wcześniej.


Mikel

Karczmarz zastanawiał się przez kilka chwil.
- Ja tam się takich miejsc wystrzegam, moi klienci też - odpowiedział tonem jasno sugerującym, że jego klientela to porządni ludzie - Ale takich kryjówek pewnie sporo jest po dokach i w magazynach. Chociaż jakbym miał się zakładać, to raczej to pierwsze. Właściciele faktorii dbają o ich ochronę, a na nabrzeżu sporo teraz łódek nieużywanych przez zimę
Dalsze rozpytywanie o możliwą kryjówkę Sióstr było niczym szukanie igły w stogu siana. Mikel spędził na nim dobrych parę godzin, zapuszczając się w bardziej zapuszczone części miasta, ale nic więcej się nie dowiedział. Co bardziej gadatliwi mieszkańcy także wskazywali doki i zimujące tam łodzie, a jedyne przypadki śmierci w ostatnich dniach związane były raczej z pijackimi wypadkami niż celowym działaniem.


Vircan

Parę godzin w mroźnym porannym powietrzu nad Longshadow działało cuda na odświeżenie umysłu. Vircan mógł w końcu odprężyć się, szybując w zakłócanej jedynie wyciem wiatru ciszy wysoko nad miastem, przy okazji robiąc zwiad po najbliższej okolicy.
Pozwolił on rozwiać jedną drobną obawę - wojska Kłów najwyraźniej trzymały się harmonogramu i ani myślały ruszać przedwcześnie do ataku. Druidowi nie udało się także dostrzec żadnych grup zwiadowców w promieniu kilkunastu mil od miasta, przynajmniej jeśli chodzi o tych poruszających się po ziemi - wyglądało to tak, jakby hobgobliny nie chciały się pokazywać w okolicy. W powietrzu zauważył wywernę wraz z jeźdźcem lecącą kawałek na północ - chmury i prószący od czasu do czasu śnieg sprawiał, że z Longshadow była nie do wypatrzenia, chociaż by przeprowadzić solidny zwiad musiałaby podlecieć bliżej, co pewnie nie uszłoby uwadze mieszkańców i wywołało nielichą panikę…
Lecąc nieco na południe od rzeki Marideth, Vircan zauważył wąski słup żółtawego dymu unoszący się znad zniszczonych zabudowań małego miasteczka - nie była to z pewnością ani oznaka pożaru, ani normalnego paleniska.


Wszyscy, południe

Mając za sobą część pracy tego dnia, bohaterowie spotkali się w budynku ratusza, by przedyskutować w spokoju i bez dodatkowych słuchaczy dalsze plany. Burmistrz Crawbert udostępnił im swój gabinet na cały dzień mówiąc, że musi wyjść do ludzi i „sprzedać im jakąś bajkę o tym, czemu jego doradcy gdzieś zniknęli”. Siedzieli teraz przy mapie Longshadow i okolic, pokreślonych teraz planami umocnień i obrony, zastanawiając się, którym problemem zająć się w pierwszej kolejności. Magiem, który może współpracować z Kłami? Parą domniemanych morderczyń panoszących się po mieście? Obozem amunicyjnym w ruinach Ecru? Zwiadowcami na wywernach? "Obozem Bestii"? Machinami oblężniczymi? Do ataku zostało sześć dni, a pracy było co nie miara…
 
Sindarin jest offline